Rozdział 1

17 4 0
                                        

10 miesięcy wcześniej...

Uważa, się że jedną z najważniejszych umiejętnością człowieka jest zapamiętywanie. Każdy chce pamiętać każdy drobny szczegół swojego życia. Gdy nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie czegokolwiek, targa nami sfrustrowanie. Co jeśli powiem, że osoby w depresji mają wręcz przeciwnie? Przez ubytki zachodzą w mózgu jak i ciągłą walkę o przeżycie tych wszystkich chwil... Nie pamiętają, a psycholodzy radzą nie wracać do tego. Powinniśmy żyć teraźniejszością, mając na uwadze przyszłość. Bo wszystko co robimy ma swoje konsekwencje. Dobre czy złe, nie ma to większego znaczenia. Pokazuje to jedynie przebieg przyczynowo – skutkowy, który przez całe nastoletnie lata próbujemy zrozumieć.

W wieku szesnastu lat powinnam być infantylna i myśleć o następnej nadchodzącym spotkaniu ze znajomymi. Ale niestety tak nie jest, ponieważ wydaje mi się, że zbyt szybko zrozumiałam co świat ma nam do przekazania. Może i mylę się tym razem, a życie po prostu ma być życiem na pozór prostym. Tylko co wtedy ze wszystkimi cytatami, że życiem mamy się cieszyć czy nie jest ono tylko po to, aby je przeżyć.

Nie można mi myśleć, że będzie gorzej. Mimo wszystko potrzebuje uciec z stąd. Poczuć się znowu wolna. Nie wiem jak wyjaśnić uczucie, gdy wsiadam do autobusu wiedząc, że zobaczę dom dopiero za kolejne tygodnie. Zazwyczaj dwa. Oczywiście, że jest mi przykro, ale uczucie ekscytacji jest silniejsze.

Byłam głupia myśląc, że jak tam pojadę to nie wpakuje się w żadne kłopoty.

Wiatr rozwiał moje włosy, a ciarki przeszły po moim ciele. Słońce powoli chowało się za budynkami miasta, które tętniło życiem. Z oddali dało się usłyszeć szum samochodów. Pojedyncze lampy zaczęły oświetlać ulicę. Moje nogi zwisały z dachu domu, a ręce trzymałam zaciśnięte na krańcu. Moja sylwetka była delikatnie pochylona do przodu, jakbym miała za chwilę spaść. Będąc na skraju, czułam spokój. Jeszcze niedawno padał deszcz, przez co w powietrzu unosił się ten charakterystyczny zapach czystości.

Uwielbiałam lato, a przede wszystkim czas świąt, który właśnie minął. Pewna nostalgia zalewa moje serce, ale wiem, że niedługo nadarzy się kolejna okazja to spotkania rodzinnego. Wiem, że jak wrócę to wszystko dalej będzie na swoim miejscu. Nawet jeśli co roku muszę kłócić się z Lily. Chociaż czy to w jakikolwiek sposób jest ode mnie zależne, że nic jej nigdy nie pasuję? Zdążyłam zauważyć, że nie jestem w stanie każdemu dogodzić. Nawet sobie samej.

Jest to strasznie dziwne. Od zawsze uchodziłam za osobę pamiętliwą i faktycznie rozpamiętuje wiele sytuacji. Dobrych jak i złych. Rozkładam je na pojedyncze składniki i od nowa kilka razy wspominam, aby po kilku dniach zrozumieć co nadawca miał na myśli. Później obwiniam siebie, że mogłam powiedzieć co innego albo wreszcie postawić na swoim. Następnie przychodzi myśl, że może właśnie tak miało być. Doprowadzić mnie do tego momentu.

Gdzie siedzę i czekam na wyjazd zaplanowany pod wpływem impulsu. Bo chciałam znowu poczuć coś prawdziwego.

Nagle usłyszałam, jak ktoś chodzi po moim pokoju. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w stronę mojego okna. To zapewne tata lub mama chcą sprawdzić, jak idzie mi pakowanie. Jednak dalej jestem w tej samej sytuacji co godzinę jak i także trzy godziny temu. Walizka leżała rozłożona na łóżku, a większość ubrań walała się po podłodze. Muszę to wszystko sprzątnąć przed samym wyjazdem, aby powrót był przyjemniejszy. Mimo wszystko nie śpieszy mi się. Lubiłam rozkoszować się chwilą, bo rzadko kiedy mogłam to zrobić. Zazwyczaj jestem napięta, a mój organizm czeka na kolejną złośliwość losu. Moja głowa nigdy nie odpoczywa, co oznacza, że JA nigdy nie odpoczywam.

Co roku jeżdżę z Lily do rodziny w Moss Vale. Od małego rodzice nas tam zostawiali na wakacje. Dziewczyna spędzała tam całe dwa miesiące, a ja miesiąc ze względu na to, że jeździłam także do mojej babci Meryl. Bardzo dobrze wspominam ten okres dzieciństwa i nie mogę narzekać. Wraz z wiekiem już rzadziej przyjeżdżałyśmy i na o wiele krócej. Dwa tygodnie to mało, ale nasze własne plany zaczęły nas pożerać. Ledwo co znajdywałyśmy czas na te dwa tygodnie tak, aby jednej i drugiej pasowało. Gdy się jednak udało jedna z nas nocowała u drugiej, aby zaoszczędzić czasu rano na dojeżdżanie. Nawet jeśli mieszkamy od siebie zaledwie pięć minut pieszo. Zazwyczaj to ja spałam u blondynki, ponieważ jej rodzice byli bardziej skłoni na wożenie nas. W tym roku zaszła niespodziewana zmiana i to mój tata nas zawozi. Nie wiem jak to się stało, ale mama z dnia na dzień postanowiła, że to właśnie on z nami pojedzie. Dawno go tam nie było, chociaż to właśnie jego rodzina i kuzynostwo. Zdaje sobie sprawę, że może być dziwnie mi z myślą, że będę tam z nim. Może mama po prostu wkurzyła się, że tyle siedzi w pracy i postawiła go przed faktem dokonanym.

WildflowerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz