3 (Normalny Piątek)

16 1 0
                                    

Piątek, piąteczek, piątunio. Dzień wyczekiwany przez młodych i starszych, przez uczniów, nauczycieli i pracowników. Ciepły piątek był idealną okazją do spotkań ze znajomymi, wyjazdu za miasto lub długiego spaceru. Jednym zdaniem - ulubiony dzień tygodnia większości ludzi. Należałam do tego grona, dopóki nie wpadłam w rytm pracy, przez co zazwyczaj musiałam poświęcić go na wycieranie wazonów lub pranie prześcieradeł. 

Teraz było inaczej. Betty dała urlop większości personelu z racji tego, iż hotel miała odwiedzić grupa malarzy, którzy zamierzali odświeżyć salę bankietową. Tamta część budynku, chwilowo pozostawała zamknięta. Dzięki temu mogłam relaksować się snem ile tylko mogłam. Słońce powoli przebijało się do sypialni i akurat na cel opatrzyło sobie moją twarz. Zirytowana wstałam, zrzucając z siebie kołdrę i patrząc na zegarek. Wybiła godzina dziesiąta dwadzieścia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak zaszalałam, by pominąć nawet program śniadaniowy. Poczułam zapach jajek. Byłam wręcz w stu procentach pewna, że Rachel zrobiła śniadanie i szykuje się na drugą zmianę do sklepu. 

Podniosłam się, założyłam kapcie na nogi i powędrowałam do malutkiej kuchni. Znajdował się tam tylko stoliczek, jakiś mały blat I niewielka kuchenka, ale nam dwóm było to wystarczające. Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się pod nosem. Była dość wysoka i szczupła, jej włosy powoli siwiały, skóra marszczyła, a ona sama czasem miała problemy z kręgosłupem, jednak w moich oczach była najsilniejszą kobietą jaką poznałam.

Taką, jak moja mama. 

W międzyczasie, gdy odbierała ogórka, zabrałam się za szykowanie talerzy. Wyjęłam też sałatę i jakieś przyprawy. Ten poranek wydawał się idealny. Coś, czego tak dawno nie zasmakowałam. Ciepła kawka, święty spokój, ptaszki śpiewające za oknem, żyć nie umierać. 

— Masz na dziś jakieś plany? — zapytała ciotka, siadając naprzeciw mnie i podając usmażone jajka. — Myślę, że poleniuchuje. Najwyżej wyjdę gdzieś wieczorem z Reą — wzruszyłam ramionami, łapiąc za kubek. — Może jakiś klub? 

— Uważ...

— Ciociu. — przerwałam, zanim zdążyła mnie uprzedzić — Mam dwadzieścia dwa lata i tak, mam trochę oleju w głowie — zaśmiałam się, odrzucając zmartwienia oraz przestrogi, jakie miała na myśli Rachel. 

— Wiem, ale, ale... Po prostu jesteś dla mnie jak córka — westchnęła kobieta. Automatycznie złapałam za jej zmarnowaną dłoń. 

— Też cię kocham — ucałowałam ją w policzek, a potem wzięłam się za śniadanie. 

***

— Mówię serio, Clarissa układała i płakała — prychnęła Andrea, poprawiając swoją zieloną, krótką sukienkę. Przeczesała palcami czerwone włosy, które teraz były rozpuszczone i pofalowane. Wyglądała jak prawdziwa modelka.

— Przykre. — prychnęłam — Było nie podskakiwać Betty. Poza tym tak bardzo starała się o posadę, to niech wykonuje swoje obowiązki.

— Jej córka, Polly, prawie pobiła ostatnio jakiegoś chłopaka! Na szczęście policja nie musiała przyjeżdżać, ale to ostro popieprzone!

W ciągu dwóch minut doszłyśmy do dość znanego klubu w mieście. Był duży i przede wszystkim dobrze chroniony przed małolatami, które raz po raz próbowały dostać się na fałszywym dowodzie i dekolcie. Kolejka nie była najdłuższa. Najważniejsze, że weszłyśmy jeszcze przed dwudziestą drugą. Muzykę słychać było już w korytarzu prowadzącym do szatni. Ludzie kręcili się w kółko. Na samym wejściu musiałam przedzierać się przez tłum młodych dziewczyn, które paliły fajki przy ścianie.

Po chwili w końcu znalazłyśmy się w głównym pomieszczeniu, gdzie był ogromny parkiet. Po lewej stronie znajdował się masywny bar, a zaraz za nim toalety. Gdzieś w rogu porozstawiane były bordowe kanapy, przy niektórych nawet stały rury do tańca. Jedynie kolorowe światełka oświetlały ciemną salę. Nie obyłoby się oczywiście bez stanowiska dla jakiegoś zespołu lub DJ-a. Wiadomo, że były też osobiste loże albo małe salki na przyjęcia, ale przy każdej stała ochrona, by nikt nieproszony tam się nie przedostał.

Wszyscy skakali w rytm muzyki. Barmani mieli urwanie głowy z zamówieniami. Kobiety ubrane w czerwone spódniczki rozdawały na tacy shoty i drinki. Jedna z nich podeszła do kanap, ale zamiast wydać trunki, usiadła na kolanach pewnego mężczyzny. Ten pogłaskał jej włosy, potem ucałował w czoło.

Nie przyciągnęłoby to mojej uwagi, gdyby nie fakt, że kogoś mi przypominała. Miała w sobie cząstkę czegoś, co znałam. Nie mogłam spuścić z niej wzroku. Stałam jak posąg wśród tańczących i pijanych nastolatków, obserwując dwójkę, jak mi się zdawało, zakochanych.

A może po prostu pieprzyli się gdzieś po kątach, Heav myśl.


Nawet nie zauważyłam, jak An przyniosła nam po drinku. Obie skierowałyśmy się na tyły, gdzie były ostatnie miejsca do siedzenia. Jakiś kelner zabrał nasze kolejne zamówienie, a potem zniknął w tłumie.

— Mam ochotę wypić dziś za dużo! — wykrzyczała czerwonowłosa z uśmiechem na ustach.

Nieznacznie przytaknęłam jej głową, nadal zastanawiając się nad znajomą kelnerką.

— Wstawaj! Nie przynudzaj! Bawimy się! — krzyczała Thompson, ciągnąc mnie za łokcie.

Wpadłyśmy na parkiet. Jeden kieliszek, drugi, potem dwa drinki, pod łazienką z przypadkowymi dziewczynami szampan i na kanapach seria shotów doprowadziła, że ledwo stałam prosto, a co dopiero mówić o orientacji w terenie. Światła migały mi po oczach, muzyka wywoływała dreszcze, a ból w ramieniu był nie do opisania. Najgorsze, że nie wiedziałam czym był spowodowany, więc Andrea przyniosła mi szklankę z kostkami lodu, bym mogła przyłożyć w opuchliznę.

Obraz rozmazywał mi się przed oczami, czułam się jak w helikopterze, który ostro zbaczał z trasy. Moja jedna szpilka była lekko uchybiona, a pasek wystający ze złotego topu odstawał w drugą stronę.

Choć zabawa ciągnęła się w najlepsze, a nocy nie było końca, musiało stać się coś, co od razu popsuło mi humor.

Mianowicie, nie mogłam znaleźć swojego telefonu.

The ChainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz