Pimpek, jak zwykle siedząc pod monopolowym, dyskutował z panem Stasiem o obecnej sytuacji w naszym kraju. Czemu tu się dziwić, ostatnio same cyrki się tu dzieją. Niestety Staszek był pisowcem, czego nasz Pimpuś nie tolerował. On bowiem uważał, że przez dzieci to same problemy są, a wszyscy inni niech sobie robą co chcą, jego to szczerze nie obchodziło. Jednak jego rozmówca przytaczał to kolejne argumenty, nawiązywał do kościoła i plótł coraz dziwniejsze farmazony.
-Panie Stanisławie, pan nie pierdoli i lepiej powie mi, kiedy to pan w kościele był, że z pana taki katolik-Zapytał zirytowany Pimpek- Jak pan taki pobożny, to niech pan za przeproszeniem do kościoła wypierdala.
Nie chcąc dalej toczyć rozmowy ze starcem, nasz kochany bohater ruszył do wnętrza kopalni diamentów, tak zwanej oazy, a jeszcze prościej mówiąc do monopolowego. Od tej kłótni zaschło mu w gardle. Zaczął rozglądać się po tak dobrze znanych mu półkach, gdy nagle natknął się na produkt, który szczególnie przykuł jego uwagę. Tego tu jeszcze nie widział. Nie chcąc tracić okazji na spróbowanie dobrego alkoholu, wyciągnął z kieszeni ostatnie złotówki i wyłożył je na blat. Pani kasjerka, choć była już na swój sposób stara, to nadal zalotna. Jednak nie martwcie się Pimpek nie łapie się na takie marne zaloty. Bardziej interesował go napój Bogów, znajdując się już tuż przed jego nosem. Zapłaciwszy, wybiegł ze sklepu, siadając na pobliskiej ławce. Rozsiadł się wygodnie i z pełną precyzją otworzył korek od butelki.
Jak każdy prawilny alkoholik, najpierw powąchał ciecz, zaciągając się jej nieziemskich zapachem. Już wcześniej pił wódkę, ale spirytusu nie miał okazji posmakować. Nie czekając dłużej upił łyk alkoholu, rozkoszując się jego gorzkim smakiem. Poczuł dreszcz przepływający przez jego ciało. Coś przyciągało go do tej flaszki, niczym magnez. Czuł, że to właśnie ta jedyna, nie chciał niczego bardziej smakować jak jej, flaszki spirytusu. Delikatnie ujął w ręce butelkę, przysuwając ją coraz to bliżej swoich ust. Im bliżej była, tym jego oddech stawał się cięższy. Nigdy wcześniej tego nie czuł. Nie czuł potrzeby dotknięcia czegoś tak bardzo, jak tej flaszki. Przy niej tracił zmysły. Nie potrafił nad sobą panować.
Jego wargi zetknęły się z gwintem butelki. Przychylił ją tak, aby niebiańskie soki napłynęły do jego ust. W podniebieniu czuł przez chwilę gorzki smak, którym się delektował. Na chwilę zaprzestał konsumowania i zaczął wpatrywać się w butelkę. Jej szkło było równie czyste, jak jej dusza. Pimpuś porównywał ją nawet do anioła. Nie mógł napatrzeć się na jej wypukłości. Wszystko miała na miejscu. Nie potrafił znaleźć w niej żadnych wad.
Po chwili delikatnie przejechał palcem po butelce, powodując, że wydała z siebie charakterystyczny dźwięk. Podobało mu się to. Powtórzy czynność jeszcze kilka rady po czym znowu przyłożył flaszkę do ust. Delikatnie przejechał językiem po jej górnej części, nie odrywając od niej wzroku. Jeszcze raz przejrzał ją od góry do dołu, uśmiechając się przy tym. Nie czekając ani chwili dłużej, ponownie włożył ją do ust. Tym razem pił z niej szybciej. Mililitr znikał za mililitrem. Jego podniebienie paliło. Już po chwili czuł ciepło rozchodzące się po jego ciele. Był już blisko końca. Czuł, że dłużej tego nie pociągnie. Zostało już tylko kilka malutkich kropelek.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pojawienie się pana Stanisława, który wytrącił butelkę z rąk Pimpka. Ona roztrzaskała się na miliony kawałków, zostawiając Pimpusia w szoku. Czyli tak skończyła się ich miłosna przygoda? To tyle?
-Panie weź się nie przejmuj, znajdzie pan lepszą- Powiedział Stanisław, delikatnie klepiąc Pimpusia po ramieniu- Tego kwiatu je pół światu.
CZYTASZ
Kankuro x spirytus lemon
FanfictionPoalkoholowe fantazje erotyczne z flaszką spirytusu. Znowu nawiązanie do Pimpka z (mam nadzieję) dobrze znanej wam przeróbki.