Dwa tygodnie wcześniej
- Co mówiłam o bieganiu w kuchni! - Krzyknęła rozzłoszczona Rosalie machając ścierką na roześmianych nastolatków. Przetarła dłonią okroszone lekkim potem czoło. - Ręce opadają...
- Nie przesadzasz?
- Doprawdy Rebecco pozwoliłaś sobie wejść na głowę. Co cię tak bawi? - Zapytała łapiąc się pod boki.
- Och, nic. - Brunetka wzruszyła ramionami i zdusiła kolejny wybuch śmiechu. - Lubię to twoje narzekanie dla zasady. Kojarzy mi się z dzieciństwem.
Wyjęła z lodówki butelkę wody i wróciła na piętro do swojego gabinetu. Planowała posiedzieć nad dokumentami do powrotu Camerona. Niestety w kilku kwestiach był nieugięty. Od ponad miesiąca próbowała przekonać go do przeniesienia pracowni do rezydencji. Przecież całe drugie piętro stało nadal puste. Jedno z pomieszczeń idealnie nadawało się na studio architektoniczne. Ogromne okna, przestrzeń i idealne światło. Jednak żadne argumenty do niego nie przemawiały.
Pokręciła z zirytowaniem głową. Nie rozumiała, jak tłumaczył się niezręcznością, czy skrępowaniem. Nagle okazało się, że majątek może być przeszkodą. Niby żyli w dwudziestym pierwszym wieku, gdzie królowało równouprawnienia, a jednak...
- Nie przeszkadzam? - Zapytał Bradley uchylając mahoniowe drzwi.
- Nie, wchodź. - Odezwała się i ze zdziwieniem spojrzała na ogromny bukiet białych róż. Po plecach przeszedł jej dreszcz, a ciało ogarnął niepokój.
- Minąłem się z dostawcą. Są dla ciebie. Cam ma gest.
- Tak, rzeczywiście. - Odpowiedziała zachrypniętym głosem, zwracając tym samym uwagę bety.
- Coś nie tak?
Bradley przyglądał się uważnie brunetce. Poczuł zmianę aury, którą wokół siebie roztaczała. Było to jednym z przywilejów, tak wysoko postawionego członka stada. Prócz niego tylko Cameron mógł odczytać jej emocje. Jako silna alfa automatycznie blokowała dostęp do siebie dla omeg, czy delt. Jednocześnie była maksymalnie otwarta na nastroje innych. Czytała je z ogromną łatwością, przez co mogła pomóc innym w gorszych momentach.
- Wszystko w porządku. Myślałam, że odbierasz z pracy Alisson...
- Zmiana planów. Zostaje dłużej. Na pewno wszystko w porządku. Przecież wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Po to tu jestem. - Zbliżył się do jej biurka i odetchnął głęboko. Ze zdziwieniem zarejestrował zmianę zapachu. Wyczuł delikatną nutę strachu.
- Chciałabym jeszcze popracować. Odłożysz kwiaty na komodę? - Odparła z westchnieniem ponownie zagłębiając się w leżących na biurku dokumentach.
Bradley wycofał się niechętnie z pokoju. Poznał kobietę na tyle dobrze, że wiedział, iż naciski w niczym nie pomogą. A raczej zaszkodzą.
Rebecca przymknęła oczy. Dobrze wiedziała, że nie uwolniła się od traumy z przeszłości. Jednak to, w jaki sposób jej ciało zareagowało na kwiaty było... Niepokojące. I to mocno. Podeszła do szklanego wazonu i drżącą dłonią dotknęła delikatnych białych płatków.
Jesteś silna.
Wspomnienia napłynęły niespodziewanie budząc stare demony.
- To tylko głupie badyle. - Wyszeptała próbując przekonać do tego samą siebie. Podeszła do okna szukając ukojenia w rozciągającym się widoku.
***
- Aut! - Krzyknął Chuck wyrzucając w górę ściągniętą przed chwilą rękawicę. Cieszył się z kolejnej wygranej swojego zespołu. To były niesamowite wakacje. Szczerze żałował, że sierpień mijał w zawrotnym tempie, przez co nieubłaganie przybliżał się do wyjazdu na uniwersytet stanowy. Ze smutkiem spojrzał na roześmianą Rebeccę i zmierzwił swoją gęstą czuprynę.
- Masz dzisiaj patrol? - Zapytała przyglądając się pochmurnemu niebu. Lekki wiatr wiejący z zachodu zwiastował zmianę pogody.
- Tak, zaczynam po kolacji. Cześć Cam. - Dodał widząc zmierzającego w ich stronę alfę. Zdążył zobaczyć pojawiający się w zielonych oczach kobiety błysk, zanim utonęła w męskim uścisku.
- Hej, młody. Pomożesz reszcie w kuchni?
- Jasne. - Odparł zawstydzony unikając przenikliwego wzroku Camerona.
- Tęskniłam. - Wyznała z pomrukiem zatapiając nos w jego szyi.
Nadal nie mogła przyzwyczaić się do tej niesamowitej i intensywnej więzi, która ich połączyła. Z pewną dozą niepewności wyczekiwała ustabilizowania emocji. Jak na razie nie miała na co liczyć. Hormony w jej ciele wciąż szalały. A gdy znajdowała się w blisko niego miała jedynie ochotę ponownie się z nim połączyć.
Czytała kilka publikacji, które pożyczyła od Rady Starszych. Jednak więcej skomplikowały, niż wyjaśniły. Może powinna bardziej zaufać intuicji?
Swoją funkcję w stadzie przyjęła przecież bez mrugnięcia okiem. Było to coś tak naturalnego, jak oddychanie. Nie wiedziała skąd to się w niej wzięło.
Oznaczenia i przemiana zmieniło jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak w ogóle tego nie odczuła.
TO w niej było od zawsze. Po prostu pozwoliła swojej wilczycy... Rozkwitnąć.
I dzięki temu znalazła szczęście jako luna.
- Czułem twój apetyczny zapach jeszcze przed bramą. Myślałem, że twoje podniecenie opadnie po porannym pieprzeniu. - Wyszeptał kąsając lekko jej ucho.
Jęknęła cicho zaciskając dłonie na męskich barkach. Spojrzała w przepełnione pożądaniem oczy ukochanego i spłoniła się rumieńcem.
- Jeszcze sporo czasu do pełni. Nie spodziewałam się, że ten czas będzie... Aż tak burzliwy. - Ujęła jego dłoń i musnęła ją ustami. - Jak ci minął dzień, mój alfo? - Zapytała zaczepnie przygryzając lekko wargę.
- Igrasz z ogniem, Rebecco. Nie spodziewałam się, że tak polubisz uległość. - Władczo wtargnął do ust językiem tłumiąc kobiecy jęk.
- Kolacja!
Oderwali się od siebie próbując złapać oddech. Rebecca ponownie wtuliła się w mężczyznę powstrzymując śmiech.
- Kocham cię. - Usłyszawszy wyznanie jej ciało zalała fala przyjemnego ciepła.
- Ja ciebie też.
CZYTASZ
Przebudzenie
Mystery / ThrillerRebecca Preston wreszcie odnalazła swoje miejsce na ziemi. Gdy jej życie nabrało kolorów okazuję się, że do głosu dochodzą demony przeszłości. Ile będzie w stanie poświęcić dla dobra watahy? Druga część historii byłej policjantki, która odnajduje sw...