Rozdział 1

2.3K 53 14
                                    

31 LIPIEC     Pov: Harry

Jak zwykle obudziły mnie krzyki ciotki petuni. 

-Harry! Harry! - krzyczała na cały dom - Wstawaj! 

Znowu się nie wyspałem, ponieważ do 2:00 robiłem po tajemnie letni referat. Nie mogę uwierzyć, że to już 6 klasa. No, ale cóż czas już wstać. Szedłem na dół w piżamie i nie ogarniętymi włosami, ale one i tak zawsze żyły swoim życiem.

-Ubrałbyś się dziecko! Zrób mi kawy, zjedz i idź coś ze sobą zrób! - powiedział wujek Vernon wystawiając swoją okropną twarz zza porannej gazety

-Dobrze wujku - przewróciłem oczami

Zrobiłem wujkowi kawy, Dubley siedział cicho na kanapie i oglądał telewizor, zobaczyłem go dopiero gdy się do mnie odezwał.

-A ja wiem co dzisiaj jest! A ja wiem co dzisiaj jest! - śpiewał śmiejąc się

-Piątek geniuszu - odpowiedziałem mu

-Są twoje urodziny i nikt o nich nie pamięta -Dubley nie mógł wytrzymać ze śmiechu

-Najwidoczniej ty pamiętałeś - odpowiedziałem obojętnie

Totalnie zapomniałem, że mam dziś urodziny. Mimo tego nie czekałem na żadne życzenia od moich przyjaciół. Hermiona nie ma sowy i porozumiewamy się przez Hedwigę tylko gdy pierwszy jej wyślę list, a Ronowi zdechła, wiem, że ma jeszcze sowę Percy'ego, ale on nigdy mu jej nie pożyczy bo nie będzie mógł pisać ze swoją dziewczyną, tą Puchonką. Co prawda już skończyli Hogwart, ale dalej ze sobą chodzą. Zjadłem i poszedłem wziąć szybki prysznic. Ubrałem się i zszedłem jeszcze raz na dół.

-Mogę się przejść? -zapytałem z nadzieją wujka

-Idź, ale masz wrócić nie później nisz 12:00 (teraz jest 9:50) i nie zrób nam wstydu przed sąsiadami! -odpowiedział wuj Vernon

Wyszedłem się przejść. Po godzinie wracałem do domu i zauważyłem, że jakaś sowa z listem w dziobie leci do mojego okna. Na szczęście było otwarte więc mogła wlecieć. Szybko pobiegłem do domu, na wejście rzuciłem przelotne wróciłem. Wszedłem do pokoju, w którym sowy już nie było, ale na biurku leżał list. Od razu zobaczyłem pieczątkę Hogwartu. Otworzyłem list, napisana w nim była lista książek jak co roku. To mi przypomniało, że muszę jechać na ulicę pokątną. Zszedłem na dół.

-Wujku, zawieziesz mnie jutro do Londynu? Muszę kupić nowe książki - zapytałem się i czekałem na odpowiedź

-Niech Ci już będzie. Jutro o 10:00 masz być gotowy - powiedział z niechęcią

1 SIERPIEŃ

 Rano o dziwo sam się obudziłem. Była 8:46 więc postanowiłem się już ubrać, zszedłem gotowy na dół. Wszyscy siedzieli na dole, zjadłem i odniosłem talerz do zlewu.

-Możemy już jechać - powiedział wuj i przewróć oczami

Gdy dojechaliśmy na miejsce wysadził mnie i powiedział, że przyjedzie za 2godziny, w ten czas on pojechał się z kimś spotkać. Pierwsze co to poszedłem do banku Gringotta, a potem kupić szatę, ponieważ urosłem od tamtego roku, ale i tak dalej byłem niski w porównaniu do moich kolegów.

To jest moja pierwsza książka mam nadzieje, że wam się spodoba. W następnych rozdziałach będzie już Draco.                                                                                                                                             Przepraszam jeśli zdania nie mają sensu, albo są jakieś z dupy słowa, ale auto korekta nie wiem czemu po wydaniu rozdział tak robi. 

Z nienawiści do miłości. DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz