Rozdział 7 "Ależ ty jesteś miła"

394 15 4
                                    

-Koniecznie trzeba powtórzyć ten wypad pod namioty, było świetnie.- krzyknęła Riley, gdy mnie zobaczyła. Późnym wieczorem w niedzielę wróciliśmy do domu. Jak przystało, zostaliśmy zmuszeni do zmierzenia z życiem codziennym. Te kilka dni będę naprawdę dobrze wspominać, pomimo obecności kilku osób....

Przywitałam się z dziewczyną i Brayanem, który również miał dobry humor. Daves odprowadzić nas pod salę gdzie mieliśmy lekcje, tego dnia zaczynaliśmy moim ulubionym przedmiotem- matematyką. Naprawdę uwielbiałam ten przedmiot, na niego nigdy nie trzeba się uczyć, wystarczy zrozumieć go na lekcji, wykonać kilka przykładów i wszystko jestem prostsze. Ten przedmiot zawszę brałam na logikę i w domu nie musiałam z niego powtarzać materiału. Matemtykę kocham, fizyki nienawidzę. Nie wiem skąd to się wzięło te przedmioty są do siebie tak podobne, przecież fizyka opiera się w głównej mierze na matematyce, ale jednak są całkiem inne. Tu rozwiązujesz równania rysujesz funkcje, a zaś tam stosujesz mnóstwo wzorów.

Hernandez też była razem ze mną na rozszerzonej matematyce, może nie palała do niej jakoś szczególnie sympatią, ale również jej nienawidziła.

Po drodze spotkałyśmy Luca, z którym się przywitałyśmy a nastąpie udaliśmy się do sali. Razem z Ri skierowałyśmy się do ostatniej ławki pod oknem, a przed nami usiadł Rusoo z Arią.

Lekcje minęły dość szybko, nic specjalnego się nie wydarzyło. Brayan skończył dwie godziny wcześniej niż my. Ja zostałam w szkole kilka godzin dłużej, aby pomóc w bibliotece. Co jakiś czas pomagałam pani bibliotekarce, pomimo tego, że czasami nie mam na to ochoty to niepotrafię odmówić starszej kobiecie, którą swoją drogą uwielbiam. Mimo, iż powinna być już na emeryturze, to nadal pracuje w naszej szkole, jednakże czasami potrzebuje pomocy. Pomijając, że zdarzają się dni kiedy mam ochotę odpocząć po szkole, zamiast układać książki na półkach, to częściej zdarzają się dni, kiedy pomagam bibliotekarce z przyjemnością.

Gdy skończyłam układać książki na półkach, wzięłam telefon i napisałam Peytonowi, żeby po mnie przyjechał. Autobusy w New Jersey o tej godzinie jeżdżą niezmiernie rzadko, więc nie miałam innej opcji, oprócz napisania do Peytona, ewentualnie mogłam wrócić na piechotę. Jednakże to zajęło by z ponad godzinę.

Wyszłam przed budynek i udałam się w stronę parkingu, lecz nigdzie nie mogłam wychwycić SUV-a mojego brata. Popatrzyłam na chmury, które ewidentnie wskazywały, że zaraz zacznie padać. Oby mój brat zaraz przyjechał- pomyślałam. Nagle na miejsce postoju pojechał błękitny Cadillac, z którego wyszedł właściciel pojazdu, a następnie oparł się o maskę. Był ubrany cały na czarno co doskonale komponowało się z lakierem maszyny. Ale dlaczego on podjechał pod moją szkołę? Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to on przyjechał po mnie zamiast mojego brata więc usiadłam na murku pod szkołą, nie wykonując dalszego ruchu. W mojej głowie cały czas siedziały myśli, co ten dupek tu robi czyżby czekał na laskę, którą zaraz gdzieś zabierze a potem przeleci. Od razu jej współczułam, on ją tylko wykorzysta. Może i rozmawiałam z nim tylko kilka razy, jednakże mogę wywnioskować, że jest niemiłym, zapatrzonym, w siebie dupkiem. Plotki ludzi, również mówiły swoje.

-Może byś ruszyła w końcu swój zgrabny tyłeczek.- krzyknął Colton tak aby usłyszała.

-Nie rozumiem o co ci chodzi pajacu.- odpowiedziałam, chowajac do plecaka swoje Ray Bany.

-Pośpiesz się nie mam całego dnia dla ciebie.- wstałam z murka, poprawiłam swoją beżową marynarkę, która idealnie komponowała się ze spodniami tego samego koloru do kompletu i ruszyłam przed siebie. Nie miałam pojęcia co on ode mnie chciał. Pokonałam dzielącą nas odległość i stanęłam na przeciwko chłopaka wykonującego nadal tą samą czynność co chwilę temu.

Don't leave meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz