Jestem 18-letnią niedojdą. Przestałam pamiętać smak łez, gdyż codziennie ich doświadczam. Nie czuje potrzeby "bycia", "istnienia".
Moim ulubionym zajęciem jest słuchanie muzyki. Wtedy nikt mi nie przeszkadza, a moje czarne myśli są uciszane przez spokojne melodie muzyki klasycznej, rapu, czy różnych innych rodzajów. Siadam na parapecie przy otwartym oknie 12-piętrowca, zakładam słuchawki i powoli sącze alkohol. Delikatny, chłodny wiatr oziębia moje ciało. Wtedy mogę być sama, całkiem sama.
Czuje, że jestem inna. Uśmiechy innych ludzi doprowadzają mnie do drżenia. Nic dla mnie nie ma sensu, a jedno pytanie od dłuższego czasu męczy moje myśli "Czy warto żyć?".
***
Rano wsiadłam do niebieskiego autobusu prowadzącego do "piekła introwertyka". Fakt, że za niedługo miałam pisać maturę, prowokował moje oczy do płaczu.
Jak zwykle grzecznie usiadłam w ławce, nie przeszkadzając swoim istnieniem żadnemu uczniowi.
-Amelia?
-Jestem!
-Anya- wywołał mnie nauczyciel sprawdzając obecność. Zero odzewu- Anya!
-Tak, tak, jestem- niechętnie cicho odpowiedziałam wychowawcy. Czy już mówiłam jak strasznie typowe jest to, że jak mówią moje imię lecą mi łzy? Jak w jakiejś taniej historyjce o depresji.
-Mamy nowego ucznia. Przywitajcie go ciepło!- wręcz rozkazał nauczyciel, wychodząc z klasy, by przyprowadzić "nowego"
-Dzień dobry! Jestem Marcel, miło mi was poznać- przywitał się wesoło, po czym usiadł do drugiej ławki od strony okna. Był wysokim blondynem, od którego promieniowało przyjazną aurą. Ubrany w czerwoną bluzę i luźnie czarne dresy. Ponad to, wieczny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przestraszyłam się.
***
Pod koniec lekcji, tak jak zwykle poszłam do pobliskiego parku. Usiadłam na drewnianej ławce, założyłam moje ulubione słuchawki i przyglądałam się ptakom szukającym w trawie odrobiny jedzenia. Nawet one chcą przeżyć, bo przecież tak mówi im instynkt. Znowu moją głowę kłopotał temat śmierci- temat tabu. Spokojny, wieczny odpoczynek. Brzmi pięknie- zero bólu, łez i stresu przeszywającego codziennie cały mój organizm. Zero zmartwień. Wieczna cisza, nikt nie krzyczy, nikt nie mówi, czyli upragniony spokój duszy. A jednak, na tą myśl mnie wzdryga. Czuje, że nie zobaczyłam wszystkiego, że jeszcze powinnam zostać, by zrozumieć te rzeczy, których mi nie jest dane pojąć.
-Witam moją nową koleżankę z klasy! Masz na imię Anya, prawda?- uśmiechnął się do mnie blondyn.
-T-tak, po co to przyszedłeś?- speszona odpowiedziałam.
-Co to za pytanie? Na spacer, oczywiście, by móc pomyśleć nad pięknem świata- powiedział z ekscytacją na twarzy, po czym spojrzał na ptaki- Szukają jedzenia dla młodych. Chcą, by wyrosły na silne jednostki. Starają się o nie dbać, jednak nie każde sprosta ich oczekiwaniom. Niektóre są inne, jednak również na swój sposób piękne. Każde z nich chce żyć, to piękne, prawda?
Jedynie na niego patrzyłam. Jak różne mamy poglądy, ile nas dzieli. Właśnie tak wygląda tok myślenia zdrowych, normalnych ludzi?
Usiadł obok mnie i w ciszy razem oglądaliśmy ptaki. Ze strachu znów chciało mi się płakać.
-Widzę, że jesteś smutna. Czy jest jakiś sposób, by cię uszczęśliwić?- zapytał blondyn spokojnym głosem. Ja jednak nie odpowiedziałam. Tym razem się nie bałam, po prostu nie znałam odpowiedzi. Niekontrolowana łza spłyneła po moim policzku.
CZYTASZ
Moje światło
RomanceAnya- 18 letnia dziewczyna z czarną perspektywą na świat poznaje ciekawego chłopaka, który zupełnie inaczej od niej postrzega świat. Czy ta relacja odmieni coś w jej życiu?