Cały świat przeciwko mnie.
Wszyscy w swych marzeniach zatracają się.
Każdy czuje ten wyluzowany vibe.
Tylko nie ja... Tylko nie ja...- Panienka Harris, ile można wywoływać! - krzyknęła nauczycielka z swojego biurka - proszę do tablicy, zadanie trzecie.
Wstałam niechętnie, a czując na sobie spojrzenia rozbawionych mną uczniów speszyłam się jeszcze bardziej. Moja klasa nie była zbyt udana, to trzeba przyznać.
- Czy może pani nie mówić do mnie po nazwisku? Wie pani, złe wspomnienia, takie tam. - powiedziałam cicho, biorąc do ręki kredę. Nienawidzę używać tego pisadła, bo zawsze brudzi ręce.
- Droga klaso, czyście słyszeli? Panna Harris ma ciekawe wymagania, nieprawdaż? - skomentowała pani Furton, a cała klasa się roześmiała. - Siadaj, jedynka. Steve, może ty odpowiesz?
Wróciłam do ławki powstrzymując płacz. Znów pojawiłam się w moim świecie, w świecie w którym nikt mnie nie oceniał. Doszła do mnie ogromna wena, którą od razu zapisałam na kartce.
- Harris, koniec lekcji! - krzyknął Steve widząc że odpłynęłam. Podziękowałam z uśmiechem, jednak chwilę później chłopak zaczął się śmiać. Spakowałam zeszyt od Literatury do plecaka i wybiegłam z sali.
Nie chciałam wracać do domu. Domu... Jak to ładnie brzmi. Ja nie miałam domu. Mieszkam w sierocińcu, to jest mój synonim domu. Poszłam do kawiarni, gdzie dorywczo pracowałam.
- Cześć Kate! Zamawiasz coś? - zapytała moja przyjaciółka i współpracowniczka - Masz zmianę dopiero jutro.
- Poproszę herbatkę. Najlepiej zwykłą. Nie mam co ze sobą zrobić, dzięki niej zawsze wpadają mi dobre pomysły. - poprosiłam Lanę, siadając przy ladzie. - Znowu się zaczęło.
- Bidulka z ciebie... - powiedziała, włączając zaparzacz - Nie martw się, jeszcze tylko ten rok i skończysz liceum.
- Trzy miesiące i cztery dni... Nie wytrzymam z nimi - wyżaliłam się koleżance szukając portfela - Wracam chyba do siebie, co będę na ulicy robić.
- Proszę - podała mi kubek z herbatą - Niedługo ja kończę, możesz wpaść do mnie. - zaproponowała z uśmiechem. Taka właśnie jest Lana, zawsze uśmiechnięta.
- Nie będę ci głowy zawracać, ważne że w ogóle mam gdzie wrócić, co nie? - powiedziałam, wypijając kolejny łyk napoju - dobra, ja będę lecieć. Do jutra!
Zostawiłam w dłoni Lany dwa dolary i wyszłam z budynku, zahaczając szalikiem o drzwi. Wyplątałam go i poszłam dalej. Na przeciwko stał Dom Dziecka imienia Anny Shirley. Weszłam do środka, witając się z sekretarką. Pojechałam windą na trzecie piętro, gdzie był pokój mój i Florence.
- Pojawiła się w końcu! - przywitała się jak zwykle moja współlokatorka. - Gówniara do szkoły musi chodzić... Pf, czasem cię nie rozumiem.
- Ja przynajmniej dbam o swoją przyszłość. I nie wyzywaj mnie, bo źle to się dla ciebie skończy. - skomentowałam stanowczo.
- Co ty taka odważna się zrobiłaś? Kurwa, szesnastolatka będzie mi grozić... Trzęsę się ze strachu! - roześmiała się prawie połykając żutą gumę.
Odeszłam na drugą część pokoju, gdzie stało moje łóżko. Rzuciłam się na nie, nie przejmując się zgniatanym plecakiem. Otworzyłam mój notatnik i napisałam kolejny tekst. Moim ogromnym marzeniem było wydanie kiedyś swojej piosenki, ale mimo mieszkania w Kanadzie raczej nie mogłam na to liczyć. Pracuje od roku, a to i tak za mało na jakiekolwiek lokum. Ciężkie jest życie, gdy nie masz nikogo...
***
Była sobota. Wstałam z łóżka starając się nie obudzić Florence, którą zapewne od razu zaczęłaby robić mi problemy. Przejrzałam się w dużym lustrze, i zobaczyłam wysoką dziewczynę, gdzieś z metr sześćdziesiąt. Piękne, brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Ledwo widoczne piegi i dwa kolczyki w uszach. Może nie będzie ze mną aż tak źle?
Zaczynałam zmianę w kawiarni o dziesiątej, więc miałam trzy godziny. Ubrałam się szybko w dżinsy i ciemną bluzę, po czym wyszłam z budynku. Włączyłam na słuchawkach moją ulubioną piosenkę, jednak ten staroć który nazywa się telefon, odmówił współpracy. Kilka minut później ,na szczęście, "Roar" Katy Perry się zaczęło. Zamknęłam oczy i pobiegłam przed siebie.
- Dziewczyno, uważaj trochę! - krzyknął jakiś facet, na którego przypadkiem wpadłam.
CZYTASZ
Two Wordls
Romance"Uważam, że przesadzasz. - powiedziałam, siadając bliżej - Nie dzielimy się przecież na dwa światy."