2

576 23 0
                                    

Mery, jak tylko zjadła śniadanie, pomyślała że tego dnia, najchętniej wybrała by się na plażę. ,,Mogę to zrobić''- pomyślała -,,Pójdziemy może z Nicolą...''- nagle przerwała rozmyślania, bo przypomniała sobie o Renesmee. Natychmiast zapragnęła znów z nią porozmawiać! postanowiła jednak spotkać się też rano z Nicolą, a potem po obiedzie, tak jak było umówione; pójść do lasu. Od razu zadzwoniła do koleżanki:

-Hej Nicki.

-Cześć, Mery. Co u Ciebie?

-Dobrze. A jak u Ciebie? Pójdziemy razem na plaże? Dzisiaj?

-Niestety nie...Muszę pilnować Ann...Wiesz co wczoraj się wydarzyło!?
-Szkoda, ale trudno. Co?

-Nic! Kompletnie nic! Wyobraź sobie że siedziałam w domu, i nic się nie wydarzyło! Ach, nieciekawy dzień...

-O, to słabo.

-A Ty? Miałaś jakąś ,,przygodę''?

-Byłam w lesie...Herbatnik się zgubił.

-Serio!?

-No. Dziwne prawda?

-Bardzo. On zawsze się Ciebie trzyma.

-Prawda.

-Byłaś po tą korę, co nie? Jeśli tak, dasz mi jedną w szkole?

-Tak. Jasne, dam. Ale nie zdążysz zrobić obserwacji.

-Trudno. I Dzięki.

Pożegnały się. Ann, była młodszą siostrą Nicoli. Miała zaledwie 2 lata, a mama przyjaciółki Mery potrzebowała czasem odpoczynku, i to Nicola zajmowała się siostrą, bo tata pracował. ,,Trudno'' -pomyślała. Wyszła na krótki spacerek po ulicy miasteczka. Kupiła sobie w sklepie batonika, i wróciła do domu. Tam odrobiła jeszcze dwie zadane lub zaległe prace domowe, i mogła się już zbierać, by ruszyć na leśne spotkanie.

                                                                                    * * *

Gdy weszła do lasu, nagle przypomniało jej się coś: tata Renesmee był strasznie zimny i blady, miał przez chwilkę czerwone oczy gdy ją zobaczył, wyglądał jakby miał 17 lat...A jej nowa przyjaciółka była jego córką...No i jeszcze ta plama, a właściwie kobieta na szczycie drzew...Czy...,,Nie, to niemożliwe! takie rzeczy dzieją się t y l k o w filmach i książkach, nie w realu!'' - powiedziała sobie, choć czuła że, jeszcze jeden dowód, a ona w to uwierzy.

-Hej! - z tych gorączkowych rozważań wyrwał ją radosny głos.

-Cześć!

-Choć, zaprowadzę cię gdzieś...- pociągnęła ją za rękę. Jej dłoń była chłodna, ale nie bardzo. W Mery akurat to, nie wzbudziło podejrzeń, bo gdy zobaczyła przyjaciółkę, od razu o wszystkim zapomniała. Dziewczyna dała się ciągnąć drugiej aż do samego końca. Ta druga puściła trzymaną przez nią rękę i obie dziewczyny stanęły przed wodospadem.

-Wow - powiedziała Mery.

-Jest piękny, prawda? - Renesmee była dumna. Mery tylko pokiwała głową.

                                                                              * * *

Po godzinie rozmawiania, o wszystkim, i o niczym, jedna z 15 latek coś sobie przypomniała:

-Renesmee...Chciałabyś pójść na plażę? - Pytana usiadła wśród liści, i tam zaczęła myśleć nad zadanym pytaniem.

-Raczej...Nie...Nie mogę ryzykować.

-Jak to ryzykować? Nie lubisz plaży?

-Hm...Można powiedzieć że jestem uczulona na słońce - uśmiechnęła się nie pewnie, licząc że druga zrozumie.

-Nie do końca rozumiem, ale okej - powiedziała na to Mery. Usiadła obok przyjaciółki. Przez chwile milczały. Renesmee odezwała się:

-Przedstawiłabym cie mojej rodzinie...- powiedziała pogrążona w myślach.

-Ja ciebie też...

I tak dobre 20 minut siedziały.

-Czy ty...Przypadkiem nie urosłaś? - zapytała brunetka.

-Troszeczkę. Ja tak mam- odpowiedziała długowłosa - Pokażę ci coś jeszcze.

* * *

Stanęły na wielkim klifie, gdzie rozciągał się piękny krajobraz. Mery dech zaparło.

-To..Zdecydowanie najładniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam.

-Cieszę się.

Niebo zrobiło się różowe, a one siedziały, patrzyły, myślały, i ze sobą rozmawiały.

twilight 6. księżyc w pełni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz