Ch. 3

1.9K 232 155
                                    

Poranna mgła powoli ustępowała, tym samym dając oczom dostęp do terenów, które do tej pory ukrywała. Niebo było całkowicie bezchmurne, zachwycając swą błękitno złotą barwą, a korony drzew za sprawą braku wiatru pozostawały w spoczynku, goszcząc w sobie jedynie ptaszyny, obwieszczające swym śpiewem nadejście nowego dnia. Yuuko uwielbiała tę porę, gdy wszystko dopiero budziło się do życia. Również wtedy wymykała się z wioski, chcąc uniknąć krzywych spojrzeń oraz komentarzy, które mimo iż starała się ignorować, nawet w delikatny sposób odbijały na niej piętno. 

Czasami miała wrażenie, że jest na tym świecie zupełnie sama, mimo otaczających ją zewsząd ludzi. Nawet Mai, przyjaciółka praktycznie od dzieciństwa, nie potrafiła zrozumieć pewnych rzeczy, podążając śladami rodziców oraz przyjętych norm. Wiele razy słyszała, że nie wypada robić pewnych rzeczy, zwłaszcza kobiecie. Przez to też wiele razy powstrzymywała się od przewrócenia oczami, bezsilnego westchnięcia i oświadczenia, co na ten temat myśli. Wyjątkiem była Mai, przy której nie musiała się powstrzymywać, tak jak przy innych, starszych osobach, które i tak dość krzywo na nią patrzyły.

Gdy weszła do lasu, ogarnęła ją przyjemna cisza, zagłuszana jedynie delikatnym łamaniem gałązek i suchych liści, na które akurat nastąpiła. Zacisnęła mocniej dłonie na pakunku, gdy po jakimś czasie usłyszała szum wody. Lekki uśmiech wstąpił na jej usta, a ekscytacja wypełniła ciało, co zdarzało się za każdym razem, gdy docierała do tego miejsca. Za każdym razem przychodziła z nadzieją, że może tym razem uda jej się go zobaczyć, a może nawet porozmawiać i dowiedzieć się kim jest. Nie wierzyła w to co mówili o nim inni, w tym jej własna przyjaciółka. Skoro jest taki zły, dlaczego jeszcze jej nie zabił? 

Zatrzymała się w pół kroku, marszcząc brwi i czując, że coś jest nie tak. Serce niemal wyskoczyło jej z piersi, gdy do jej uszu dotarło warczenie czegoś, co znajdowało się dość blisko. Starając się zachować spokój, odwróciła powoli głowę, tym samym napotykając dzikie, złote ślepia, skradającego się do niej wilka. Jakim cudem wcześniej go nie zauważyła? Zaciskając mocniej drżące dłonie, odwróciła się do niego całym ciałem, dobrze wiedząc, że na ucieczkę nie ma co liczyć. Drapieżnik od razu by ją dogonił. Mimo to, zaczynając powoli się wycofywać, próbowała zrozumieć jak do tego w ogóle doszło. W tych lasach nie było wilków, ani innych niebezpiecznych zwierząt, więc nigdy nie nosiła ze sobą niczego do obrony. Gdyby wiedziała, że kiedyś skończy się to w ten sposób, na pewno by coś ze sobą wzięła, choć przez paraliżujący strach i tak nie zdołałaby tego użyć. 

Próbowała znaleźć jakieś wyjście z tej jakże beznadziejnej sytuacji. Jedynym ratunkiem były drzewa, na które umiała się wspinać, dzięki latom praktyki. Gdyby udało jej się na któreś wejść i jakimś cudem wrócić do wioski, zaśmiałaby się Mai prosto w twarz, za nazywanie jej wspinaczek czymś zupełnie niepotrzebnym. Było jedno ale. Wilk zaczął powoli się do niej zbliżać, przez co nie miała czasu ani na podbiegnięcie do któregoś z drzew, ani na szybką wspinaczkę, która mimo wszystko zajęłaby jej trochę czasu. 

Więc tak miał wyglądać jej koniec? Nie przez jakiegoś potwora, a przez zwykłego wilka na którego przypadkowo natknęła się w lesie? Gdyby nie paraliżujący ją strach, z pewnością by się uśmiechnęła, oczami wyobraźni widząc miny wszystkich, którzy myśleli inaczej. 

Wszystko inne przestało się liczyć, gdy całą swą uwagę skupiła na wielkim, czarnym wilku. Przez głowę przeszła jej myśl, dotycząca bólu który za chwilę poczuje. Bała się. Bała się bardziej niż w chwili, gdy dowiedziała się, że została sama. Śmierć rodziców bolała, jak bardzo więc będzie bolała jej własna? 

Przełknęła ślinę, gdy zwierzę w pewnym momencie się zatrzymało, dostrzegając coś, czego ona nie była w stanie. Musiałaby się odwrócić, lecz nie była w stanie choćby mrugnąć. Ciało odmawiało jej posłuszeństwa, jednak gdy drapieżnik niespodziewanie zaczął się wycofywać, by po chwili zniknąć z zasięgu jej wzroku, nie była w stanie uwierzyć w swe szczęście. Choć czy to aby na pewno było zwykłym zrządzeniem losu? 

— Ej, ty — Poczuła jak ciało ponownie się spina, na dźwięk nieznajomego, męskiego głosu, dochodzącego gdzieś z góry. Mimo iż strach nadal wypełniał jej umysł, nie bała się tak jak chwilę temu, mając do czynienia ze zwykłym zwierzęciem, z którym nie była w stanie się porozumieć. Gdy w końcu zdołała się uspokoić i odwrócić za siebie, dostrzegła znajomą sylwetkę, znajdującą się na jednej z gałęzi drzewa. Jasne kimono, czarne, charakterystyczne ślady na twarzy, która sama w sobie nie wyrażała większych emocji. Gdy brązowe oczy spotkały się z tymi o kolorze czerwieni, Yuuko poczuła jak resztki strachu momentalnie z niej ulatują, a nadzieja na nowo się zakorzenia. — Po co ciągle tu przychodzisz?

— To ty — Wyszeptała, kompletnie ignorując pytanie mężczyzny, który w odpowiedzi uniósł brew. Nie mogła uwierzyć, że miała na wyciągnięcie ręki osobę, którą pragnęła spotkać od tak dawna. Mai tym bardziej nie uwierzy, gdy tylko jej o tym opowie. Chociaż jakby się nad tym głębiej zastanowić, to z pewnością wpierw pośle ją do grobu za kolejne narażanie się, a dopiero potem raczy wysłuchać do końca.

— Oi, odpowiadaj jak się coś do ciebie mówi — Rzucił nieznajomy, niezbyt zadowolonym tonem, który podziałał na nią jak kubeł zimnej wody. 

— J-Ja... — Wydusiła, nie odrywając wzroku od mężczyzny, bojąc się, że gdy tylko to zrobi, ten zniknie, tak jak za pierwszym razem. Dlaczego nie mogła wypowiedzieć ani słowa? W końcu tak długo czekała na tę chwilę, tylko po to by własnoręcznie ją zniszczyć? 

Czerwonooki nie zmieniając miejsca ani pozycji, prychnął z niezadowoleniem, nie zamierzając dłużej czekać. Właściwie, w ogóle nie powinien był wdawać się z nią w rozmowę.

— Wynoś się stąd — Powiedział nieco spokojniejszym tonem, odwracając się do niej plecami, z zamiarem odejścia. Yuuko otworzyła szerzej oczy, a cały świat zdawał się odzyskać normalny rytm. 

— Za-Zaczekaj! — Podbiegła do drzewa na którym się znajdował. Nie mogła, nie chciała mu pozwolić znowu odejść, nie po tym jak w końcu nawiązali kontakt. Nie miała pojęcia co ją do tego pchnęło, ale chciała móc go poznać. Mimo iż nic o nim nie wiedziała, była pewna, że nie jest taki jak ci, którzy do tej pory ją otaczali. — Proszę, nie odchodź... Tyle czasu czekałam, by usłyszeć twój głos... By móc z tobą porozmawiać...

Nie miała pojęcia, że zdobędzie się na tak szczere wyznanie, i to już podczas pierwszej rozmowy, lecz sytuacja właśnie tego wymagała, a ona w ogóle się nie powstrzymując, mówiła to, co ślina na język przyniesie. Mężczyzna jednak nie odpowiedział, stojąc w bezruchu i wpatrując się w jakiś martwy punkt, co wyglądało tak, jakby bił się z myślami. W końcu dało się słychać westchnięcie, po którym Yuuko usłyszała coś, co wprawiło jej serce w szybszy rytm.

— Jeśli jeszcze raz tu przyjdziesz, zginiesz, niekoniecznie przez wilka — Oznajmił poważnym tonem, spoglądając na nią przez ramię. Jego oczy wydawały się promieniować czerwienią bardziej, niż kiedykolwiek, przez co poczuła lekki dreszcz niepokoju. 

Nie bała się go, będąc przekonana, że nie jest potworem, lecz nie była w stanie przełożyć tego na prawdziwe słowa. Nim się zorientowała, została sama, zupełnie jak tamtego dnia, gdy spotkali się po raz pierwszy. Mimo to, coś się zmieniło.

Wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu się znajdował, nie mogła powstrzymać cisnącego się na usta, delikatnego uśmiechu, spowodowanego tą jakże krótką rozmową.

𝚕𝚊𝚜𝚝 𝚖𝚎𝚖𝚘𝚛𝚒𝚎𝚜 || 𝚜𝚞𝚔𝚞𝚗𝚊 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz