Bywały dni, kiedy czuła nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej i który, o dziwo, za każdym razem z jakiegoś powodu się zwiększał. Ból promieniował z miejsca położonego lekko na lewo od mostka, rozchodził się po całym ciele, sięgając aż do koniuszków palców. Z początku Haruce to nie przeszkadzało, jednak z czasem zaczęła odczuwać dyskomfort. Nie dawała też niczego po sobie poznać — zwykle próbowała odchodzić na bok podczas swego rodzaju ataków. Nie chciała zawracać głowy Jellalowi i Meredy jeszcze bardziej, w końcu nie musieli jej wiecznie niańczyć.
Powoli zaczynała się odnajdować w nowym świecie, chociaż coraz częściej zaczynała tęsknić za więzieniem. Może wydawać się to absurdem, ale to właśnie tam czuła się najpewniej i najbezpieczniej. Nikt jej nie krzywdził, mogła nic nie robić, a i tak być przydatna.
Chyba.
W sumie to było tylko jej zdanie.
Idiotyzm, odezwał się irytujący głosik. Haruka miała ochotę go uciszyć, sprawić, by dał jej święty spokój, ale na próżno — odzywał się zawsze nieproszony, sprowadzając kobietę do parteru i niszcząc wszystkie przekonania, i cały światopogląd. Nawet raz pomyślała, że to jakaś klątwa, kara za opuszczenie więzienia.
Kara, zadrwił głos. Sama jesteś jedną wielką życiową porażką. To wystarczająca kara — znoszenie bezsilności i siedzenie w tak pustej głowie jak twoja.
Haruka zacisnęła dłonie w pięści. Zatrzymała się niespodziewanie, w myślach zwyzywała niechcianego lokatora, wzbudzając tym zaniepokojenie u idących parę kroków z przodu Jellala i Meredy.
— Haru… w porządku? — zagadnęła ostrożnie czarodziejka, podbiegłszy do blondynki i szturchnęła ją lekko w ramię. Broń nie zareagowała od razu. Tępo wpatrując się w kurzącą się, słabo uczęszczaną drogę, drżącymi wargami próbowała coś wyszeptać, ale żaden dźwięk nie wydobywał się z jej krtani. Dopiero po chwili kobieta drgnęła, rozejrzała się trochę spłoszona i spuściła pokornie wzrok.
— Przepraszam — rzuciła machinalnie, nerwowo odgarniając z twarzy niesforne kosmyki. — Nic się nie stało. Możemy już… iść dalej. — I znów ten cholerny ból. Uśmiechnęła się sztucznie, unikając czujnego spojrzenia Jellala. Chciała poczekać, aż członkowie Crime Sorciere ponowią przerwany marsz i znów zostawią ją z tym irytującym głosem.
Tak się jednak nie stało.
— Meredy, idź przodem — poprosił uprzejmie Fernandes. — Chcę trochę z Haruką porozmawiać.
Obie kobiety się zdziwiły. Oczywistym było, że Meredy wiedziała o niewielkiej skłonności Jellala do jakichkolwiek rozmów. A broń po prostu zdążyła już to zauważyć i niecodzienna decyzja mężczyzny wzbudziła w niej zaskoczenie, ale też i swego rodzaju obawę. Młodsza czarodziejka rzuciła mimochodem kiedyś, że Jellal nie potrafi kłamać. Ale czy był w stanie kłamstwo rozpoznać?
Haruka powoli skinęła głową. Nie mając większego wyboru, Meredy energicznie zaczęła iść z przodu. Próbowała zająć głowę myślami o czymkolwiek innym, co nie było związanie z blondynką, ale gdzieś jednak cały czas przewijała się troska o więzioną przez tyle lat broń.
Przez chwilę oboje milczeli. Jellal uważnie śledził każdy najmniejszy ruch Haruki — uciekające przed jego wzrokiem spojrzenie, lekkie drżenie rąk, które nieudolnie próbowała ukryć pod granatowym płaszczem, i płytki oddech.
CZYTASZ
Upadłe Demony [Fairy Tail]
FanfictionPowód, dla którego uważamy kwiaty nad przepaścią za piękne, to to, że sami, stojąc nad przepaścią, nie wychylimy się poza krawędź jak te nieustraszone kwiaty. Nieznający przeszłości kwiat opada, więdnąc. Złota Wiedźma szuka przeznaczenia, nim to z...