- Tylko pamiętajcie, jesteście w domu przed dwudziestą drugą! - rozkazała ciocia, a ja przypomniałam jej, że to muzeum a nie klub.
Shawn wyjątkowo cieszył się na to wyjście, chociaż nie wyglądał na osobę lubiącą historię. Nie wiem z czego to wynika, ale też niekoniecznie mnie to interesuje - ważne, że płaci za bilety.
- Tak, znamy zasady... Przypomnę wam, że Meg ma własne mieszkanie a ja firmę, więc nie jesteśmy dziećmi które trzeba pouczać - uznał Mendes, a ja dowiedziałam się o nim kolejnej rzeczy.
- Jasne... Dobrze, idźcie już! - skomentował Jack, a ja wyszłam pierwsza z dwupiętrowego domku.
- Wsiadaj - powiedział mój prawie kuzyn, odpalając silnik swojego samochodu.
- Jaką prowadzisz firmę? - zapytałam, siedząc na miejscu pasażera.
- Takie tam... Muzyka, te klimaty...
- Nieźle, myślałam że nadajesz się tylko na zmywak w McDonaldzie. - mruknęłam z śmiechem.
- Jak widzisz, mam wiele talentów. Swoją drogą, porywam cię - powiedział spokojnie, na co ja nie przestawałam się śmiać. - Poważnie mówię, muzeum to tylko przykrywka, bo inaczej byś ze mną nie poszła.
Chwilę zajęło mi przetworzenie informacji, że nie jest to głupi żart. Chociaż i tak później uznałam, że on nic mi nie zrobi. Chyba.
- Mogę się dowiedzieć, gdzie będziesz mnie przetrzymywał przez czas porwania? - zapytałam z udawaną powagą.
- W sypialni.
Nie. On totalnie oszalał. Nie, nie, nie i nie! Nie zgadzam się! To jest jakiś powalony zboczeniec, a ja siedzę w jego samochodzie!
Nie odezwałam się. Siedziałam w ciszy, co uczynił też on. Wiedziałam, że robi to dla zabawy, ale jednak było to straszne.
- Jesteśmy. - oznajmił, pokazując mi kilkupiętrowy budynek, bardzo nowoczesny.
- Co to jest?
- Boże, wejdź to się dowiesz!
No i weszłam. Może było to nieodpowiedzialne, ale zżerała mnie ciekawość.
W środku zobaczyłam... Klub? Jakaś impreza? Nie moje klimaty, ale ludzie w środku wyglądali na porządnych.
- Wszystkiego najlepszego, Shawn! - krzyknął jakiś facet, gdy Mendes wszedł ze mną do środka. Zrozumiałam, że ta cała sypialnia, to kawał, a on mnie zabiera na swoje urodziny.
- Wszystkiego... Najlepszego? - złożyłam mu życzenia, choć dalej nie miałam pewności, z jakiej okazji.
- Dwadzieścia trzy lata, ludzie! - wydarł się, przekrzykując muzykę. Zgadłam, urodziny. - Poznajcie osobę, która, według niektórych, będzie kiedyś moją kuzynką, Meg.
Poczułam się dość dziwnie, gdy wszyscy mi klaskali, ale też całkiem przyjemnie. Postanowiłam, że zacznę te wakacje z przytupem i wzięłam z barku pierwszego drinka.
- To są ludzie z Toronto?- zapytałam Shawna, który poprosił o whiskey.
- Głównie tak... - odpowiedział szybko, prawie dusząc się swoim trunkiem - Czy ty to rozumiesz?! Kończę 23 lata!
- A nie mogłeś mi od razu powiedzieć, gdzie mnie zabierasz? Ubrałabym się porządnie
- Nie przesadzaj, baw się! - krzyknął i poszedł na parkiet. Wyglądał na nieźle uchlanego, a dopiero zaczął pić.
***
Siedziałam przez następną godzinę przy barze, sącząc piąte już połączenie Martini i coli. Nagle przypomniał sobie o mnie Mendes i zaprosił do tańca. Zgodziłam się, zrzucając winę na alkohol.
- Soł... Ju ar de biudiful men... - mruczałam, siedząc wtulona w Shawna. - End weri seksi men...
Wszyscy byli porządnie nachalni, więc w kilka minut powstały nowe pary. Ja, przytulająca się do tego idioty, też się do nich zaliczałam.
- Idziemy na górę? - zapytał flirciarsko, na co mimowolnie się uśmiechnęłam.
Szliśmy po schodach, całując się bez opamiętania. Nie miałam już sił, żeby chodzić, na szczęście Shawn mi w tym pomógł. Chwilę później byliśmy już w jakiejś sypialni, a Mendes rzucił mnie na bardzo miękkie łóżko. Przykrył mnie swoim ciałem i zaczął rozbierać.
- Chwila! Mój pierwszy raz ma być z kimś, kogo kocham, a nie z kimś, kogo znam dwa dni! Spieprzaj! - wydarłam się, zapinając z powrotem biało-czarną sukienkę.
Jakby nic się nie stało, opuściłam budynek. Chciałam włączyć mapy, aby wrócić do domu, ale musiałam zwrócić alkohol...
***
- Więc tłumacz mi się, moja droga - powiedziała następnego dnia moja mama, gadając ze mną przez telefon.
- Za dużo alkoholu i tyle.
- Ciekawe... To dlaczego z tym gówniarzem wylądowałaś w łóżku?! - wydarła się tak głośno, że musiałam odsunąć telefon od ucha.
Musiałam zadzwonić po ciocię Elizę, aby mnie przywiozła, a nachlany Shawn wszystko opowiedział ze szczegółami. Nie mogłam na niego patrzeć po tej sytuacji, więc zastanawiam się nad powrotem do Kanady.
- Jestem dorosła, nie musicie mnie kontrolować! - krzyknęłam i rozłączyłam się. Może trochę przesadziłam z reakcją, ale moja rodzina zawsze musi wiedzieć wszystko o moim życiu.
Wróciłam do mojego pokoju, w którym Shawn postanowił przesiadywać. Nie ważne, że też tu mieszka.
- Musimy pogadać. - powiedział szybko, gdy na jego widok wróciłam się.
- Nie ma o czym. - Odpowiedziałam i wyszłam.
Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Emmy, aby wygadać się jej z problemów. Niestety nie odebrała, co tylko zniechęciło mnie do wszystkiego.
Ponieważ w domu byłam tylko ja i Mendes, postanowiłam zająć się czymś porządnym i zaczęłam robić tort miodowy. Było to moje pierwsze ciasto w życiu, ale uważam że wyszło całkiem smacznie.
Zjadłam swoją porcję w kilka minut i wyszłam na ogród. Tam siedział chłopak, komponujący piosenkę na gitarze i śpiewający jej tekst. Muszę przyznać, że miał do tego talent. Przez pewien czas nie zauważył, że jego słucham, ale gdy tylko się skapnął, odskoczył z ławki jak oparzony.
- Czemu za mną łazisz?! - wydarł się, widząc mnie przy wejściu do ogrodu.
- Ładnie śpiewasz - zmieniłam temat, podchodząc bliżej - grasz na czymś jeszcze?
- Na gitarze elektrycznej i pianinie. A co ty nagle się taka miła zrobiłaś?
- Nie jestem aż takim potworem. Zostało trochę ciasta, chcesz? - zaproponowałam, na co Mendesowi zaświeciły się iskierki w oczach.
Może on nie jest aż tak zły...?
CZYTASZ
Lost in Japan
Romance"A teraz piszesz piosenkę o tym, jak zgubiliśmy się w Japonii..." Historia Meg, która podczas wakacji w Tokyo poznaje Shawna - syna nowego faceta jej cioci. Kanadyjka nie jest przekonana do chłopaka, szczególnie gdy lądują w dziwnej sytuacji...