,,Nadzieja jest najcennienszą towarzyszką życia"
~Jean-Paul Sartre
------------------------------------------------------------
Mineło kilka dni od ostatnich wydarzeń. Snape czuje się coraz lepiej i za parę dni będzie mógł wrócić do szkoły. Na razie odpoczywa w domu. Za oknem powoli robi się biało, a temperatura spadła już poniżej zera. Nie moge uwierzyć, że za kilkanaście dni już święta. Ten rok przeleciał mi niesamowicie szybko. Stałam na korytarzu, oparta o parapet i wpatrywałam się w widok za oknem. Śnieg delikatnie pruszył, a słońce opatulało swoimi promieniami, które choć nie dawały za dużego ciepła, powodowały u mnie pewnego rodzaju spokój. Dzięki nim mała warstwa śniegu, która wytworzyła się na ziemi mieniła się jakby była opsypana brokatem. Płatki spadające z nieba również błyszczały co dawało naprawdę piękny widok.
- O hej Mad. - odwróciłam się i zobaczyłam Hermionę. Stała z uśmiechem na twarzy i pogodną miną. Nie rozmawiałam z nią od tamtych wydarzeń. Rano jedynie jej podziękowałam, a ona parę razy spytała co u Snape'a. - Nie widziałaś może gdzieś Harrego?
- Nie, nie widziałam. A coś się stało? - zapytałam z małym zaniepokojeniem.
- Kurczę. Mieliśmy iść do Hagrida, a teraz Ron jest zajęty, a Harrego gdzieś wcieło. Zaraz. Może ty ze mną pójdziesz? - popatrzyła się na mnie z błagającym wyrazem twarzy. Nigdy nie byłam u Hagrida. Tylko kilka razy widziałam go w Wielkiej Sali. Z resztą. Ciężko by było go tam nie widzieć. Chłop jest naprawdę ogromy. Po chwili zastanowienia postanowiłam się zgodzić na propozycję Hermiony.
- W sumie. Czemu nie. - na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech i obie szybkim krokiem ruszyłyśmy do jego chatki, która znajdowała się niedaleko zamku.
***
- I wtedy o mało co mnie nie przygniótł. - opowiadał Hagrid. Mówił o jednej ze swoich wędrówek z bratem Graupem. Nigdy go nie spotkałam i byłam naprawdę zdziwiona, że ma brata. I to jeszcze olbrzyma. - Uwierz mi. - te słowa skierował do mnie. - Może i jestem wielki, ale Graup, to prawdziwy olbrzym i pewnie gdyby na mnie wtedy spadł, nic by ze mnie nie zostało. - razem z Hermioną się zaśmiałyśmy , po czym wzięłam łyk herbaty. Dobrze mi tu było. Poczułam taką ciepłą rodzinna atmosferę. Mimo, że na dworze było biało, a mróz coraz bardziej dawał o sobie znać, w chatce Hagrida było ciepło i przytulnie. On sam był naprawdę przesymaptyczny. Na początku może wzbudzał u mnie postrach i małe przerażenie, ale tak naprawdę to zabawny i wrażliwy człowiek. Od kilku godzin opowiadał nam o swoich przygodach, które naprawdę mnie ciekawiły. Przeżył naprawdę wiele i przy nim moje życie było okropnie nudne.
- Może teraz ty opowiesz mi coś o sobie? - spojrzał się na mnie z uśmiechem. - Podobno jesteś niezła z eliksirów. Profesor Slughorn pewnie już cię wyczaił co?
- Właśnie, a propo eliksirów. Zapomniałam zanieść moje wypracowanie. Mad poczekasz na mnie tu? To zajmnie tylko chwilkę. - dziewczyna wyglądała na naprawdę przejętą co mnie trochę rozbawiło.
- Pewnie, idź. - odpowiedziałam z uśmiechem i patrzyłam jak szybkim krokiem rusza do Hogwartu po wypracowanie. Zadziwiała mnie swoim zamiłowaniem do nauki.
- Jesteś bardzo podobna do swojego brata wiesz? Hardin prawda? - po tych słowach znieruchomiałam. Żaden z nauczycieli nie wiedział, że mój brat tu chodził. A przynajmniej nie wspominali o tym. Skąd więc Hagrid o nim wiedział? I jeszcze znał jego imię.
CZYTASZ
I hate because i love
FanfictionMiędzy miłością, a nienawiścią jest cienka granica, którą my niepostrzeżenie zaczeliśmy zacierać... ● Opowieść wciąż jest w trakcie poprawek ●