darkness and what came after it

39 6 0
                                    

I took the stars from our eyes, and then I made a map

And knew that somehow I could find my way back

Then I heard your heart beating, you were in the darkness too 

So I stayed in the darkness with you


****

Achilles czekał w ciemności.

Czekał w mroku, cierpiąc niewyobrażalne męki. Po raz pierwszy odkąd poznał Patroklosa, był naprawdę sam. Ale zamierzał tam zostać - czekać tak długo, jak by było trzeba. Pomyślał, że stałby tam nawet przez wieczność, czekając na niego. 

W bramach Elizjum mijali go wojownicy - dzielni Achajowie, nawet Trojanie. Przyglądał się im, jak wkraczali w krainę szczęśliwości, ale sam odmawiał sobie tego zaszczytu. Nie chciał przekroczyć jej bez Patroklosa. Pomyślał o tych obietnicach, które złożyli sobie jeszcze jako dzieci. "Gdzie on pójdzie, ja pójdę za nim". Nie, nie przekroczyłby bram Elizjum bez niego. Nawet nie chciał o tym myśleć. 

Philtatos. Najdroższy.   

Wciąż nie mógł pogodzić się z myślą, że już po wszystkim. Dwa istnienia zakończyły się tak szybko, tak łatwo. Jedno przeszyte włócznią Hektora, drugie powalone od strzały Parysa. 

Męczyły go niewypowiedziane słowa i myśl, że już n i g d y nie zdoła mu ich powiedzieć. Wcześniej nie potrzebowali deklaracji, wiedzieli od zawsze. Jednak gdy Patroklos, ubrany w jego zbroję ruszał na pomoc Achajom, Achilles poczuł zawód. Później, myślał. Jednak nie było żadnego później. Był tylko mrok, cierpienie i śmierć. I czekanie - powolne, przedłużające się. 

Usiadł i podciągnął nogi do kolan. Tuż koło niego kolejny wojownik znikał za bramą, ale on potrafił tylko płakać.  Płakał bardzo długo, sam nie wiedział ile czasu upłynęło. Z resztą, czas się już nie liczył - tam, w krainie zmarłych wydawało się, jakby całkowicie zaniknął. Mógł więc płakać kilka godzin, kilka dni, kilka lat czy miesięcy. 

Zasłużeni zmarli patrzyli na niego ze współczuciem, ale żaden nie zatrzymał się, aby go pocieszyć. Był sam w tym cierpieniu. Ta myśl sprawiła, że poczuł się jeszcze gorzej. Koło niego zaczęła powiększać się kałuża słonych łez. Czuł, że starczyłoby ich, aby zapełnić zupełnie nowe morze. Pocieszała go jedynie myśl, że kiedyś się odnajdą, że kiedyś Patroklos stanie przed nim i razem przekroczą bramy prowadzące do Elizjum, a potem nie będzie już niczego i nikogo, kto mógłby ich rozdzielić. W myślał błagał bogów, aby na to pozwolili. 

Bogowie milczeli. 

"Achilles" usłyszał szept. Nie potrafił rozpoznać głosu, nie był w stanie nawet stwierdzić, czy należał do kobiety czy do mężczyzny. Podniósł gwałtownie głowę, rozglądając się dookoła. Była tylko ciemność. Nikt nie przechodził. "Mój drogi".

- Mama? - odezwał się, a jego głos zabrzmiał obco. Od dłuższego czasu do nikogo się nie odzywał, a jedynej osoby z którą chciał rozmawiać przy nim nie było.  

"Tak" głos był delikatny, tak różny od tego, do którego się przyzwyczaił. "Moje dziecko. Tak mi przykro"

- Nigdy go nie lubiłaś - powiedział udręczonym, drżącym głosem. Gdzieś ponad jego głową rozbrzmiało westchnienie. 

"Ale ty go kochałeś"

Achilles rozpłakał się jeszcze bardziej. Całe jego ciało zaczęło się trząść. Zacisnął pięści, przyciskając je do serca. 

- Bardzo... Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo.

"Już niedługo, Achillesie. Już niedługo" zamilkła na chwilę, a Achilles poczuł na swoim ciele podmuch lekkiego wiatru. "On już idzie". 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 02, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

we were reaching in the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz