You and I
Nie pamiętam zbyt dokładnie tego, kiedy nasze światy zderzyły się ze sobą i jak wyglądał przebieg pierwszego spotkania. Wydaje mi się jednak, że nie było wtedy nikogo poza nami, otoczenie wyglądało jak biała kartka papieru, która aż prosiła się o to, by zabarwić ją jakimiś kolorami. Czułem się, jakbym stał na chmurach, były miękkie i przyjemne, pomimo tego, że delikatnie łaskotały moje stopy.
Może była to późna jesień, a może początek zimy, może pierwszy wiosenny poranek, a może jedna z letnich nocy. Szczerze mówiąc, nigdy nie zastanawiałem się nad tym. Może wtedy trwała inna, jeszcze nieznana mi jakaś pora roku? Nie było to zbyt istotne w tamtym momencie. I tak całe skupienie poświęciłem jemu. Chłopcu, być może w moim wieku. Uśmiechał się delikatnie, jakby chciał dodać mi otuchy, abym się nie bał.
Ale strach to coś co towarzyszy nam zawsze i nie opuszcza nas na krok. Śmiem nawet twierdzić, że to jest nasz jedyny, najprawdziwszy przyjaciel, choć wychodzi czasami z niego zwykły szyderca.
I jemu on towarzyszył, choć jego usta były perfekcyjne w kłamstwie, nawet w tak młodym wieku, to oczy zdradzały dosłownie wszystko. Chciałem przejąć jego ból, wziąć ciężar, który spoczywał na tych drobnych barkach, ale nie mogłem tego zrobić. Nie wiedziałem jak. W końcu byłem tak bardzo słaby i niedoświadczony.
Nasze pierwsze spotkanie było wyjątkowe, choć nie zrobiliśmy na nim niczego niezwykłego. Oboje milczeliśmy, stojąc w bez ruchu. Jedynie krew, która spływała z jego pokaleczonych dłoni powoli kapiąc na ziemię, utrzymywała mnie w przekonaniu, że to co widzę nie jest jedynie obrazem.
Tamtej nocy szkarłatną krwią nie zabarwił tylko śnieżnej ziemi, ale i też moje serce.
Najprawdopodobniej była już czwarta nad ranem, kiedy zerwałem się ze snu i zapłakany podreptałem na drżących nogach do sypialni rodziców. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy wyznałem im, że śnił mi się splamiony krwią, nieznany chłopiec. Usłyszałem wtedy, żebym się nie martwił i pomyślał o czymś przyjemnym, aż w końcu o nim zapomnę, a ja naprawdę bardzo mocno chciałem w to wierzyć, ale ilekroć zamykałem oczy, widziałem go.
Czasami po naszych spotkaniach nie potrafiłem normalnie funkcjonować. Nie jadłem śniadań, nie kontaktowałem na lekcjach, chodziłem ciągle będąc pogrążony myślami. Zastanawiałem się, jak to wszystko będzie wyglądać, jeśli on kiedyś zniknie. Byłem do niego przywiązany. Każda spędzona z nim noc była jak na wagę złota.
Największy problem stanowiło jednak to, że nie byłem w stanie przypomnieć sobie jego twarzy, kiedy nie było go obok. Nie potrafiłem przywołać do siebie wspomnień, ani wizji snów, w których mi towarzyszył. Widziałem jedynie zamazaną postać, nierealną do zidentyfikowania.
Pamiętałem niewiele. Dotyk jego chłodnej dłoni na swojej rozgrzanej skórze, lekko spierzchnięte usta, które składały delikatne pocałunki na mojej zarumienionej twarzy na pożegnanie. Jego głos był delikatny, anielski, w przeciwieństwie do wyglądu. Wiedziałem, że ten w ogóle nie pokrywał się z jego barwą głosu, nie pasując do niej.
Ćwiczyłem tyle ile mogłem, liczyłem, że im silniejszy i pewniejszy siebie będę, tym większa szansa będzie na to, że uda mi się zapamiętać chociażby jego imię, bądź jakikolwiek mankament na jego ciele, który pomoże mi odnaleźć go.
Ale lata mijały, a ja nie osiągnąłem zamierzonego celu.
Bałem się, że całkowicie oszalałem i wymyśliłem go sobie, ale matka w końcu wyznała mi prawdę i opowiedziała o czymś, o czym powinna była wyznać mi wcześniej.
CZYTASZ
Still with you |Todoroki Shouto x Bakugou Katsuki
FanfictionBakugou nigdy nie spodziewał się, że będzie należał do tej grupy ludzi, która potrafi spotkać we śnie swoją bratnią dusze. Jego życie nie różni się niczym innym od życia innych ludzi. Studiuje, pracuje, a wolny czas spędza ze swoim chłopakiem - Kiri...