Rozdział 3.

41 1 0
                                    

Czułam jego ciepły oddech na policzkach, a z tej perspektywy jego oczy wydawały się jeszcze piękniejsze. Czułam jakbym straciła rozum, jakby czas stanął w miejscu. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Kiedy poczułam dotyk jego dłoni na ramieniu momentalnie wybudziłam się z tego transu.

- Musimy się pospieszyć. Za godzinę mam kolejną sesję panie Fabio. – skłamałam odsuwając się szybko i chwyciłam aparat.

Fabio spojrzał na mnie z zawadiackim uśmieszkiem i niebezpiecznym błyskiem w oku, po czym skinął głową i stanął pod ścianką. Przez następne piętnaście minut instruowałam go jak ma się ustawić, aby zdjęcia wyszły odpowiednio dobre, chociaż wiedziałam ze nie było to potrzebne, bo on wyglądał znakomicie na każdym z nich. Ucieszyłam się w duchu, ponieważ oznaczało to, że nie będę musiała marnować dodatkowo czasu na obróbkę. Gdy skończyłam usiadłam podłączyłam aparat pod laptopa, aby zobaczyć lepiej jak wyszły zdjęcia.

- Może pan podejść zobaczyć jak wyszło. – Zwróciłam się do niego nawet nie patrząc w jego kierunku.

Po dosłownie kilku sekundach poczułam ciepło jego ciała bardzo blisko mnie. Pochylił się i oparł jedną ręką o stolik, na którym stał laptop, a drugą położył na moich plecach. W miejscu, w którym mnie dotykał poczułam ciepło i dreszcze, które po chwili rozeszły się po całym moim ciele. Skarciłam swoje ciało za taką reakcję. Niedawno straciłam chłopaka, nie mogłam sobie pozwolić na to, aby uczucia wzięły nade mną górę.

- Niesamowite. – Usłyszałam jego zachrypnięty głos. To jasne, że były niesamowite. On idealnie współgrał z obiektywem.

- To prawda. Wyszło praktycznie idealnie. – Przytaknęłam starając się przypadkiem nie powiedzieć jak wspaniały moim zdaniem on jest.

- Nie mogę. – Warknął cicho pod nosem.

Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc, o czym on mówi, ale nie zdążyłam się nawet nad tym zastanowić a poczułam jego silne ręce na biodrach. Obrócił mnie przodem do siebie, posadził na stoliku i przyssał się do moich ust. Zdezorientowana przyjmowałam jego zachłanne pocałunki. Całkowicie odjęło mi rozum. Jego usta były miękkie i ciepłe, smakowały miętą i truskawkami. Idealne połączenie. Gdy zdrowy rozsądek do mnie wrócił odepchnęłam go mocno, co nie było łatwe. Był, bowiem dwa razy większy i jeszcze więcej razy silniejszy niż ja. Gdy w końcu mi się to udało Fabio patrzył na mnie swoimi ciemnymi tęczówkami, przepełnionymi pożądaniem i euforią. Policzki miał czerwone, a usta podpuchnięte. Słyszałam jego urywany oddech. Sama pewnie wyglądałam bardzo podobnie.

- To nie powinno mieć miejsca. – Powiedziałam cicho patrząc na niego niepewnie. Nie wiedziałam jak zareaguje.

- Ale miało. I możesz być pewna, że to nie ostatni raz. – Odparł z dużą pewnością, czym całkowicie mnie zdezorientował. – Tymczasem do zobaczenia zajączku. – Dodał. Poprawił marynarkę i złożył szybki pocałunek na moich ustach, po czym opuścił studio i budynek.

Stałam zdezorientowana. Nie miałam pojęcia, co miały znaczyć jego słowa.

Planował się ze mną spotkać? Po co?

Pokręciłam głową, próbując wyrzucić go z głowy. Wyłączyłam wszystko, schowałam sprzęt zostawiając tylko aparat i laptopa, którego musiałam zawieść do Alfredo. Chciałam, żeby zatwierdził zdjęcia i puścił mnie do domu. Potrzebowałam odpoczynku.

Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do biura Alfredo. Zaparkowałam i weszłam szybko do dużego przeszklonego budynku redakcji. Minęłam recepcjonistkę, z którą się przywitałam. Nie znałam jej, więc prawdopodobnie była tu nowa. Gdy stanęłam pod odpowiednimi drzwiami, nie kłopotałam się z pukaniem, tylko od razu weszłam do środka. Przy biurku siedział Alfredo, a gdy spojrzał na mnie uśmiechnął się ciepło.

- Jak poszło? – Spytał, wracając wzrokiem do papierów rozrzuconych na blacie.

- Sam sobacz. – Postawiłam przed nim otwartego laptopa.

Oglądał zdjęcie po zdjęciu, a z każdą kolejną chwilą jego oczy rozszerzały się a twarz nabierała zdumionego wyrazu.

- Obrabiałaś je? – Spytał, na co pokręciłam przecząco głową. – Zadzwonię do niego. Wiesz ile znanych marek szuka takiego modela? On się marnuje w tej restauracji.

- Rób co chcesz, ale ja nie zamierzam już robić mu zdjęć. Federica miała rację, ten facet jest strasznie dziwny. – Zarzekłam się zakładając ręce na piersi.

- Jesteś naszym najlepszym fotografem, ale w porządku, nie zamierzam cię do niczego zmuszać. – Uśmiechnął się i powrócił do przeglądania zdjęć.

- Dobra, ja już uciekam, bo mam skacowaną Ag w domu. Zadzwoń jak będziesz miał coś dla mnie.

- Powodzenia. – Zaśmiał się. Znał Agnese i wiedział, jaka jest na kacu. – Jak będę coś miał, dowiesz się pierwsza. Obiecuję.

Pomachałam mu na pożegnanie i opuściłam budynek redakcji. Po drodze zdecydowałam się kupić coś do jedzenia. Zatrzymałam samochód pod jakąś knajpą i kupiłam dwie lekkie sałatki z kurczakiem.

Wchodząc do domu usłyszałam dźwięk telewizora. Chyba Ag czuje się już lepiej.

- Wróciłam! Nie uwierzysz, co się stało. Zaraz wszystko ci opowiem, mam jedzonko. – Zaśmiałam się.

Zdjęłam kurtkę i buty, wzięłam jedzenie i ruszyłam do salonu.

- Słuchaj! Ten facet to jest jakiś obłą... – Urwałam nie wierząc w to, co widzę.

W jednym rogu kanapy siedziała moja przyjaciółka Agnese, a w drugim nie kto inny jak Fabio Balamonte. Spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.

- Witaj zajączku. – Mruknął w moją stronę nie przestając się uśmiechać.

Przeniosłam swój wzrok na Ag. Patrzyła na mnie przepraszająco, po czym wstała i pociągnęła mnie za ramię do sypialni.

- Przepraszam Trixie. Otworzyłam, bo myślałam, że to listonosz albo jakiś sąsiad, dobrze wiesz, że nie czuje się najlepiej, więc nawet nie zerknęłam przez wizjer, a potem on wepchnął się do środka i nie chciał wyjść. Powiedział, że będzie na ciebie czekał. – Mówiła tak chaotycznie, że nie mogłam się nawet na nią wściekać. Widać było, że czuła się winna całej tej sytuacji.

- Nie szkodzi Ag, jest w porządku. – Uśmiechnęłam się do niej i pogładziłam ją po ramieniu.

- Kim on właściwie jest? – Wiedziałam, że o to zapyta.

- To jest Fabio Balamonte. Robiłam mu dzisiaj sesję do owego wydania magazynu. To długa historia. Opowiem ci innym razem, dobrze? – Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. Od razu zrozumiała, o co mi chodziło. Przytaknęła tylko i przytuliła mnie na pożegnanie, po czym złapała torebkę i posyłając mi ostatnie pocieszające spojrzenie wyszła z mojego apartamentu.

Wzięłam głęboki oddech i potarłam skronie. Gdy czułam, że jestem gotowa wróciłam do salonu.

- Co tu robisz? – Postanowiłam nie tracić czasu na zbędne słowa i od razu spytałam.

- Oj zajączku... – Zaczął, ale przerwałam mu natychmiastowo.

- Nie mów tak do mnie. Mów, czego chcesz i wyjdź stąd. – Warknęłam czując, jak swoją osobą wyprowadza mnie z równowagi.

- Widzę, że nie jesteś na razie w humorze. Wrócę, kiedy indziej zajączku. Odpocznij trochę. – Powiedział troskliwie i ruszył do wyjścia.

Mijając mnie zatrzymał się na chwilę. Myślałam, że chce coś dodać, ale pogłaskał mnie delikatnie w policzek i uśmiechnął się. Tym razem to nie był ten łobuzerski uśmieszek, a uroczy, chłopięcy uśmiech, który wywołał delikatne rumieńce na moich policzkach.

Usłyszałam trzask drzwi i wypuściłam powietrze z płuc. Nawet nie zorientowałam się, że je wstrzymywałam, gdy przechodził obok mnie. Potrząsnęłam głową chcąc otrzeźwić umysł i poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole i otworzyłam pudełko z sałatką. Gdy zaciągnęłam się jej zapachem zrozumiałam, że nie jestem już głodna.

Zastanawiało mnie jedno.

Skąd on do cholery miał mój adres.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 27, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ObiektywWhere stories live. Discover now