3. Pajęcza sieć

22 4 1
                                    


Wróble budziły dzień nad miastem. Po drogach z rzadka przejeżdżały samochody. Słońce zabarwiło nieboskłon na odcień czerwonej pomarańczy. Granat nocy dopiero powolnie odchodził, z ociąganiem, bez przekonania. Delikatny wietrzyk chłodził spieczoną słońcem ziemię. Upał czaił się za horyzontem, wyczekując odpowiedniej godziny, by móc się zaprezentować w całej swojej okazałości.

W ten lipcowy poranek nad miastem Milę dręczyła bezsenność. Z przyciągniętymi do piersi nogami siedziała na balkonie, okryta cienkim kocem, z wystygłą herbatą bezczynnie czekającą na szklanym stoliku. Złożony słoneczny parasol odpoczywał po całodziennej pracy. Elin wzięła wolne, by móc w domowym zaciszu dokończyć ostatnie poprawki nad Lotem w przeszłość – książki, która przerosła jej siły.

Niby nic, prawda? Biografia to bułka z masłem w porównaniu z naukowymi publikacjami. A mimo wszystko Mila nie potrafiła przez nią przebrnąć. Problemem nie była szata stylistyczna ani warstwa językowa. Problemem był autor.

Niemal tydzień temu wyleciał z redakcji jak strzała, z dzikim gniewem w oczach i niezłą siłą w nogach. Zaskoczona naczelna wyszła z gabinetu, z niebezpiecznym zainteresowaniem śledząc każdy krok Prevca. Posłała Mili spojrzenie, w którym pewne było jedno – to, że kiedyś młoda pani redaktor boleśnie odczuje skutki swoich czynów. Szefowa nie mogła jej od razu wezwać na dywanik – miała umówione spotkanie na mieście – ale zrobiła to dwa dni później. I domagała się wyjaśnień. Szczegółowych.

– Nie możemy stracić kontraktu przez twoje chimery! – syczała, miotając się po swoim gabinecie jak węgorz. – Co ty sobie myślałaś?! Jak mogłaś być taka nieodpowiedzialna?! Czy ty zdajesz sobie sprawę, jakich szkód mogłaś narobić?!

Elinówna siedziała ze spuszczoną głową, starając się przełykać łzy. Chciała móc zapewnić przełożoną, że Prevc nie zrezygnuje z umowy, ale nic nie zapowiadało szczęśliwego happy endu. Trzeba było jednak prezentować nietypowy poziom idiotyzmu, żeby zerwać kontrakt – w takim wypadku czekało go pokrywanie strat, a kwota za taki śmiały ruch była horrendalna.

– Mam cię ochotę zwolnić w trybie natychmiastowym! – krzyknęła Jelar w szale.

Mila podniosła głowę, wbijając spojrzenie przerażonej łani w szefową. Serce boleśnie ją zakłuło.

– Ale tego nie zrobię – dodała spokojniejszym tonem, grzebiąc w torebce. – Na razie. Dopóki Prevc nie przyniesie żadnego wniosku o zerwanie umowy, twoja pozycja jest marna, ale stabilna. I wiedz, że przez Ciebie właśnie zapalam pierwszego papierosa od dwunastu lat. – Pstryknęła zapalniczką, której ogień momentalnie spopielił końcówkę papierosa.

W gabinecie zapadła względna cisza; szumiał jedynie komputer i tykał zegar naścienny. Mila wsłuchiwała się w głuche, acz mocne uderzenia swojego serca. Jelar z ulgą wypuszczała szarawy, śmierdzący dym ze swoich ust, a w głowie Elin miały miejsce najczarniejsze scenariusze, jakie może wymyślać ktoś, komu grozi zwolnienie.

– Aż tak cię to uraziło, że ci się gapił w cycki?

Jelar nie musiała znać całej prawdy. Dlatego Mila splotła ręce na piersi, z zaciśniętymi zębami wpatrując się w zachodzące za oknem słońce. Uparcie jednak milczała. Przełożona podniosła dłonie w geście kapitulacji.

– Dobra, nie chcesz, to nie gadaj. Byle mi się Prevc nie rozmyślił.

Mila z obrzydzeniem spojrzała na leżący u jej stóp telefon. Wiedziała, że nie ma wyjścia. Każda komórka w jej ciele się temu sprzeciwiała, ale nie od niej zależał kolejny krok. Przecież do końca pozostało tak niewiele. Tylko to jedno połączenie. Ostatni rozdział. A potem już spokój i Jelar ją ozłoci.

AutobiografiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz