IV

182 15 0
                                    

Przełknęłam głośno ślinę z przerażenia. Obecność nauczycielki tutaj nie byłaby mi na rękę, ale miałam nadzieję, że to jednak któraś z nich albo jakaś zagubiona uczennica. Choć z moim szczęściem to raczej niemożliwe. Znieruchomiałam i przymknęłam mocno powieki. Obawiałam się tego co mogę zobaczyć, jeśli się obrócę. Wypuściłam powietrze z warg. Z chwilowym przypływem odwagi odwróciłam się w przeciwną stronę. Ale nic tam nie zobaczyłam. Byłam pewna, że ktoś stał dosłownie za mną. Czułam czyjąś obecność za plecami. Niemożliwe, że nikogo nie było, a wszystko mi się jedynie przywidziało. Byłam niewyspana, ale nie do tego stopnia, by mieć halucynacje. Gdy rozmyślałam nad stanem mojego zdrowia psychicznego, przed oczami mignął mi bordowy materiał znikający za rogiem.

Znałam ten płaszcz.

Szybko ruszyłam w tamtą stronę zaintrygowana. Przyznam, że ta wizyta mnie raczej nie ucieszyła, ale mocno zaintrygowała. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś kombinuje. Możliwe, że chce tego, co ostatnim razem. To była najgorsza wiadomość w tym momencie. To znaczyło, że mamy naprawdę dużo na głowie. Z każdej strony może ktoś nas zaatakować. To również znaczy, że będę musiała porozmawiać o nim z dziewczynami. Stanowi niemałe niebezpieczeństwo, więc koniecznie muszą o tym wiedzieć. Teraz z perspektywy czasu uważam, że te wzmożone treningi jednak nie były tak złym pomysłem. Teraz naprawdę by się przydały.

Z jednej strony powinnam się przemienić i być przygotowana na ewentualny atak z jego strony. Ale jednak z drugiej strony nie mogłam się rzucać w oczy i działać z zaskoczenia. To mogła być moja przewaga. Nie byłam też pewna, czy się nie pomyliłam. Możliwe, że coś mi się zdawało, a za kolejną ścianą nikogo nie będzie. Na wszelki wypadek przywołałam zaklęcie i ruszyłam przed siebie.

Gdy wyszłam zza rogu, niespodziewanie wpadłam na coś twardego i upadłam od siły uderzenia. Pomasowałam obolałą głowę, a z moich ust wyrwało się ciche syknięcie. Po sekundzie przypomniałam sobie co się wydarzyło przed chwilą i szybko uniósłam wzrok do góry. Wtedy go zobaczyłam. Stał tam jak skała, nie drgnął mu nawet kącik ust. Tak, jakby był figurą woskową, a nie prawdziwym, żywym człowiekiem. Nic się nie zmieniło od ostatniego, dosyć dziwnego spotkania. Wyglądał tak samo nienagannie. Nawet jego wyraz twarzy się nie zmienił. Nie patrzył na mnie, a na widok, który miał przed sobą. Tak jakby nawet nie poczuł, że na niego wpadłam. Jakby nie zauważył mojej obecności. Moje rozmyślenia przerwał jego niespodziewany ruch. Zwrócił głowę ku dole, a wzrok centralnie na mnie. Wystawił prawą dłoń w moją stronę. Szybkim ruchem odsunęłam się jak najdalej w tylni kąt. Oczekiwałam, że przywoła jakieś zaklęcie i zaraz nim we mnie rzuci, a ja nie dam rady się obronić. To ja miałam zaskoczyć jego, a wyszło całkowicie na odwrót. Brawo, Bloom. Dobra robota.

- Nie zrobię Ci krzywdy - usłyszałam jego zachrypnięty głos. Tego się nie spodziewałam. Myślałam, że skorzysta z okazji mojego rozkojarzenia. To była jego szansa, żeby mnie zaatakować. Byłam zmęczona po tak ciężkim dniu i nawet jeśli nie chciałabym się do tego przyznać, nie broniłabym się zbyt długo. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam ostro w jego stronę. Ale on się nie ugiął pod moim spojrzeniem i nadal stał w tej samej pozycji, w tej samej mimice.

Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a on się wyprostował i szybkim krokiem ruszył w lewą stronę. Po małym zdezorientowaniu poszłam za nim. Ledwo nadążałam. Nie miałam pojęcia gdzie się kierował i nawet jeśli bym chciała go zatrzymać, to nie dałabym rady. Gdy zniknął mi za kolejną ścianą przyspieszyłam kroku tak, że omal nie biegłam. Oczywiście skończyło się to moim uderzeniem w jego plecy. Znowu. Cofnęłam się o dwa kroki, by sprawdzić czemu się zatrzymał. Trafiliśmy do najstarszej części biblioteki. Nie rozumiałam celu naszego pobytu tutaj. Księgi stąd miały więcej niż sto lat. Nie rozumiałam, czego mógł szukać w tym właśnie miejscu.

DangerousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz