Prolog

91 9 0
                                    

Dzień, zwyczajny dzień, nic nie wskazywało żeby miało wydarzyć się coś ciekawego. Nastka wstała po dziesiątej i udała się do kuchni, w której już od kilku godzin urzędowała pani Byers pichcąc dzisiejszy obiad.

-Dzień dobry- powiedziała pani domu podając dziewczynie szklankę soku pomarańczowego i zrobionych parę godzin temu gofrów. -Jak się spało?

-Dzięki- powiedziała El przyjmując od kobiety śniadanie i usiadła przy stole. Nie chciała odpowiadać na pytanie kobiety, ponieważ od momentu przeprowadzki miała problemy ze snem i nie chciała jej niepokoić, ale też kłamać dlatego zachowała milczenie, które uważała za doskonałe wyjście z sytuacji w tej chwili.

Już od kilku lat męczyły ją sny, a właściwe koszmary, które ukazywały wydarzenia sprzed pięciu lat podczas bitwy o Starcout. Jednak widziała tam nie tylko swoje wspomnienia z tego dnia, ale również wydarzenia po całym zajściu. Mianowicie w jej głowie widziała Hoppera w jakimś dziwnym i mroźnym miejscu, który pracuje niczym niewolnik przy jakiś wykopaliskach. Czasem zdarzało się również, że podczas całej akcji ginął któryś jeszcze z bliskich jej osób.

Nagle do kuchni wkroczył Will trzymający w ręku wiadro, a w nim dwie pomarańczowo-czarne ryby.

-Zobaczcie co złowiłem- powiedział z entuzjazmem chłopak.

-Oj kochanie mówiłam ci już tyle razy, żebyś nie łapał tych biednych rybek- oznajmiła Joyce patrząc karcąco na chłopaka.

-No dobra- odpowiedział ze smutkiem chłopak -Już idę je wypuścić, ale zobacz El- zwrócił się do Nastki, która już kończyła swoje śniadanie- prawda, że ładne?  

-Ładne, ale zgadzam się z mamą- popatrzyła się na kobietę i puściła jej oczko- powinieneś je wypuścić.

Zrezygnowany chłopak udał się do miejsca, z którego przyszedł aby wykonać polecenie. Prawdą było to, że takie sytuacje zdarzały się notorycznie i nikt nie mógł przekonać Willa, że to co robi jest złe i  powinien zająć się czymś innym. Jednak chłopak nie przejmował się zbytnio słowami matki. Od momentu przeprowadzki stał się inny, bardziej porywczy i miał więcej odwagi. 

Dom do którego się przeprowadzili był umiejscowiony nad rzeką, przy skraju lasu. Był drewniany z dużymi oknami w nowoczesnym stylu. Dzięki odszkodowaniu jakie otrzymała pani Byers byli w stanie pozwolić sobie na taki luksus. Każde z dzieci miało swój osobny pokój urządzony tak jak każde z nich chciało. Nastka zajmowała pomieszczenie na górze z balkonem w stronę dużego, pięknego, kwiecistego ogrodu. W jej pokoju było dużo kolorów, a w szczególności dało się zauważyć najróżniejsze odcienie niebieskiego, od lekkiego błękitu aż po ciemny granat, który zdawał się być ciemnym zaułkiem. W pokoju dało się zauważyć kilka tęcz, które z miesiąca na miesiąc zwiększały swoją liczbę w tym pokoju. Natomiast pokój Willa był naprzeciwko pokoju jego nowej siostry. Urządził go dość dojrzale jak na swój wiek. Na ścianach znalazła się czerń i odcienie szarości. Gdzieniegdzie wisiały stare rysunki chłopaka, a na biurku walały się nowe szkice czekające na swoje miejsce na ścianie.

El zjadła śniadanie, zmyła po sobie naczynia i poszła na górę przebrać się w coś normalnego na resztę dnia, bowiem nie zamierzała przesiedzieć całego dnia w piżamie.  Otworzyła szafę i wzięła pierwszą lepszą koszulkę z krótkim rękawem i szare dresy. Założyła odzież i wybrała się do łazienki w celu wykonania porannej toalety. Podczas czesania włosów usłyszała dzwoniący telefon Joyce, a po chwili zeszła na dół do salonu, w którym znajdowała się kobieta rozmawiająca przez telefon. Była bardzo pobudzona, szczęśliwa jak i przerażona za razem. Po kilku minutach odłożyła urządzenie.

-Coś się stało?- zapytała El widząc w jakim stanie znajduje się głowa rodziny.

-Znaleźli go, jedziemy do Hawkins- po krótkiej przerwie dodała -Hopper żyje!

Słysząc to w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Czy to możliwe żeby to była prawda? Jej przyszywany ojciec żyje? Nie wiedząc co ma zrobić stała tak na środku salonu jak słup soli, a po jej policzkach spływały stróżki łez. Nagle poczuła jak ktoś ją obejmuje. Chwile zajęło jej zrozumienie, że to Joyce próbująca ją uspokoić.

-Ćśś, już dobrze- powiedziała łagodnym tonem kobieta. Stały tak dłuższą chwilę w objęciach, gdy starsza oderwała się delikatnie od młodszej wycierając jej łzy z policzków -Zawołaj Willa, wracamy do domu, a potem idź się spakuj. Ruszamy jutro z samego rana. 

After Starcourt (elmax)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz