18

270 12 2
                                    

I stało się. Tego dnia, zaraz po szkolnej męczarni, która trwała już trzy dni, bo ojciec znajdywał najróżniejsze argumenty, by nie puszczać mnie z domu, dowiedziałam się, że moi rodzice dostali zaproszenie na trzy tygodniowe ferie, w innym stanie.

-Na pewno nie chcesz jechać? - pytała mnie mama, pakując się na wyjazd.

-Nie. Mamo, mówiłam już, że zostaje u Renesmee.

-No...dobrze. Ale pisz, i dzwoń do mnie czasem.

-Jasne. Oczywiście.

Mama uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:

-Ale jak byś zmieniła zdanie...

-Mamo...

-No już dobra. Chodź, zejdziemy na dół. Zaraz, muszę sprawdzić czy Jack jest spakowany...

Jack też jechał. Tak wymyślili Carlisle i Esme.

Gdy zeszłyśmy na dół, o dziwo on i tata byli już spakowani.

-Jedziemy? - spytał ojciec - Mery, gdzie twoje bagaże? - zapytał, udając, że nie wie że nie jadę.

-Kochanie, przecież wiesz, że Mery nie jedzie - odparła spokojnie mama.

-Aha. No, trudno, twoja strata - burknął do mnie.

Wzruszyłam ramionami.

Chciałam żeby wreszcie sobie pojechali. Po kolejnej pół godzinie przygotowywania, pożegnaliśmy się, i moja rodzina wsiadła do auta.

-Uważaj na siebie! - krzyknęła jeszcze mama gdy odjeżdżali.

-Dobrze - odpowiedziałam, choć że jestem bezpieczna, tak jak zwykle w takich sytuacjach mówiłam, teraz nie mogłam dodać.

* * *

Ja sama też się spakowałam. Wzięłam górę ubrań(to w końcu trzy tygodnie), piżamę, szczoteczkę i pastę do zębów, pieniądze(jakbym musiała coś kupić na mieście, jeśli mnie puszczą), jakieś przekąski(nie chciałam się narzucać z jedzeniem), telefon, i jakieś jeszcze drobne potrzebne rzeczy. O 16.00 byłam już gotowa. Gdy tylko wyszłam z domu, obok mnie pojawiła się Renesmee. Złapała mnie za rękę i przegalopowałyśmy przez las. Stanęłyśmy przed domem.

-Masz ochotę być w środku?

-Nie...

-Ja też nie - odpowiedziała - Możemy się kręcić wokół domu. W samym domu jest tylko Alice. Reszta na polowaniu. W powietrzu nadal czuć zapach Carlosa, ale na razie go nie widzieliśmy więc nie jest aż tak źle. Choć kazali mi cię pilnować, i kręcić się tylko wokół domu więc, no cóż, tak trzeba.

-Okej - odpowiedziałam, bo co innego mogłam powiedzieć?

Pokręciłyśmy się wokół domu, wymieniając się poglądami, i krótkimi pogawędkami, a potem stwierdziłyśmy, że jednak wejdziemy do środka. Przywitałam się jak zwykle wylewnie z Alice, lecz ta wyjątkowo dzisiaj miała jakaś smętną minę. Może miała jakąś wizję? A może to prze ze mnie?

-Tylko nie myśl że to przez Ciebie - zwróciła się do mnie, jakby czytała w myślach.

-Dobrze...A nie?

-Nie! Możesz być pewna!

-Uff - uśmiechnęłam się z ulgą, a ona odwzajemniła.

W sumie resztę dnia spędziłyśmy z Alice, a wieczorem poszłyśmy do drugiego domu, do pokoju Renesmee. Tam wspólnie zjadłyśmy jakieś przekąski i po wieczornych czynnościach poszłyśmy spać. A dokładniej, weszłyśmy tylko do łóżek, i rozmawiałyśmy dwie godziny, zanim zasnęłyśmy. Tuż przed zaśnięciem przypomniałam sobie że nie spędziłam dzisiaj czasu z Alexandrem.

Jutro to zrobię - ustaliłam w końcu, dając sobie z tym spokój, i zasnęłam.

twilight 6. księżyc w pełni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz