Rano obudziłam sie z wielkimi worami pod oczami i miałam tyle korektora na twarzy, że osoba patrząca na mnie mogła by śmiało stwierdzić, że nakładałam to szpachlą do cementu. Zjadłam szybkie śniadanie po czym włożyłam sprane, czarne trampki i chwyciłam materiałową torbę, żeby zaraz wyjść z mieszkania do szkoły. Było dosyć wcześnie, ale ja chciałam jeszcze zajść po najlepsze kanapki w mieście do pana Delmara. Wyszłam w słuchawkach z bloku i zwróciłam się w stronę sklepu mając na sobie dżinsy i zielonkawy sweter z wyciągniętym kołnierzykiem od białej koszuli. Skręciłam za budynek i otworzyłam drzwi do sklepu.
- Dzień dobry - Rzuciłam kierując się w stronę regału z krakersami.
- Smith, dawno cie tu nie było - Powiedział sklepikarz na co ja się uśmiechnęłam.
- Ma pan rację, dawno mnie nie było - Odparłam gdy ten zaczął obsługiwać kolejnego klienta - No nie, nie ma krakersów? - Powiedziałam zawiedziona.
- Nie, niestety nie, ale muszę ci powiedzieć, że kanapek chwilowo też nie będzie, bo bułki nam się skończyły - Stwierdził pan Delmar ze smutkiem.
- Och... no dobrze najwyżej przyjdę po lekcjach - Rzuciłam i zwróciłam sie w stronę drzwi - Do widzenia!
- Do widzenia.
Wyszłam ze sklepu skierowałam się w stronę szkoły. Po chwili już byłam przy bramie budynku. Weszłam do niego spokojnie poprawiając plecak zawieszony na moim ramieniu. Nie zauważając Daphne zdziwiłam się, bo zwykle dziewczyna była przede mną w szkole. Nie przykuwając do tego zbytniej uwagi podeszłam do swojej szafki i wyjęłam z plecaka plan lekcji. Mieliśmy pierwszą fizykę, sprawdzian, do którego się wczoraj uczyłam. Nie byłam za dobra z tego przedmiotu tak samo jak z chemii a z reszty przedmiotów ścisłych byłam nawet niezła, i miałam nadzieję, że test mi nieźle pójdzie.
Weszliśmy do klasy a Daphne dosłownie wbiegła do niej razem z dzwonkiem, usiadła koło mnie zdyszana a ja patrzyłam na nią badawczo z lekkim rozbawieniem.
- Nic nie mów - Wyprzedziła mnie dziewczyna unosząc wskazujący palec do góry.
- Nie odezwałam się ani słowem - Stwierdziłam oburzona unosząc obie ręce w geście obronnym. Ta tylko przewróciła ignorancko oczami na co ja cicho prychnęłam i czekałam aż nauczycielka rozda testy.
- Dobrze, a więc na test macie całą lekcje. Mam nadzieję, że się uczyliście no i co powodzenia! - Powiedziała nauczycielka.
W końcu zadzwonił dzwonek na co ja otworzyłam szeroko oczy, bo zostały mi jeszcze trzy zadania więc zaznaczyłam szybko kilka przypadkowych odpowiedzi i zgarnęłam kartkę z ławki, żeby w natychmiastowym tempie oddać ją nauczycielce. Odłożyłam sprawdzian na biurko nauczycielki po czym uśmiechnęłam się do niej i wyszłam na szkolny korytarz. Następnie razem z Daphne podeszłyśmy do naszych szafek i wyjęłyśmy z nich kilka książek. Niedługo potem zadzwonił dzwonek na następną lekcje a my weszłyśmy do sali od chemii. Usiadłam z nią razem w ostatniej ławce przy oknie, a nauczycielka zaczęła dyktować temat zapisując go na tablicy. Patrzyłam jak Daphne w ogóle nie uważa i bazgra coś w zeszycie. Ja w przeciwieństwie do niej uważałam.
- Flash, podaj mi wzór sumaryczny tlenku glinu. - Powiedziała kobieta wskazując na niezbyt zajmującego sie lekcją chłopaka.
-Ym... To będzie H2O? - odparł na co cała klasa wybuchła śmiechem a ja parsknęłam pod nosem słysząc absurdalną odpowiedź.
- Już, Już - Uspokoiła nas nauczycielka - To może Parker.
- Tak, to będzie Al3O2.
- Bardzo dobrze - Stwierdziła nauczycielka a ja się chwilę zastanowiłam i bez namysłu się wtrąciłam.
- Przepraszam ale to chyba nie tak. Powinno być Al2O3. - Powiedziałam na co wszystkie oczy uczniów zwróciły sie w moja stronę. Boże, Stepchanie czy ty czasami nie umiesz się zamknąć? Naprawdę?
- Faktycznie. - Odparła nauczycielka odwracając się do tablicy a potem znowu do mnie. Ja się jak zwykle głupkowato uśmiechnęłam i wróciłam do notowania zadań. Pani jeszcze coś dyktowała a ja czułam czyjś wzrok na sobie więc rozejrzałam sie po klasie i okazało się, że byłam obserwowana przez Petera. Gdy chłopak zobaczył, że widzę jak się na mnie gapi odwrócił szybko wzrok i spojrzał w swój zeszyt. Ja mu się chwile przyglądałam lekko uśmiechając się. Potem obróciłam się w stronę tablicy a przypominając sobie te jego wielkie brązowe oczy zatopiłam się w myślach. Zwykle kiedy byłam na chemii nie zauważałam Petera. Znaczy oczywiście był najbardziej aktywny na lekcji ze wszystkich i cały czas rozwiązywał zadania ale nie przykuwałam do niego zbytniej uwagi.
- Okej, czy ty mnie wogóle słuchasz?! - Powiedziała brunetka wyrywając mnie z transu. Okazuje się, że cały czas do mnie mówiła.
- Ym... nie bardzo, możesz powtórzyć? - zapytałam na co ta przewróciła oczami.
- Mówiłam, że w sobotę Liz robi imprezę może byś wpadła?
- Och... ja sama nie wiem, rozumiesz w poniedziałek kartkówka z historii, jeszcze... - Chciałam dokończyć swoją wymówkę ale dziewczyna mi przerwała.
- Daj spokój Stef zawsze się tak tłumaczysz kiedy nie chcesz gdzieś iść. Nie musisz wymyślać beznadziejnych wymówek, rozumiem - Odparła na co ja sie lekko zdziwiłam.
- Naprawdę? - Zapytałam.
- Oczywiście, że nie co ty sobie myślisz, że ja tam sama będę siedziała? Masz tam przyjść i tyle. Żadnych wymówek. - Wyskoczyła dziewczyna tym samym niszcząc moje marzenia o pozostaniu w domu czytając książki pod kocem.
- Ale ja sama nie wiem czy mam ochotę Daf ... - Dziewczyna już miała mnie kolejny raz namawiać lecz na moje szczęście zadzwonił dzwonek na przerwę - Wstałam od ławki słysząc jak pani dyktuje pracę domową. Wzięłam plecak do ręki i zarzuciłam na plecy wychodząc z sali. Reszta lekcji minęła spokojnie, a ja już się nie mogłam doczekać kanapek u pana Delmara. Pożegnałam się z Daphne i wyszłam ze szkoły kierując się do sklepu. Jak na złość musiał padać deszcz a ja dziękowałam sobie, że miałam przy plecaku parasolkę, rozłożyłam ją i skierowałam się w stronę sklepu. Minęłam kilka uliczek, przeszłam przez ulice i otworzyłam drzwi do sklepu.
- Dzień dobry! - Powiedziałam wchodząc.
- Dzień dobry, co dla ciebie? - Odparł pogodnie sklepikarz. A ja podeszłam do lady złożyć zamówienie. Kiedy pan Delmar robił mi pycha kanapkę ja szukałam krakersów za regałem. Usłyszałam Dźwięk dzwonka, który miał informować, że ktoś przyjdzie do sklepu i podniosłam głowę, żeby zobaczyć kto to i nie zgadniecie, ale to był Parker wymienili się zdaniami z właścicielem sklepu a ja nie wiem dlaczego, ale lekko ukryłam sie za regałem obserwując chłopaka.
- Kanapka już jest Smith - stwierdził sprzedawca a ja podeszłam do lady wymieniając się przy tym uśmiechem z Peterem - zapłaciłam i odebrałam jedzenie z rak sklepikarza. Czemu to było dla mnie takie żenujące? Skierowałam pytanie do samej siebie kierując sie do drzwi wyjściowych.
- Do widzenia! - Żuciłam i wyszłam ze sklepu idąc w stronę domu przy okazji zajadając się kanapką.
***
Weszłam do bloku już z samymi krakersami w torbie i otworzyłam kluczami dom w słuchawkach.
- Wróciłam mamo! - krzyknęłam a kobieta pojawiła się zza rogu kuchni.
- Hej, jak było w szkole?
- Ym... nawet dobrze, w sumie to tak jak zwykle - Stwierdziłam odkładając buty i torbę na półkę.
- Niedługo będzie obiad. - powiedziała przelotnie mama idąc do kuchni.
- Okej - odparłam idąc do pokoju. Przymknęłam drzwi i rzucając torbę na łóżko wyjęłam kilka książek i usiadłam przy biurku zaczynając pracę domową. Nie było mi dane jej dokończyć, bo mój telefon zaczął wibrować. Zdjęłam z kolana zeszyt i popatrzyłam na urządzenie. Daphne a któż by inny. Przesunęłam słuchawkę i przyłożyłam telefon do policzka.
- Halo?
- Stepchanie, no po prostu nie uwierzysz...
CZYTASZ
𝓘 𝓭𝓸𝓷❜𝓽 𝓴𝓷𝓸𝔀 𝓱𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓼𝓪𝔂 𝓲𝓽|| Peter Parker
RomanceStephanie Smith jest niczym nie wyróżniającą się Nowojosrską nastolatką. Jej życie diametralnie zmienia się po poznaniu pewnego nieśmiałego chłopaka z tajną drugą tożsamością. Czy dziewczyna odkryje tajemnice przyjaciela? Może okażą się one mrocznie...