Ta jedyna

16 1 0
                                    




Był zimowy wieczór, gdy Kankuro postanowił wydać swoje ostatnie pieniądze w tym miesiącu na alkohol. Wciąż o niej pamiętał i nie myślcie sobie, że byłby w stanie zapomnieć. Ta flaszka spirytusu krążyła mu po głowie już kilka dobrych miesięcy i nie raz budził się i zasypiał, myśląc o niej. Nigdy by sobie nie wybaczył, tak haniebnego czynu, jakim by było zapomnienie o niej.

Wchodząc do biedronki, skierował się w stronę pułki z alkoholem. „Chuj by to strzelił" pomyślał, gdy zobaczył ceny, które coraz bardziej szły w górę. Nie mógł już żebrać, bo każdy w mieście go znał i wiedział jakim jest lichwiarzem. Kręcąc smutno głową, chwycił butelkę żołądkowej i skierował się do kasy, do której jak zwykle prowadziły 3 metrowe kolejki. Stanął i zrezygnowany zaczął rozglądać się po sklepie. Suszyło go, bo od dwóch godzin nie miał niczego mocniejszego w buzi.

Gdy się tak kręcił, mamrocząc coś pod nosem i przeklinając swój los, dojrzał coś niesamowitego. Coś co przypominało kształtem butelkę benzyny, jednak różniło się etykietą. Gdy jego oczy spotkały się z napisem „Alkohol etylowy 99%", momentalnie zapomniał o wszystkich smutkach. Poczuł nawet z tak dużej odległości smak trunku i stracił kompletnie rozum. Czym prędzej ruszył w stronę swojego bóstwa, uprzednio odkładając butelkę żołądkowej na losową półkę.

Złapał opakowanie delikatnie gładząc plastik swoimi zręcznymi dłońmi. Przestudiował etykietę jeszcze raz, upewniając się, że nie jest to benzyna. Jeszcze szybciej znalazł się przy kasie, mocno trzymając swoją wybrankę.

Nie chciał, aby ktokolwiek poczuł jej zapach, bo przecież była tylko jego, jednak postanowił się trochę z nią podroczyć. Delikatnie przejechał palcem po granatowym korku, czując jej lekko chropowatą powierzchnię. Podniecało go, jaki dźwięk z siebie wydawała, tak więc powtórzył czynność kilka razy. Gładził butelkę po całej jej powierzchni, gdzieniegdzie zostawiając mokre pocałunki. Czuł na sobie wzrok ludzi, jednak nie przejmował się tym, bo w tej chwili liczyła się tylko ona.

Zapłaciwszy, skierował się w stronę ławki, która o dziwo była wolna.
„Staszek pewnie poszedł do pubu" pomyślał i bez chwili czekania usiadł na swoim stałym miejscu. Wygodnie usadowił się i położył swoją wybrankę na kolana. Teraz nigdzie mu nie ucieknie. Najdelikatniej jak potrafił, odkręcił ją i przejechał palcem po jej wieczku. Była taka mokra.

Zaciągnął się jej zabójczym zapachem i zbliżył do niej usta. Nie chciał działać szybko, natomiast starał się zapanować nad swoimi zwierzęcymi instynktami. Złożył delikatny pocałunek i poprosił o wejście do jej wnętrza. Upił malutki łyk, czując palenie w jego przełyku, które sprawiło, że już dłużej nie mógł się kontrolować. Ona działała na niego niczym magnez.

Rozkoszował się jej smakiem i tym jak bardzo była mokra. Cholernie go to kręciło i upijał jej coraz więcej, co chwilę szepcząc jej brudne słówka. Sam nie mógł uwierzyć, że coś doprowadza go do aż takiego szaleństwa. Zawartości ubywało, a sam Pimpek czuł, że jest już bliski szczytowania. Brakowało mu już tylko kilka małych łyczków do spełnienia. Przez jego ciało zaczęły przechodzić przyjemne dreszcze, przeplatane z drgawkami. Jego ciało opadło bezwładnie na ławkę...


„Gdzie ja do chuja jestem" pomyślał, mrużąc oczy od nadmiaru światła. Zaczął gorączkowo szukać rękami swojej wybranki, jednak bezskutecznie. Nie było jej. Znowu spieprzył i stracił ją szybciej niż kupił. Był skończonym debilem i wiedział, że zasługuje na miano najgorszego ścieka. Już nic nie będzie w stanie go zaspokoić i sprawić, że będzie szczęśliwy. Nigdy nic nie zmusi go do miłości, bo nie chce już nikogo krzywdzić. Zostanie sam jak palec w tym wielkim świecie i skończy bez nikogo u swego boku.

-Panie, dobrze się już pan czuje- Usłyszał głos, dobiegający z drugiego końca sali
-Przytargałem tu pana, bo wyglądał pan jak trup, panie. Lekarze mówią, że gdyby nie to panie, to by pan już zakopany leżał.

-Pan Stanisław?- Popatrzył zaskoczony na staruszka- A pan co tu robi do kurwy nędzy?!

-Panie, pan mi powinien kurwa dziękować. Jest pan mi winny flaszkę- Staruszek wstał i skierował się w stronę drzwi- Uważaj pan na siebie.

Kankuro x spirytus lemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz