I

18 1 4
                                    

Zmęczony Odyseusz wracał do swojej utęsknionej Itaki w pośpiechu,  jeszcze tylko kilka malutkich górek i będzie tam gdzie jego miejsce. Jednak to nie Itaka zachęcała mężczyznę do powrotu.

Jedyne o czym marzył Odys to znalezienie się w ciepłych ramionach swojej żony i powrotu do świata, który tylko on i Penelopa znają. Stworzyli go sami własną miłością i zdecydowanie było to jego ulubione miejsce. Mimo, że ta kraina istniała tylko  w ich myślach i nie zmieniła się za wiele przez te wszystkie lata, to oni i tak chętnie tam wracali i mogli spędzać w niej nawet kilka godzin pod rząd jeśli tylko mieli czas.

Już był blisko, jeszcze tylko kilka zakrętów i wejście po marmurowych schodach. Był już tak spragniony i utęskniony, że z każdym krokiem szedł coraz szybciej  ignorując jakikolwiek ból czy wzrastającą potrzebę wzięcia kilku głębszych wdechów. On nie miał na to czasu liczyło się tylko jedno: Penelopa i jej ciepło, którego nie czuł tak długo, aż za długo.

Stojąc przed ogromnymi dwuskrzydłowymi hebanowymi drzwiami zawahał się, nagle zaczął myśleć o wszystkich przygodach, które go spotkały tych bardziej jak i mnie wartych pochwały. Wiedział, że jego ukochana nie może się dowiedzieć, o niektórych z nich ponieważ jej malutkie ciepłe serduszko nie wytrzymało by tego, pękło by, złamało by się na pół tak samo jak Odys gdyby jego małżonka chciałaby go zostawić po tym wszystkim.

Odtrącając od siebie złe myśli chwycił pewnie mosiężne klamki i na rozcież otworzył drzwi z uśmiechem na ustach. Jednak jak szybko się pojawił tak w równym tempie znikł z jego twarzy. Za to pojawił się ogromny ból i lśniące przepełnione smutkiem i goryczą oczy tępo patrzące na łóżko. 

Czym prędzej podbiegł do wielkiego łoża małżeńskiego i żałośnie wykrzyczał imię swojej ukochanej. Usłyszał go z pewnością cały zamek usłyszał jego krzyki. Na środku materaca przykrytego satynową pościelą leżała Penelopa, a przynajmniej to co  niej zostało. Jej ciało zostało pokrojone na kawałki i ułożone niczym puzzle tworząc ciało kobiety. Ten widok był niesmaczny jak i przerażający. Król Itaki nie wiedział co ma teraz począć.

-Panie, co to za krzyki? Całe królestwo słyszało króla.- Do komnaty wszedł doradca a zarazem najlepszy przyjaciel Odysa Wikarjusz. 

- Pene.. Penelopa. Ona, one nie żyje. Przyszedłem do komnaty przywitać  się z żoną, a zastaje ją martwą. Jak do tego doszło? JAK?!

Odyseusz rzucił wściekłe spojrzenie przybyłemu. Nie pojmował jakim cudem mogło dojść do takiej sytuacji. Zamek był strzeżony dwadzieścia cztery godziny na dobę a mimo to ktoś włamał się do pałacu. Usiadł załamany na łożu obok zmarłej kobiety, łzy zaczęły sączyć się z jego twarzy. Był załamany, nie wiedział co ze sobą zrobić. Smutek, który ogarnął jego ciało niszczył go, ale zaraz napędzał chęć zemsty i pomszczenia Penelopy.

W tym samym czasie Wikarjusz wyszedł z komnaty i nakazał zamknięcie bram zamku. Uspokoił służbę, która zaczęła plotkować o tym co się mogło wydarzyć. Chciał aby to co się wydarzyło jak najdłużej zostało tajemnicą. Mógł powiadomić o tym nieszczęściu tylko jedną osobą - nadwornego lekarza który musiał zbadać i obejrzeć byłą królową. Zszedł po marmurowych schodach do piwnicy gdzie owy doktor urzędował i zapukał do dębowych drzwi. Mimo wczesnej godziny, po kilku chwilach przed nim pojawił się tęgiej postury mężczyzna o dość podłużnej twarzy. Nie był on wysoki a jego zbędne kilogramy jeszcze bardziej go pomniejszały. Z przyjaznymi iskierkami w oczach spojrzał na Wikarjusza i zaprosił go do środka.

Pokój doktora nie był wybitnie ogromny, urządzony w stylu typowo królewskim podchodzącym pod barok posiadał w nim duże łóżko pod ścianą, zaraz obok niego biurko z porozwalanymi książkami i kartkami. Oprócz tego była tam także szafa, z której wypadały białe kitle oraz mnóstwo regałów z książkami.  Po prawej stronie znajdowały się malutkie metalowe drzwi prowadzące do gabinetu. Marsjasz, bo tak nazywał się lekarz, otworzył je i po dość długiej chwili wyszedł ze skórzaną torba trzymaną w ręce. Swoje spojrzenie skierował w stronę doradcy i bez słowa usiadł przy biurku.

- Więc, co cię do mnie sprowadza mój drogi przyjacielu?

- Marsjaszu potrzebuje twojej pomocy, król, raczej królowa jest... ahh ciężko mi o tym mówić. Po prostu choć ze mną sam to zobaczysz. - Wikarjusz pociągnął drugiego z mężczyzn za sobą.

Szli oni po krętych schodach, których końca nie było widać. W międzyczasie rozmawiali, a raczej starali się porozmawiać o tym co lekarz zastanie w komnacie królewskiej. Jednak z każdą próba kończyła się klęską. Doradca mimo swoich chęci i starań kiedy tylko zaczynał ten temat robiła mu się nie dobrze, nie wspominając o zawrotach głowy,  które nasilały się za każdym razem jak tylko pomyślał o poćwiartkowanym ciele Penelopy.

Zbliżając się do właściwego pomieszczenia mężczyźni poczuli drażniący w nozdrza zapach, był on wręcz odurzający. Po jednym zaciągnięciu się pojawiały się odruchy wymiotne. Panowie zakryli nos ręką i zapukali w ogromne dębowe wrota.
Po niedługiej chwili otworzył je zapłakany Odyseusz bez słowa robiąc miejsce aby nowo przybyli mogli wejść do środka.

To co zobaczył doktor przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Jednak zamiast obrzydzenia na jego twarzy pojawiło się zafascynowanie. Nigdy wcześniej  nie widział niczego podobnego. To z jaką precyzją została pokrojona królową było wybitne, żadnych szarpań czy chociażby nierównych linii.
Ten kto zabił Penelope musiał mieć plan ułożony idealnie, co do sekundy.

Marsjasz wyprosił króla i Wikarjusza za drzwi a sam zabrał się za robotę.  Zbadał każdy centymetr denatki i co rusz zapisywał coś w swoim notesie. Po około godzinie wyszedł z komnaty I popatrzył na załamanego Odysa.

- I jak? Masz coś? Jakiś ślad wskazówka? Cokolwiek!?- władca zasypywał biednego lekarza pytaniami.

- Otóż mój Panie wydaje mi się, że sprawa posłużył  się naprawdę precyzyjnym nożem. Myślę iż królowa znała się z mordercą ponieważ nie widać żadnych śladów walki pomiędzy nimi. Stąd może wynikać, że dobrowolnie wpuściła tą osobę do komnaty.

- Ahh co ja mam teraz uczynić? Pragnę znaleźć tego głupca co odważył się zabić mi żonę. Pewnie nie spodziewa się tego, że moja złość potrafi być naprawdę ogromna.

- Panie powinieneś odszukać mordercę i pokazać mi z kim zadarł. Królowa była dla nas jak druga matka a teraz ktoś nam ją odebrał.

- Masz racje Marsjaszu tylko sęk w tym, że nie mam pojęcia jak się za to zabrać

-  Królu jeśli nie wiesz co robić to udaj się do Wyroczni Delfickiej, przecież ona może ci pomóc.

- Tak, jesteś genialny! Dziękuję Ci, jesteś wielki - Odys w przypływie emocji przytulił lekarza. Jednak szybko się opamiętał i już po chwili wstąpił do swojej komnaty w celu przygotowania się do podróży.

W tym samym czasie postać zakryta czarną peleryną szła w stronę lasu. Zostawiła pod dębęm malutką karteczkę oraz sakiewkę. Następnie rozglądając się na boki szybko pobiegła przed siebie pod nosem tylko mrucząc słowa.

- Oby to się udało.

*********
Witam was po dość długiej przerwie.

Mam nadzieję, że spodoba wam się ta książka.
Dajcie znać  co sądzicie po pierwszym
rozdziale i do następnego!

o_shit_girl

ULYSSESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz