Prolog

5.3K 271 35
                                    

Nic nie zwiastowało tego co miało się wydarzyć

Stało się to nagle, nie spodziewanie.

Ten Sierpniowy Dzień zdawał się być takim jak każdy inny.

Ale nie był.


Departament Tajemnic - Godzina 19:55

Agust Flecher, 35 letni zastępca kierownika zmiany, kończył swój obchód po korytarzach Departamentu. Wszyscy Pracownicy już udali się do domu, tak samo jak większość pracowników Ministerstwa. Flecher sprawdził już praktycznie wszystkie korytarze, pozostały tylko te blisko wyjścia. Ziewnął i  sięgnął po zegarek. Zaspanym wzrokiem spojrzał na niego. Z ulgą westchnął przeciągając się lekko. Nareszcie kończył swoją zmianę i mógł udać się do domu.

Miał już iść ale wtem coś walnęło. Wystraszony rozejrzał się na około. Nic, wszystko tak jak być powinno. I nagle znowu. Zdał sobie sprawę że to nie walnęło nic fizycznego. I po raz kolejny tym razem mocniej. Odwrócił się w bok. Nie dowierzał. Był tu wielokrotnie i nigdy nic się tu nie działo. Kolejnię silne walnięcie.

Spojrzał jeszcze raz. Patrzył na pięknie zdobione wrota, zamknięte od blisko 500 lat, ozdobione gobelinami i płaskorzeźbami wzorowanymi na stylu Greckim a konkretnie Korynckim. Ale najbardziej po obu stronach wrót rzucały się w oczy rzeźby dwóch aniołów z pięknymi rozpostartymi skrzydłami. Ten z prawej był oblany srebrem i miał długie włosy sięgające do ramion a po lewej oblany był złotem złotem a jego włosy sięgały do ramion. Srebrny unosił swą lewą otwartą dłoń ku gurze a w prawej opuszczonej dzierżył miecz, natomiast złoty unosił prawą otwartą dłoń a w lewej dzierżył opuszczony miecz.

Przez chwile nic, prócz rosnącego w siłę dudnienia, się nie działo. Aż nagle oczy aniołów rozbłysły. Srebrnego głębokim błękitem a Złotego ognistą czerwienią. Światło odbijając się od marmurów Departamentu rozjaśniło korytarze. 

Wtem płaskorzeźby poruszyły się z taką swobodą jakby nie znajdowały się na kamiennych drzwiach. Oglądając to August miał wrażenie jakby patrzył na czarodziejski obraz na którym zmarli już dawno czarodzieje mogą swobodnie zmieniać pozy a nawet przemieszczać się pomiędzy ramami. 

Anioły powoli złapały swoje miecze obiema rękami podnosząc je na wysokość twarzy. Przekręciły je tak że teraz ostrza były skierowane ku ziemi. Wtem odwróciły się bokiem wzrokiem jakby zwróconym ku sobie. Wbiły miecze w ziemię a same uklękły i spuściły swe twarze ku ziemi.

W tedy z za drzwi zaczynało wydobywać się światło. Ziemia zaczęła się trząść. Wyglądało to tak jakby z za wrót miał wyleźć sam władca piekieł.

Przerażony Flecher jednak wiedział co to oznacza. Pracował od 10 lat w Departamencie a i tak znacznie dużo ludzi nawet z poza Departamentu wiedziało o tych drzwiach. I już wiedział że Ministrowi się to nie spodoba.

Gdy tylko odzyskał rezon puścił się biegiem w stronę Gabinetu Ministra. Jeśli będzie miał szczęście, lub nieszczęście,  może zdoła go jeszcze złapać gdyż Minister zwykle o tej porze kończy pracę. 

Jego szybkie kroki rozbrzmiewały głośnym tupotem. Nie patrzył jak biegnie przez co trącił po drodze parę osób które potem na niego krzyczały. Jednak nie przejmował się tym. Minął jeden Depatrament, potem kolejny i kolejny, Biuro Aurorrów, które na tabene błyszczało złotą poświatą aż w końcu dopadł do siedziby Ministra. Bez ceregieli wpadł do środka strasząc recepcjonistkę. Zignorował dwóch Aurorów, którzy też nie zwrócili na niego większej uwagi gdyż ci ze zdziwieniem obserwowali dziwny świecący złoty symbol który pojawił się im na nadgarstkach u prawych dłoni. Wpadł jak huragan do Gabinetu Ministra. Zastał tam zaskoczonego Ministra, dwóch pracowników Wizengomotu, w tym Doliores Umbirge, i Naczelnika Aurorrów, Chamberlaina.

- Co to ma znaczyć! - Oburzył się Minister

- Co pan sobie wyobraża! - Krzyknął naczelnik - To Gabinet Ministra! - Wrzeszczał czerwony na Twarzy -  A wy co tak stoicie!? - Wrzasnął na Aurorrów - Brać go i wyprowadzić! - Jednak ci nie reagowali gdyż byli zbyt zdezorientowani- Co z wami!?

- Stracił pan posłuch Naczelniku? - Spytała przesłodzonym głosem Umbrodge - Nie radzi pan sobie z podwładnymi?

- Moja droga proszę - Powiedział Minister nie chcąc dodatkowych kłótni tego dnia

- Bra... Bra.... - Próbował się wysłowić ale przez wysiłek włożony w bieg nie mógł się wysłowić

- Co co "Bra bra"? - Kpił z niego Naczelnik - Wysłów się pan bo inaczej...

- BRAMA  PIO REGI PARITER ZOSTAŁA OTWARTA!!! MAGIA WYBRAŁA NOWEGO KRÓLA!!!

Jego krzyk odbił się w uszach obecnych zebranych. Umbrodge ze swoją przesłodzoną miną usiadła, a raczej opadła, na krzesło, Chamberlain zbladł po czym złapał się za ścianę by nie upaść a Minister nie potrafił się wysłowić. Wyglądał jakby cały świat zawalił mu się na głowę. Aurorzy stali w szoku ale po chwili na ich twarzach widniały lekkie uśmiechy. Tak samo jak na twarzy Lucjusza Malfoya który cały czas zachowywał milczenie czując się jakby odmłodniał o ponad 20 lat. 

Long Live the King [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz