2. Niebo w rozdarciu

26 4 1
                                    

– Nie bardzo wiem, co miałeś na myśli, pisząc, że „wiele pomógł ci Robert Kranjec, który starał się nie pomagać".

Mila spojrzała na Petera znad czarnych oprawek swoich okularów. Po jego twarzy, podobnie jak w poprzednim tygodniu, błąkał się perfidny uśmieszek, chociaż po oficjalnych zwrotach słuch zaginął. Skoczek spojrzał na nią, nie odpowiadając przez chwilę, po czym w końcu wyjaśnił:

– Chodziło mi o to, że kiedy wspinasz się na szczyt, wszyscy starają się ci doradzać, a to wbrew pozorom nie jest przyjemne. Dlatego najbardziej pomógł mi Robi, który po prostu klepał mnie po plecach, przybijał piątki i unosił kciuki do góry, kiedy wszystko robiłem dobrze. Bardzo mnie wkurzało to pseudomentorowanie, a on go nie stosował. I to było fajne.

Mila przytaknęła, ale zawiesiła na chwilę czerwony długopis nad kartką. Nie mogła pozbyć się tego męczącego pytania: kim tak naprawdę jest Peter Prevc? Gdyby był niedojrzałym palantem, za jakiego go miała, nie byłby w stanie wykrzesać z siebie podobnych mądrości. Poza tym niedojrzali ludzie najbardziej cenią sobie bycie w centrum uwagi, bo – jako emocjonalnie zależni – zabiegają o poklask i zainteresowanie innych. Zatem jeśli Prevc preferował „ciche wsparcie" i samotną koncentrację...

– To ci naprawdę pomaga? – zapytała, zanim zdążyła sama siebie zrugać za złamanie zeszłotygodniowych postanowień.

– Hmm? – Chłopak wyglądał na wyrwanego z zamyślenia. – Co takiego?

– Milczenie – sprostowała, zdecydowana ciągnąć grę, którą rozpoczęła.

Prevc uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu nie było już ani krzty kpiny. Wyglądał, jakby uśmiechał się do własnych wspomnień.

– Tak. Hołduję zasadzie, że „milczenie jest złotem".

Mila przytaknęła niemo, prostując się na krześle.

– Wracajmy do pracy – ucięła, chociaż czuła, że jest uważnie śledzona wzrokiem.

Przecież miałaś być jak ściana, pamiętasz?, upomniała samą siebie. Przez następny kwadrans wkładała sporo wysiłku w to, żeby skoncentrować się na powierzonej jej przez Marikę misji, to jest – redakcji biografii–przyszłego bestsellera. O dziwo, od tamtego momentu jej klient wykazywał się zaskakującą dobrą współpracą. Zero perfidnym uśmieszków. Zero kąśliwych uwag.

– A tobie? Co pomaga w koncentracji? – wypalił nagle, kiedy była w trakcie analizy kolejnej ze stron.

Zawahała się, choć udawała, że szalenie wciągnęło ją szukanie fragmentu, o którym chciała podyskutować. Stanęła przed dylematem: godność czy impuls?

Chrząknęła dla oczyszczenia atmosfery ze zbędnych złudzeń.

– Wiele rzeczy – odparła bardzo sucho i lakonicznie. – Czy możemy wrócić do drugiego rozdziału? Bardzo mi zależy na zmieszczeniu się w czasie, bo mam dziś naprawdę huk roboty.

Prevc bez słowa ni gestu sprzeciwu wykonał prośbę Elinówny.

Reszta spotkania przebiegała bez przeszkód: Mila nie miała do siebie pretensji o „naginanie" planu, a podopieczny, ku jej zaskoczeniu, ułatwiał, a nie utrudniał to zadanie. Była więc chłodna i bardzo profesjonalna, nie pozwalała sprowadzać rozmowy na manowce, choć... żadne z nich nie podejmowało takiej próby. Wreszcie czuła, że odzyskuje równowagę i, co najważniejsze, kontrolę.

Gdy nadeszła stosowna godzina, a kartek zrobiło się znacznie mniej, oboje wstali od szklanego stołu, stając naprzeciw siebie. Prevc nadal nie wykazywał oznak drwiny. Milę to... zaniepokoiło.

AutobiografiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz