Można by było wręcz rzec, że to jeden z tych klasycznych letnich dni, słoneczko, chmurki, ptaszki śpiewają....... a jednak nie. To były syreny policyjne, jadące ku dolinie zwanej ,,Kunegunda", ponieważ znów ktoś wzywał funkcjonariuszy. Słusznie czy nie tego nawet ja nie jestem w stanie ocenić. Niektórzy powiadają, że ludzie często wzywają ich bez powodu, ale fakt iż goni cię podejrzana chmura nie jest wystarczającym powodem ? Albo to, że nienaturalnie czerwona biedronka znów wleciała ci do pokoju ? Jednak to wezwanie różniło się od innych, a mianowicie chodziło tu o.... no właśnie, o co ?
Radiowóz podjechał pod ów hotel zwany "Kokodżambo". Sam budynek miał z 50 metrów wysokości i 40 szerokości. Był jaskrawego, można by było powiedzieć wręcz kremowego koloru, a na górze był lekko wyblakły ale jednak czerwony, podniszczony dach. Okien miał za dużo by zliczyć. Szkoda, że przez te okna nie było ich już stać na jakikolwiek balkon. Z auta wysiadło dwóch policjantów z tak zmęczonymi twarzami jakby nie spali od trzech dni bo zamiast tego oglądali wykłady o tym czy indyki jedzą banany. Wysiadając z pojazdu tylko rozejrzeli się wokół czy na pewno dobrze trafili.
Weszli do hotelu przez wielkie wejściowe drzwi, a to co przykuło ich uwagę był recepcjonista w ptasiej masce. Oprócz ptasiej maski miał na sobie czarny cylinder i równie ciemny płaszcz sięgający mu aż po kostki. Nie udając zdziwienia funkcjonariusze jeszcze raz sprawdzili na mapie czy nie trafili do jakiegoś zakładu pogrzebowego o tematyce ptasich godów. Gdy tylko recepcjonista zauważył policjantów powiedział ochrypłym głosem że usłyszał jakieś podejrzane krzyki z pokoju 069 ale on sam nie może tam wejść ponieważ nie ma upoważnień, dlatego po nich zadzwonił. Podał kluczyki do pokoju jednemu z policjantów i wrócił do segregowania dokumentów. Jeden ze stróżów prawa nazywał się Olgierd i to właśnie on dostał kluczyki do ręki. Jego partnerem był trochę niższy od niego "Chups" (tak go nazywali po jego ostatniej wpadce na komendzie). Skierowali się schodami w górę budynku i skręcili w lewo po czym wylądowali wprost przed drzwiami pokoju z numerkiem 069. Wyższy z nich od kluczył drzwi a niższy - Chups chwycił klamkę, lecz gdy tylko lekko uchylił drzwi poczuł okropny odór który wręcz zaczął mu wypalać nos od środka, szybko zamknął drzwi zanim smród zdążył dotrzeć do Olgierda i z lekkim przerażeniem spojrzał na towarzysza mówiąc mu, że to na pewno zapach powoli gnijącej krwi. A jeśli to krew, to to nie jest sprawa dla takich zwykłych policjantów jak oni.
Tak więc po godzinie przyjechali kryminolodzy, kryminalistycy i wiele innych tego typu speców, a wszystko po to żeby zbadać ów pokój. Oczywiście oprócz nich nie mogło zabraknąć najbardziej znanej tam pary detektywów, Szerloka Vodka i Gnoma Keter. Ogarnęło ich nie małe zdziwienie po tym co tam zastali. Nie byli nawet w stanie określić kim była ofiara. Ale mieli pewność, że był to mężczyzna. Jedna z części lewej ręki była przyklejona do sufitu, a prawa ręka przyklejona z wystawionym środkowym placem do zachodniej części pokoju. Jedna z nóg leżała bezwładnie na podłodze, a druga przyklejona do narożnika w górnej części pokoju. Wszędzie była krew i mniejsze kawałki mięsa. Najprawdopodobniej ludzkiego. Po za tym krew, krew, krew..... wszędzie, a za jej pomocą pozostawiono pełno napisów, znaków. O! I znalazł się nawet jakiś rysunek! Ale przedstawiał on...? Trudno określić. Wyglądało to jakby ktoś wręcz próbował narysować kota....?..... i........ rogi ? Albo to były oczy........ W każdy razie to coś, cokolwiek to było, przedstawiało coś czego nie umiem pojąć, ale na pewno miało to jakiś głębszy sens. Nawet sam Szerlok siedział nad tym z dobre kilka godzin rozmyślając czy na pewno ktoś nie odbił się po prostu od tej ściany twarzą. Gnom zastanawiał się tylko dlaczego tam było tyle krwi. Widział kilka razy wykrwawione ciała ale to wyglądało dosłownie jakby ktoś wyżymał tego człowieka jak ścierkę, żeby wydobyć z niego jak najwięcej krwi.
Po tym jak specjaliści zabrali części ciała i zebrali próbki krwi do zbadania tożsamości ofiary, detektywi mogli już bez problemu i z pełną swobodą dotykać różnych przedmiotów albo zaglądać za meble by znaleźć tam jakieś ślady, które z pewnością pomogły by przy tym śledztwie. Chociaż mogło by się wydawać, że wszystko godne większej uwagi lub do głębszego wybadania zostało zabrane, to najwyraźniej nie spojrzeli za wielką brzozową szafę, która stała w północnej części pokoju. Chociaż była naprawdę duża i stała tuż obok drzwi, to pomocnicy detektywów spojrzeli tylko do jej środka. Natomiast nasz detektyw Szerlok postanowił zajrzeć za nią. Gnom myślał że jego towarzysz po prostu przesadził z martini przed śledztwem ale to co tak naprawdę sprawiło detektywa Vodka w zadziw było......................
OTÓŻ MAMY POLSAT DRODZY PAŃSTWORADZĘ ZAJRZEĆ TU PÓŹNIEJ
*PORA NA REKLAMĘ*
CZYTASZ
Powstanie sekty - "Hotel Kokodżambo"
Mystery / ThrillerHotel ? Trivago. Nie wiem jak opisać tą "powieść" bo dla osób niewtajemniczonych nie będzie miała ona żadnego sensu. W każdym razie zapraszam do czytania. Z góry uprzedzam, że nie odkupuję oczu ani tabletek na amnezję. Wtajemniczyć nie mogę bo groz...