8 • Zawrócenie

412 42 308
                                    

Marek pov

── Po kolei Marek ── westchnął szatyn, patrząc na mnie skoncentrowany. ── Od dawna bierzesz? ── spytał, jakby nigdy nic. Zapytał o to, jak o najzwyklejszą rzecz, którą normalni ludzie rutynowo wykonują przed śniadaniem. Zapytał o narkotyki, jak o coś najbardziej zwyczajnego.

To mnie w nim przerażało. 

Był zbyt blisko z tym tematem, jak nikt inny z ośrodka. Zawsze dla każdego opiekuna i terapeuty narkotyki były zakazanym słowem, którego unikali jak ognia. Pracowali na odwykówce, a bali się zniszczonych dzieci.

── Nigdy nie przestałem ── przyznałem,  wzruszając ramionami. ── Zamierzasz to teraz gdzieś zgłosić? ── prychnąłem, kładąc się na trawie ── Powodzenia.

── Powiesz mi jaki był powód dla którego brałeś? ── zapytał, zachowując ten swój jebany spokój. Nie wiedziałem, czy go udawał, czy rzeczywiście emanował wyciszeniem i pewnością swoich słów. A może bał się, że powie coś nie tak?

── Chciałem być szczęśliwy, nie rozumiesz? ── poirytowałem się jego dociekliwością na tak oczywiste tematy.

── To tak jakbyś pił, żeby być trzeźwy ── prychnął, kręcąc głową. ── Nie zdążyłeś jeszcze zrozumieć, że to nie działa?

── Narkotyki działają lepiej niż ta... ── zatrzymałem się ── Profesjonalna pomoc psychologiczna ── prychnąłem, cytując panią Górską. Nienawidziłem jej. ── Wiesz o tym, że głupie słowa nie sprawią, że z uzależnienia nagle pozbędę się chęci brania? Myślisz, że w tym pieprzonym ośrodku nie da się załatwić tego, co się chce?

Bałem się, że powiem zbyt wiele. Obawiałem się, że wykorzysta moje słowa przeciwko mnie i będę udupiony jeszcze bardziej niż już byłem na tamten moment.

Zaufałem mu, a obcym ludziom się nie ufa, Marek.

── Wiesz jak ja wyszedłem z uzależnienia? ── spytał, podnosząc się ── Małymi kroczkami przeszedłem z jednego uzależnienia w drugie, później kolejne, aż doszedłem do takiego, które mnie nie wyniszczało.

── Prędzej podetnę sobie żyły niż pokonam chęć na branie tabletek ── mruknąłem, zerkając na niego. ── Nie zależy mi na życiu, mógłbym to zrobić nawet teraz.

── Wiem jak to jest mieć stal przy szyi. Kilka kropli krwi spadło na kafelki, ale nadal żyję, ty też musisz dać radę. ── wyszeptał, jakby próbując przemówić mi do rozsądku. Ale mój rozsądek już dawno zniknął. Bezpowrotnie...

── Narkotyki to ucieczka od problemów, Łukasz. Wszystko jest warte zapomnienia. Dopóki nie przychodzą skutki. Wtedy zaczyna się zauważać, że popełniło się jebany błąd. Ale jest już za późno. Przychodzi kolejny raz... No i tak w kółko.

── Narkotyki to nie ucieczka od problemów, tylko sproszkowana śmierć, którą dawkujesz sobie dzień w dzień, powoli udowadniając, że jesteś zbyt słaby na życie bez wspomagaczy. Narkotyki to poddanie się. ── stwierdził, zakładając ręce na klatce piersiowej.

── Myślisz, że mnie to obchodzi? ── prychnąłem i wstałem ── Nie mam godności, bo honor traci się wraz z pierwszym gramem, Łukasz. ── Wzruszyłem ramionami i chciałem wrócić do budynku, ale ten złapał mnie za nadgarstek.

── Wiesz, że to wcale nie musi tak wyglądać? ── spytał, patrząc mi w oczy. Był blisko, zbyt blisko.

── Dla niektórych nie ma już ratunku ── skwitowałem, wyrywając swój nadgarstek spod jego ręki i wróciłem do ośrodka.

✔ 𝐙𝐀𝐊𝐋𝐀𝐃 𝐙𝐀𝐌𝐊𝐍𝐈𝐄𝐓𝐘【𝐊𝐗𝐊】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz