30 dni wirującego wachlarza - Wybór

445 21 1
                                    

Naruto pov.
Minął rok.
Rok spokoju, wolnej od tragedii Konohy, rok od kiedy ja - nienawidzony niegdyś jinchuuriki dziewięcioogoniastej bestii, zostałem bohaterem.
Ludzie gratulują mi na każdym kroku, podziwiają mnie, podchodzą prosić o podpis.
Można by się zastanawiać - to o co Ci chodzi?
Nie tego chciałeś?
I każdy miałby rację, chciałem - ale nie za taką cenę.
A zanim ktokolwiek zapyta, odpowiem.
Nie, nie spełniłem marzenia, aktualnym Hokage jest nadal mój Sensei - Kakashi.
Każdy chciał żebym objął stanowisko najważniejszego człowieka w wiosce, a Sakura z Babcią Tsunade nawet przyszły do mojego domu próbując przekonać mnie swoim niezawodnym sposobem - krzycząc i wściekając się na mnie.
Ale nawet ich nie słuchałem, a po tym jak chyba pięćdziesiąty raz nic nie mówiłem w trakcie ich ,,odwiedzin", chyba straciły nadzieję.
Tymczasem wy patrząc na to możliwe, że zastanawiacie się, o co mi chodzi.

Jeśli tak, już mówię.

W trakcie wojny, Sasuke poświęcił się dla dobra Świata i wszystkich obecnych jeszcze ludzi.
Na początku nawet ludzie mówiący na co dzień jakim to jest okropnym człowiekiem, na pogrzebie rozmawiali o tym jak bardzo jest, im go szkoda.
Ale ja wiem, że w głębi serca wcale tak nie myśleli, a wręcz przeciwnie - śmiali się z tego, że mój najlepszy przyjaciel nie żyje.

Jednak jakiś czas później, wszystko się zmieniło...

~Miesiąc później~

Znów to samo, kolejni ludzie mówiący mi jak, im ,,przykro" i jak współczują Sasuke.
Nie wiem nawet po co się starają i tak wiem, że to wszystko wyssane z palca bajeczki w które nawet Konohamaru, by nie uwierzył.

~Time skip~

I kolejny raz to robię.
Znowu przychodzę na ten grób z nadzieją, że coś się zmieni.
Trwa to już ponad rok, a jedyne co się zmienia to kwiatki od Ino które przynosi mi na prośbę Sakury.
Chcę mi się płakać, ale zbieram się w sobie i mówię w stronę kamiennego prostokątu z nadzieją, że ktoś tam po drugiej stronie mnie usłyszy, mimo, iż wiem, że to niemożliwe.

Mówię o tym, co się dzieje w wiosce.
O tym jakie tym razem dostałem kwiaty wybrane przez członkinię byłego Teamu z numerem 10, o tym, że Hinata i Kiba biorą ślub oraz o tym czy nie porzucić marzenia o zostaniu Hokage.
Nikt o tym nie wie i zastanawiam się czasami, jak to jest, że ludzie wierzący we mnie (mimo, że została ich garstka) myślą, cały czas o tym, że będę Hokage, a mi to już jest obojętne.

No cóż, kolejny dzień i znowu to samo.

Żegnam się z Sasuke i idę do domu, gdzie nie jem kolacji, bo nawet moje ukochane danie smakuje mi tak samo kartonowo jak wszystko inne.
Zamiast tego kładę się do łóżka i zasypiam.
Znowu sam, znowu bez wsparcia, znowu z coraz gorszą psychiką.
Ale ze znacznie dziwniejszym, niż zwykła uczuciem...

.....................................

Budzę się i widzę światło.

-Umarłem? - Zadaje pytanie w otchłań.

Ale wtem idąc przed siebie, patrząc w górę widzę od dawna nie spotykaną przeze mnie postać - Hagoromo - Mędrca Sześciu Ścieżek.
Wracają wspomnienia, a ja znów ocieram łzę przez wspomnienia o Sasuke.
- Witaj Naruto - mówi dobrze znany mi głos.
- Witaj Hagoromo - odpowiadam - Czy ja umarłem?
- Nie umarłeś mój drogi, ale widząc co się z tobą dzieje chciałem dać Ci wybór.
- Jaki to wybór? - pytam zaciekawiony, co nie zdarzyło się od dobrych 12 miesięcy.
- Możesz żyć nadal swoim życiem, kiedy zaraz odstawię Cię do domu, albo zostać na 30 dni bez ludzi w wiosce, za to w wiosce w której będziesz tylko ty i Sasuke. - Mówi całkowicie normalnym tonem, a ja czuję jakby ktoś właśnie zapalił we mnie płomień nadziei.
Chcę natychmiast odpowiedzieć tak, ale Hagoromo przypomina mi, że potem tęsknota będzie jeszcze większa.
A chwilę po tym jak mówię mu, że jestem pewny swego, mdleję.

Nie wiem ile czasu minęło, ale budzę się i słyszę dobrze znany mi głos:

- Wreszcie się obudziłeś młotku.

30 dni wirującego wachlarza - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz