Kiedy wyznaje Ci swoje uczucia

240 23 0
                                    

Obi

Rozchorowałaś się i leżałaś w łóżku. Twoje pokojówki zajmowały się Tobą, jednak to, co najbardziej Ci przeszkadzało, to nuda. Miałaś dość ciągłego poprawiania poduszek i zmieniania ręcznika. Chciałaś z kimś porozmawiać.

- Huh... - Westchnęłaś. Nagle usłyszałaś pukanie w okno. 

Rozejrzałaś się dookoła i zobaczyłaś, że wreszcie w Twojej komnacie nie ma żadnej służącej. Rozsunęłaś zasłonę, a za szybą ujrzałaś Obiego.

- Obi! - Krzyknęłaś zaskoczona na powitanie. 

- Ćsiii! - Zakrył Ci usta dłonią. - Nawet nie wiesz, ile czasu mi zajęło przemknięcie się tutaj. Rozciągnął się i rozejrzał po pomieszczeniu. - A więc tak wygląda Twoja komnata. 

- Tak się cieszę, że Cię widzę, Obi. - Uśmiechnęłaś się. Mężczyzna odwrócił się w Twoją stronę i odwzajemnił uśmiech. 

- Jak się czujesz? - Spytał z wyraźną troską w głosie.

- Całkiem dobrze, jeszcze trochę mi się kręci w głowie, ale przyznam się szczerze, że dopóki się nie pojawiłeś, to umierałam z nudów! - Zachichotałaś. 

Przegadaliście tak parę chwil, dopóki nagle nie zasłabłaś.

- Mam Cię. - Obi złapał Cię zanim upadłaś. Wasze twarze były bardzo blisko. - Pomogę Ci się położyć. 

Chciałaś protestować, mówiąc, że wszystko jest w porządku, ale pod jego nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem, skapitulowałaś i potulnie położyłaś się do łóżka. Obi zaś okrył Cię kołdrą aż po samą szyję. 

- Nie odchodź jeszcze, Obi. - Złapałaś go za palec u ręki, gdy ten chciał opuścić Twoją komnatę. - Zostaniesz ze mną, dopóki nie zasnę? - Mężczyzna spojrzał na Ciebie zaskoczony, ale się zgodził. Usiadł tuż przy Twoim łóżku i trzymał Cię za rękę. - Dziękuję.

Zamknęłaś oczy i już po chwili powoli odpływałaś w krainę snów, gdy nagle poczułaś coś na swoim czole. To Obi złożył na nim swój pocałunek.

- Kocham Cię, [Imię]. - Otworzyłaś oczy. - Słyszałaś to? - Mężczyzna cofnął się przerażony.

- Uhm. Ja Ciebie również kocham, Obi. - Uśmiechnęłaś się do niego promiennie.

Mihaya

Przechadzając się po rynku, Mihaya nagle usłyszał znajomy głos.

- Nie. Proszę mnie puścić. - Odmawiałaś natarczywemu młodzieńcowi, który próbował Cię uwieść.

- No, no, no... Nie bądź taka. Uwierz mi, że ze mną będzie Ci dobrze. - Zachęcał Cię obcy.

Na próżno starałaś się wyswobodzić od jego dotyku. Jegomość był całkiem silny pomimo swojej wątłej postury. Nagle poczułaś, jak ktoś obejmuje Cię od tyłu ramieniem i bierze Cię w swoje objęcia.

- Co ty robisz mojej ukochanej? - Rozszerzyłaś oczy i spojrzałaś na swojego wybawcę. To był nie kto inny, jak Mihaya. Po wyrazie jego twarzy, widziałaś, że był poirytowany. 

- Tsk. Koleś, odwal się, nie widzisz, że pierwszy ją znalazłem? - Zauważyłaś, jak Twój wybawiciel zaciska pięści. - A poza tym... - Nie dosłyszałaś, co chciał powiedzieć, gdyż Mihaya porządnie go zdzielił w twarz. Jegomość wylądował na ziemi i złapał się za krwawiący nos. - Jak śmiesz! - Wokół Was zebrała się duża grupka gapiów. - Zapamiętam to sobie! - Wskazał na Was palcem, po czym szybko uciekł. 

- Dziękuję, Mihaya. - Mężczyzna nadal trzymał Cię w swoich ramionach. - Mihaya? - Zapytałaś. Jeszcze nigdy nie byłaś z nim tak blisko. Nie, żeby Ci to przeszkadzało - przeciwnie, również go objęłaś, wykorzystując sytuację.

Akagami no Shirayuki-hime - ScenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz