Ciemność

7 0 0
                                    

°Chciała otworzyć oczy, a jak już otworzyła - nie widziała nic, prawie nic.
Jedno jej się ukazało - Ciemność.
To samo było z węchem, próbowała coś wyczuć, lecz miała z tym niemały problem.
Czuła się dziwnie.
Postanowiła iść na czuja, przed siebie.
Po pewnym czasie stwierdziła, że w jakiś dziwny sposób stawia kroki.
Próbowała się wyprostować.
Nie mogła.
Każda kolejna próba kończyła się upadkiem na twardą posadzkę.
Zrezygnowała.
Próbowała podążać do przodu.
Może jednak szła do tyłu?
Nie wiedziała, która jest godzina, gdzie jest i co tu robi. Próbowała sobie przypomnieć - na marne.
Po dłuższej chwili coś jej się ukazało.
Światło? Jak to możliwe? Przez cały czas miała otwarte oczy.
Aby na pewno?
Tak, to na pewno było światło.
Skąd ta nagła zmiana otoczenia?°


Poniedziałek
Godzina: 6:25

Obudziła się, cała zlana potem.
To był sen.
Taki sam, jak kilka dni temu.
Nie był to pierwszy raz.
Czuła się dziwnie.
Za każdym razem czuła niepokój.
Nie potrafiła przypomnieć sobie szczegółów tego, co widziała.
Nie mogła, bo większość tego to ciemność.

Leżała dobrą godzinę, zanim wzięła się za siebie i wypełzła z łóżka.

Godzina 7:30

Leniwie poszła do kuchni, aby zrobić kawę.
-Gdzie ja tę kawę zostawiłam... -mruczała sama do siebie - a, tutaj jest.
Otworzyła wieko od pudełka z kawą.
Wsypała dwie, płaskie, łyżeczki do kubka, dosypała też łyżeczkę cukru.
- Może czas skończyć z tym cukrem?Kawa i tak jest moja rutyną. Małe zmiany może, w jakiś sposób, zmienią mój świat?
Ta, jasne - parsknęła śmiechem i dosypała jeszczę dwie łyżeczki - raz się żyje!
Z uśmiechem wstawiła wodę na swoją kawę.
Usiadła przy małym, obdartym stole i wzięła gazetę do ręki.
Nie zdziwiło jej to, iż prasa była z dzisiaj. Na początku nie wiedziała, czemu ta gazeta pojawia się na stole, tak jak z każdym kolejnym dniem.
Wpierw myślała, że ktoś siłą wtargnął do jej mieszkania, ale nie zauważyła śladów włamania. Potem stwierdziła: "Może lunatykuje - zaczęła się śmiać - Jasne! Otwieram drzwi, zamykam, wychodzę i kupuje. Wracam, zamykam drzwi i na nowo kładę się, bez ubrania, w moim łóżku". Od razu zrezygnowała z tego pomysłu, przecież nie jest to możliwe.
Z czasem przyzwyczaiła się i czerpała z tego przyjemność.
Nie musiała wychodzić z ciepłego domu, żeby kupić poranna gazetę, czyż to nie jest przyjemne?

*Dzisiaj w nocy, o wpół do trzeciej kolejny wybuch, tym razem w centrum parku. Wielki krater został od razu zabezpieczony przez wykwalifikowane służby. Nikt nie wie, co było przyczyną wybuchu. Na miejscu nieznjadował się nikt. Zero rannych, zero świadków wybuchu*

-Eh, co się dzieję w tym mieście, bez przerwy jakieś wybuchy - wzdycha - brakuje mi życia na wsi wraz z rodzicami, co mi odbiło, że..? Nieważne.. To nie ja zdecydowałam.
Oho, a to co znowu?

*Plaga szczurów w Marsiel, każdy mieszkaniec, który zgłosi się do Głównego Urzędu Miasta Marsiel zostanie obdarowany darmową zapomogą w zwalczaniu gryzoni. Wspieramy naszych mieszkańców.*

-Coś mi się wydaję, że wybiorę się do centrum, przy okazji zrobię zakupy - zerka do portfela - taa.. Muszę zacząć oszczędzać.

Abigail wypiła kawę, doczytała resztę porannych wiadomości, zjadła śniadanie i wyszła do pracy.
Za każdym razem, gdy wychodziła  z mieszkania, witała się z Hardim, który sprzątał klatkę.
Starszy facet, koło pięćdziesiątki, każdego dnia, z uśmiechem, odpowiadał na "Dzień Dobry" młodej dziewczynie.
Abigail mieszkała w małym bloku, na parterze. Schodząc paroma schodkami lądowało się przed drzwiami wyjściowymi/wejściowymi - zależy, z której strony stał człowiek.
Obok wyjścia znajdowały się drugie drzwi - od piwnicy.
O dziwo dzisiaj drzwi były otwarte, a smród, który wydobywał ze środka, był nie do zniesienia.
- Co tak śmierdzi? Coś tam zdechło? - krzyknęła z obrzydzeniem
- strasznie to.. - odruchowo przycisnęła dłoń do ust.
Zamknęła drzwi.
-Niech Panienka nie zamyka, bo ino komorę zrobi - odezwał się Hardim - ja otworzyłem, bo te darmowe środki z urzędu to nieźle dają. Panienka się nie martwi, do południa to wywietrzeje. Otworzę tu - podszedł do wejścia i otworzył drzwi - Proszę, niech Panienka wyjdzie.
- Dziękuję, mam nadzieję, że nie żartujesz i jak wrócę, to ten smród będzie jedynie, niemiłym, wspomnieniem.
Nie da się wytrzymać!
Przypomina mi to oborę, pełną zwierząt, na farmie moich dziadków.
No nic, życzę Panu miłego dnia!
- i ja, Panience, życzę miłego dnia - z uśmiechem na twarzy odpowiedział.
Abigail ruszyła przed siebie.
WYSZŁA.
-znowu ten szary świat, eh. Kiedy to wszystko się skończy? - zaczęła monolog
Nie zwróciła uwagi na to, iż każde jej słowo wypływa z ust. Była wręcz pewna, że prowadzi ten monolog we własnej głowie.
-Chciałabym, żeby to wszystko było jednym, wielkim, snem.. To nie moje życie.. Nie powinnam tak żyć.. - mówiła ze łzami w oczach - to wszystko przez nich! Ja nie miałam z tym nic wspólnego! - coraz bardziej podnosiła głos.
Ludzie, którzy przechodzili obok Abigail patrzyli się na nią, jak na wariatkę.
Może i słusznie?
W pewnym momencie..
-pani to dobrze się czuję? Czy może za dużo tego kwasku, jak na początek dnia? - zaczął się śmiać - wyglądasz na taką, co lubi sobie łyknąć. Nieznajomy odszedł, śmiejąc się.
-co? - sama do siebie - co tu się właśnie stało? Nie rozumiem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 18, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PróbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz