Początki: Część Druga

45 3 1
                                    

-... Kamienne Postacie można zobaczyć wszędzie, na razie nie zdradzają żadnych oznak życia. Policja otoczyła je kordonem. Cała nadzieja w naszych nowych bohaterach - Biedronce i Czarnym Kocie. Czy ocalą miasto? Nasz los leży w ich rękach...

Mój mózg się wyłącza, a Nadja Chamack kontynuuje podawanie najświeższych wieści o zaakumanizowanych ofiarach w Paryżu. Powiedziała, Biedronka i Czarny Kot. Przypuszczam, że teraz jedynie Czarny Kot.

- Słuchaj – mówi mój tata, przekładają ramię wokół mnie, kiedy obydwoje oglądamy wiadomości. – Wiem, że te doniesienia są bardzo niepokojące, ale nie martw się, skarbie. Nad miastem czuwa dwójka super bohaterów i jeśli chcemy im pomóc, nie wolno nam okazywać strachu. Niech wiedzą, że im ufamy. 

Wgapuję się w miskę ciasta, które teraz ugniatam. Na szczęście zmieni się w croissanta, jeśli tylko uda mi się, nie zrzucić ciasta na podłogę, przed włożeniem go do piekarnika. Moje myśli są zapełnione przez poczucie winy i wstyd, wspominając jak mniej niż dzień temu zdjęłam moje Miraculum, porzucając bycie bohaterką.

- A co jeśli Biedronka zawiedzie? – mruczę i właściwie to nie wiem, czy pytam jego, czy samą siebie.

- Wtedy ja cię uratuję. Super piekarz na ratunek! – odpowiada tata, z bagietką w ręku, trzymaną, jak miecz. On zawsze żartuje, bo wie kiedy robię się nerwowa i niepewna. Bardzo to doceniam, ale nic nie zmieni teraz mojego myślenia.

– Dzięki super tato – chichoczę i biegnę do mojego pokoju, nie dając mu szansy na zobaczenie wodospadu łez spływającego po mojej twarzy. Ponownie przypomniałam sobie, jak cholernie bezużyteczna jestem. Nigdy nie potrafię zrobić nic dobrze, nie ważne czy chodzi o utrzymanie przyjaciół, czy zwyczajnie powstrzymanie się przed przewróceniem się. Cały Paryż jest atakowany i to tylko, i wyłącznie moja wina.

Moja wina. Moja wina. To zawsze jest moja wina.

Mój oddech zamienia się w szybkie wdechy, kiedy chodzę wokół pokoju. Muszę wyjść do szkoły za kilka minut, więc nie mogę pozwolić sobie na załamanie. Chwytam butelkę wody, leżącą na mojej toaletce i biorę łyk z nadzieją, że usunie gulę rosnącą w moim gardle.

Gdy odkładam naczynie, moje oczy samoistnie przenoszą spojrzenie na środkową szufladę szafeczki. Jestem aż nazbyt świadoma tego, co się w niej znajduje – moje Miraculum. Dowód na to, że moje istnienie jest całkowitą porażką.

Moje nogi nie są już dłużej w stanie podtrzymywać mnie i ląduję na podłodze.

I to by było na tyle.

Zakrywam wargi dłońmi, próbując nie pozwolić dźwiękom płaczu wypłynąć z moich ust. Moje ciało trzęsie się przy każdym niekontrolowanym wdechu, jestem całkowicie opanowana przez emocje, które nie pozwoliły mi zasnąć poprzedniej nocy.

Moja wina moja wina moja wina moja wina

Mój telefon nagle wibruje, więc z przyzwyczajenia sprawdzam powiadomienie. Kiedy widzę kolejny artykuł, niemal odrzucam komórkę, ale nagle zwracam na coś uwagę. Moje łzy zatrzymują się, kiedy widzę zdjęcie Czarnego Kota podczas walki. Jest w powietrzu z wyprostowaną ręką oraz zwianymi w tył przez wiatr blond włosami. Mój oddech spowalnia, kiedy przypominam sobie jego głupi grymas oraz ciepły oddech łaskoczący mój nos, kiedy wisieliśmy w powietrzu, związani przez jojo.

Zanim wstaję, staram się spowolnić mój oddech. Nadal lekko się trzęsę, ale już zdecydowanie mniej. Podchodzę do toaletki, otwierając szufladę, żeby włożyć to cholerne czarne pudełeczko, w którym znajdują się kolczyki Biedronki do mojej torebki, zanim zdążę przekonać samą siebie, żeby zrobić na odwrót. Paryż nadal potrzebuje Biedronki, nawet jeśli ja nią nie jestem.

white butterflies - tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz