Jestem Stepchanie Smith, powinnam teraz powiedzieć, że mam 17 lat i mieszkam w niedużym miasteczku z rodziną, ale to takie zwykłe, typowe i każda książka mogłaby się tak zacząć. Tylko jakby tu zacząć tą historię? Dużo o tym myślałam, pytałam, szukałam lecz nic mi nie przychodziło do głowy więc jednak typowe ,,nazywam się" ,,robię to i to" i ,,mieszkam z rodziną w małym miasteczku" byłoby łatwiejsze ale jak mówiłam to nie może być zwykłe.
Więc może zacznę tak: moje życie nie jest ciekawe i powiedziałbym nawet, że troszkę nudne. Chodzę do nudnej szkoły, mam nudny pokój trochę sie boję, że ja mogę być nudna ale to nie istotne
Siedziałam na łóżku przy otwartej szafie kiedy usłyszałam jak mama krzyczy z dołu, żebym zeszła na śniadanie. Z niechęcią zwlokłam się z łóżka. Gdy dotknęłam zimnych kafelków podłogi kuchni moimi gołymi stopami od razu przeszedł mnie zimny dreszcz gdzie zwykle ich nie miewam, mama lekko zdziwiona widząc mnie jeszcze w piżamie zmarszczyła brwi ale nie odezwała się słowem. Moja rodzicielka zawsze wstawała przede mną żeby obudzić mnie w razie czego lub przynajmniej przypilnować mnie żebym cokolwiek zjadła przed wyjściem do szkoły. Szczerze podziwiałam tą kobietę. Zajmuje się domem, pracuje w szpitalu a do tego samotnie wychowuje córkę od dziesięciu lat. Czasami zastanawiam się jak ona sobie z tym wszystkim radzi sama. Mój tata zostawił nas jak miałam siedem lat. Pewnego dnia wyszedł z domu i już nie wrócił.
-A, ty jeszcze w piżamie? - powiedziała przekładając kolejnego naleśnika na talerz.
- Tak jakoś, nie mogłam się zdecydować co do wyboru ubrań - mówiłam w trakcie tego jak usiadłam na krześle przy stole.
Po chwili poczułam piękny zapach naleśników z dżemem kiedy mama postawiła mi je przed nosem. Zbierając niesforne włosy w luźny kok, żeby jakiś włos nie wkradł mi się do naleśników. Mama która usmażyła już wszystkie naleśniki usiadła ze mną do stołu i też zabrała się za jedzenie.
Kiedy zjadłam wstałam od stołu żeby odłożyć talerze odwróciłam się i pognałam w stronę schodów gdy zauważyłam że jest tak późna godzina.
-Dlaczego mi nic nie mówisz mamo! - Kobieta tylko uśmiechnęła sie lekko i popatrzyła na mnie bokiem.
Wpadłam szybko do pokoju przypominając sobie, że jeszcze do tej pory nie wybrałam żadnego stroju do szkoły. W mgnieniu oka wybrałam jakąś szarą bluzę i dżinsy. Pognałam w stronę toaletki, żeby szybko rozczesać włosy i zrobić szybki makijaż. Zaraz potem złapałam za plecak i zbiegłam ze schodów. Pocałowałam jeszcze mamę policzek, chwyciłam za rąbek kurtki i szybko otworzyłam drzwi na dwór.
Natychmiast poczułam jak świeże powietrze dotknęło moich policzków, kiedy popędziłam w kierunku przystanku, na którym miałam mieć za chwilę autobus. Popatrzyłam na zegarek i przyśpieszyłam w biegu kiedy moje trampki postanowiły się zbuntować wraz z rozwiązaną sznurówką, o którą oczywiście musiałam się potykać. Po drodze potrąciłam chyba trzech przechodni w tym jakiegoś gościa z zarostem i w idealnie dopasowanym garniturze. To było trochę dziwne w tej dzielnicy Nowego Yorku, ale nie zastanawiałam się nad tym długo, bo po chwili wróciłam do biegu. Jak można się było spodziewać mimo moich wszelkich starań nie zdążyłam na swój autobus.
Więc jedynym wyjściem, które mi pozostało była wędrówka pieszo. Zmęczona biegiem, człapałam trampkami po zimnym chodniku w stronę szkoły. Na moje nieszczęście musiała nadchodzić burza przez co jeszcze bardziej zniechęciłam się do dzisiejszego dnia. Kiedy zobaczyłam jak szybko ciemne chmury pędzą w moją stronę podkręciłam tępo i w mgnieniu oka moje włosy się rozczochrały. Niedługo po tym jak przyśpieszyłam kroku dotarłam do szkoły. Kiedy weszłam do budynku odrazu zauważyłam, że Daphne stoi przy swojej szafce i ogląda się w lusterku, podeszłam do niej i lekko szturchnęłam ją w ramię żeby zwróciła na mnie uwagę. Zwykle gdy ,,zajmuję się sobą" nie zważa na innych ale ja już do tego przywykłam.
- No nareszcie! - powiedziała odwracając się do mnie z gwałtownym ruchem ręki - Ile można na ciebie czekać!? Wiesz jak mi się nudziło!? Dlaczego cię nie było na pierwszej lekcji? Ominęła cię kartkówka z matematyki.
- W skrócie? Zaspałam i spóźniłam się na autobus.
- W porządku. Pomogę ci się ogarnąć - dodała lekko odgarniając moje poczochrane włosy z ramienia - Nawet nie zapytała tylko stwierdziła i podciągnęła mnie trochę bliżej szafki. Kiedy zaczęła wyjmować z szafki szczotkę, błyszczyki i chyba ze dwie paletki - jedną do konturowania a drugą z cieniami do oczu - trochę sie zdziwiłam. Zawsze wiedziałam, że Daphne nie ruszy sie z domu bez zapasowego tuszu do rzęs albo szczotki ale co ją natchnęło żeby trzymać wszystkie te rzeczy w szkolnej szafce? Potem zaczęła molestować moją twarz tym wszystkim - Już - odezwała się po chwili a ja zobaczyłam sie w małym lusterku na drzwiczkach od szafki.
- Jak zwykle niesamowicie - stwierdziłam już nawet nie zaskoczona widokiem pięknie ułożonych włosów i delikatnego makijażu. Tak jak lubię.
-Dzięki, dopiero się uczę.
-Nie no co ty, tylko na tym skorzystam.
-W sumie to tak-wypaliła zaśmiałam się pod nosem gdy już miałyśmy zacząć kolejną rozmowę lecz głuchy dzwonek na lekcje nam przeszkodził.
W połowie lekcji słońce zaczęło prażyć, a że nasza szkoła nie ma w koło siebie, żadnych drzew to cały budynek się okropnie nagrzał, było bardzo duszno a ja pierwszy raz pożałowałam co do wyboru garderoby. Zaraz jak skończyły się lekcje wypadłam z klasy A reszta uczniów pognała razem ze mną w stronę drzwi wyjściowych i w mgnieniu oka poczułyśmy jak świeże powietrze dociera do naszych płuc.
-Czy ty wiesz co ostatnio zrobił Spider-man!- krzyknęła a ja się wzdrygnęłam i głęboko odetchnęłam
-Po pierwsze nie, nie wiem ale pewnie zaraz się dowiem, a po drugie czy ty musisz się tak drzeć-odpowiedziałam z irytacją do przyjaciółki na co ta wywróciła oczami i dokończyła.
-Podobno ubiegłej nocy chcieli obrabować bank ale on tam poszedł i zaczął z nimi walczyć i wtedy, boom i baam i już gości nie było, ale podobno mieli jakąś super broń którą sami zrobili i...
-Hej, spokojnie bo powietrza mi tu nie nabierasz, widziałam tą akcje, w sensie mówili o niej w telewizji-przerwałam brunetce widząc jak bardzo się przejeła. Ta widocznie zdziwiona pokiwała tylko głowąSzłyśmy tak w stronę domu mojego i Daphne jej dom był po drodze więc kawałek musiałam iść sama, szłyśmy w ciszy lecz nie była to taka niezręczna cisza po prostu szłyśmy ciesząc się nawzajem swoja obecnością. Kiedy doszłyśmy do domu dziewczyny odwróciła sie do mnie
- PA - powiedziała, podeszła i mnie uściskała.
- Pa pa - uśmiechnęłam się oddając uścisk, Daphne otworzyła drzwi do swojego domu a ja jeszcze przez sekundę patrzyłam na budynek. Odwróciłam się i szłam w dalszą drogę do domu, pogoda nadal była upalna a ja podciągnęłam rękawy od bluzy. Jeszcze chodziłam tak chwile po chodniku w stronę domu do póki nie poczułam czegoś twardego w środku mojego buta szłam jeszcze chwilę, żeby znaleźć sie w cieniu jakiegoś budynku i oparłam sie o ścianę jednego z nich w jakiejś uliczce, żeby sprawdzić co mi dokucza w bucie, zdjęłam go i wytrzepałam małego kamyczka, założyłam go znowu i kiedy odwracałam się by ruszyć w dalszą drogę usłyszałam czyjś zachrypnięty gruby głos za plecami
- Co tu robisz taka sama?-powiedział podchodząc bliżej a ja wytrzeszczyłam oczy i powoli odwróciłam sie mówiąc.
- Niech cię to nie interesuje.
- Och a właśnie przeciwnie, nie podwieść cię gdzieś? - odwróciłam się znowu do muru budynku a on zmusił mnie żebym się o niego oparła.
- Nie, poradzę sobie sama- zaprotestowałam a on podszedł bliżej i dotknął mojej talii.
_____________________________________________________________
Cześć to znowu ja, ale tym razem z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że się wam spodoba i do następnego rozdziału!
-TandLlove
CZYTASZ
𝓘 𝓭𝓸𝓷❜𝓽 𝓴𝓷𝓸𝔀 𝓱𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓼𝓪𝔂 𝓲𝓽|| Peter Parker
RomanceStephanie Smith jest niczym nie wyróżniającą się Nowojosrską nastolatką. Jej życie diametralnie zmienia się po poznaniu pewnego nieśmiałego chłopaka z tajną drugą tożsamością. Czy dziewczyna odkryje tajemnice przyjaciela? Może okażą się one mrocznie...