Sen na Bezmiłość

50 21 0
                                    

"W poezji chodzi o to, by odsłonić duszę. Czasami po prostu trzeba stawić czoło demonom i dać im odejść. Czy to trudne stanąć przed tymi wszystkimi ludźmi? Jasne. Ale wiesz co? Myślę, że z poezją jest jak z muzyką: ludzie słuchają jej, by odszukać okruchy samych siebie. Chcą wiedzieć, że nie są sami"

Sandra Nowaczyk~ Friendzone

***

Od spotkania dwóch kobiet, minął niespełna jeden miesiąc. Przez cały ten czas, wpadły na siebie co najwyżej cztery, może pięć razy... Fakt ten, mógł wydać się nieco dziwny, zważając na to, iż jak się okazało, mieszkały zaledwie cztery przecznice od siebie, z czego same do końca nie zdawały sobie sprawy...

***

Camille, jak zresztą każdego dnia, wstała z samego rana i po naprawdę szybkim prysznicu oraz wypiciu pobudzającej dawki napoju bogów, popularnie zwanym kawą, wybiegła z mieszkania i skierowała się do restauracji, w której pracowała już blisko dwa lata. Miejsce to cieszyło się całkiem niezłą renomą wśród mieszkańców okolicy, toteż w środku praktycznie nigdy nie świeciło pustkami...

Weszła tylnym wejściem i od razu skierowała się w stronę pomieszczenia służbowego, z którego już po chwili wyszła przebrana w białą bluzkę i czarną, krótką spódniczkę. Związała włosy w luźnego koka i ruszyła w kierunku głównej sali, aby wraz z innymi kelnerami, przygotować ją na przybycie gości.

Około godziny szesnastej, kiedy ruch w "La Fleur de Paris" trochę zmalał, do restauracji weszła szczupła kobieta. Ubrana była w beżowy trench coat i czarny, nieskomplikowany beret, który idealnie komponował się z pasmami jej jasnych włosów, opadających kaskadami na ramiona przedstawicielki płci pięknej. Podeszła ona do jednoosobowego stolika i usiadła przy nim, zdejmując z siebie płaszcz.

Widząc nowego gościa, kelnerka podeszła do niej z delikatnym uśmiechem na ustach, trzymając w ręce kartę dań.

- Dzień dobry...- powiedziała, a jej uśmiech poszerzył się, kiedy zobaczyła siedzącą przed sobą Emily- Och... To ty...- stwierdziła z wyczuwalną nutą radości w głosie- Co ciebie tutaj sprowadza?- zapytała.

- Cześć- odpowiedziała, szeroko się uśmiechając- Stwierdziłam, że dość dawno się nie widziałyśmy, więc postanowiłam przyjść i sprawdzić, co u ciebie słychać...- dodała, odwracając twarz w jej stronę. Nie mogła zaprzeczyć, że polubiła Camille od spotkania w tamtej kawiarni. Jej pogodę ducha, uprzejmość, chęć niesienia pomocy potrzbującym...

- To bardzo miłe z twojej strony- przyznała z uśmiechem- Chciałabyś może coś zamówić?- spytała, podsuwając jej menu- A może przynieść tobie coś do picia?- zaproponowała, wyciągając z kieszeni fartucha, mały notes i długopis.

- Hm... W takim razie poproszę może...- zaczęła się zastanawiać, przeglądając kartę dań- Sałatkę z kurczakiem i herbatę owocową- powiedziała, po chwili, zamykając menu.

- Sałatka z kurczakiem i jedna herbata owocowa- powtórzyła, zapisując jej zamówienie- Oczywiście... Za jakieś piętnaście minut, powinnaś dostać swoje jedzenie- dodała, odrywając kartkę z zapiskami i ruszyła w kierunku kuchni, aby przekazać ją kucharzom.

- Dziękuję- powiedziała z uśmiechem i oparła podbródek na dłoniach, przyglądając się odchodzącej kobiecie.

- A tak swoją drogą, jak idą tobie poszukiwania nowej pracy?- zagadnęła, przystając na chwilę przy stoliku Emily.

- Całkiem dobrze- odpowiedziała szczerze- Tydzień temu udało mi się zatrudnić w jednym z butików, niedaleko stąd... Bardzo miła atmosfera, dobrze płatna posada... Właściwie wszystko, co pozwala na przyzwoite życie- dodała, wzruszając ramionami.

- To cudownie... Wiedziałam, że dasz sobie radę- powiedziała ze szczerą radością, kładąc dłoń na jej ramieniu. Słysząc, że posiłek Emily jest już gotowy, podeszła do specjalnie wyznaczonego miejsca i odebrała go, przynosząc go po chwili blondwłosej- Smacznego- dopowiedziała z uśmiechem, wracając na swoje stałe stanowisko.

- Dziękuję... Camille?- zapytała, kiedy ta zaczęła odchodzić- Chciałabyś się może gdzieś, kiedyś wybrać?- spytała, patrząc na nią z niepewnością w oczach.

- Właściwe, to czemu nie... A gdzie konkretnie chciałabyś pójść?- dopytała, odwracając się do niej przodem.

- Bo wiesz... Ostatnio tak sobie myślałam, że może... To znaczy bardzo zależałoby mi na tym, żeby...- zaczęła się plątać w swoich słowach, nawet nie wiedząc, dlaczego.

- Spokojnie... Nie musisz się tym aż tak denerwować- odparła z cichym śmiechem- Weź głęboki oddech i po prostu powiedz to, co masz na myśli- uśmiechnęła się do niej zachęcająco.

Emily posłuchała jej rady i wzięła głęboki wdech, po chwili wypuszczając przeciągle powietrze z płuc.

- No bo... Ostatnio zainteresowałam się trochę kuchnią włoską i zastanawiałam się, czy nie chciałabyś wpaść kiedyś do mnie i ocenić, czy w ogóle się do tego nadaję?- zapytała już bardziej spokojniejsza, chociaż w środku aż cała drżała z niepewności. Pytanie tylko, dlaczego? Przecież widziała Camille zaledwie kilka razy... Chociaż musiała przyznać, że z każdym następnym spotkaniem, czy też zwykłym widzeniem się, czuła się nieco inaczej. Lepiej, ale inaczej...

Szatynka popatrzyła na nią, unosząc delikatnie kącik ust. Może nie znała kobiety zbyt dobrze, ale intuicja jej podpowiadała, że nie jest raczej seryjną morderczynią, która tylko czeka, aż Camille straci czujność i wtedy uderzy.

- Tak właściwie, to w sobotę wieczorem mam czas, mogłabym wtedy się z tobą zobaczyć...- odparła, biegnąc zaraz do następnego stolika, aby powitać starsze małżeństwo, które planowało spędzić to czwartkowe późne popołudnie, przy rocznicowym obiedzie.

- Dobrze... Sobota wieczorem- powtórzyła pod nosem, aby zapamiętać dokładnie tę informację. Spojrzała ostatni raz na kelnerkę i zabrała się za spożywanie swojego posiłku.

Skończyła jeść po parunastu minutach. Wyciągnęła wtedy z torby jakiś notesik i ołówek, zapisując po chwili na jednej z kartek adres, pod którym zamieszkiwała, aby Camille wiedziała, gdzie powinna się udać. Podniosła się, narzucając na siebie płaszcz oraz beret, i położyła pieniądze wraz z kartką z adresem na stole, po czym opuściła restaurację.

Młoda pracownica podeszła do stolika, przy którym jeszcze niedawno siedziała Emily. Schowała pieniądze do małej torebki przy pasie i zmarszczyła lekko brwi, kiedy ujrzała tam również kawałek papieru. Uniosła go na wysokość oczu, lustrując wzrokiem napisaną na nim wiadomość: "Rue Mouffetard 1547. Możesz wpaść około dziewiętnastej. Do zobaczenia, Emily"

Uśmiechnęła się mimochodem do samej siebie i wsadziła kartkę do tylnej kieszeni spódniczki, wracając niedługo potem do swojej pracy. Ostatniego gościa obsłużyła około godziny dwudziestej pierwszej. Dopiero wtedy mogła pójść się przebrać i ruszyć w drogę powrotną do domu. Z restauracji wyszła niecałe pół godziny później, żegnając się uprzednio z resztą pracowników.

Nie minęło nawet dwadzieścia minut, a szatynka znajdowała się już w wygodnym fotelu, z kubkiem ulubionej herbaty w dłoniach. Wpatrywała się z minimalnym uśmiechem w szybę, o którą uderzały co jakiś czas, krople listopadowego deszczu. Jej myśli były skupione wokół tej konkretnej, szczupłej blondynki, która tak bez zapowiedzi, pojawiła się parę godzin temu w "La Fleur de Paris". Jedna kwestia ją dręczyła i nie dawała spokoju... Dlaczego Emily tak bardzo się stresowała, pytając ją o zwykłą kolację?

Z cichym westchnieniem upiła kolejnego łyka ciepłego napoju. Półmrok panujący w pokoju kobiety, rozświetlała tylko jasnoniebieska poświata jesiennego Księżyca.

✧ ུ۪۪⸙𝓣𝓱𝓮 𝓜𝓸𝓸𝓷 𝔀𝓲𝓵𝓵 𝓱𝓮𝓵𝓹 𝓾𝓼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz