1.

23 3 1
                                    

Obudziłam się w strasznie nie wygodnym łóżku, co jest dziwne, ponieważ moje łoże jest najwygodniejsze na świecie. Rozejrzałam się po białym pokoju, w którym się znajdowałam. Nie mam pojęcia gdzie jestem ani jak tu się znalazłam. Zaczęłam się uważnie rozglądać, pochwili dopiero zauważym przyrządy szpitalne, które są do mnie podłączone przez co spanikowałam.

Usłyszałam głosy za drzwiami, więc położyłam się udając, że dalej śpię. Zadałam sobie ciągle jedno pytanie. Dlaczego jestem w szpitalu?

Głosy, które przed chwilą słyszałam należały do mojej mamy i lekarza. Słyszałam łamiący się głos mojej rodzicielki, płakała chociaż nie wiedziałam dlaczego.

Podniosłam się lekko na łóżku, czując jak temperatura w pokoju szpitalnym się podnosi. Spojrzałam na moją zapłakaną matkę i na zmartwionego lekarza, niewiedząc o co chodzi.

- Mamo co się stało, czemu płaczesz? - Zapytałam delikatnie, niechcąc by rozpłakała się jeszcze mocniej.

- Przykro mi kochanie, tak bardzo mi przykro nie byłam w stanie cie przed tym uchronić. - Załkała kobieta, przytulając się do lekarza. Widać było, że mężczyzna czuł się niekomfortowo, ale pozwolił jej na to.

- Mamo o czym ty mówisz, proszę powiedz mi w końcu, bo mnie przerażasz. - Mruknęłam wyłamując sobie palce ze zdenerwowania.

- Katie, jestem lekarz Brooklyn przykro mi ale masz nowotwór mózgu. - Zaczął delikatnie mężczyzna w białym stroju. To nie możliwe ja nie mogłam mieć raka.

- Ale jak to. Przecież czułam się dobrze. Mamo powiedz, że to żart i chodźmy już do domu. - Powiedziałam błagalnym tonem do mojej rodzicielki.

- Przykro mi kochanie, naprawdę mi przykro, ale lekarz powiedział, że da się leczyć, więc będzie wszystko w porządku. - Zapewniała bardziej sama siebie niż mnie.

- I co mam teraz ze wszystkiego zrezygnować tak? Zrezygnować z kosza, szkoły i z włosów przez jakąś chorobę? - Krzyczałam przez łzy, miałam zacząć pierwszą klasę liceum, być popularna, grać w kosza i zakochać się. Miałam po prostu żyć pełnią życia, a teraz? Teraz chce umrzeć.

- Nie chce się leczyć. - Syknęłam trochę zbyt ostro. - Miałam grać w kosza i chodzić na bale a nie jakieś głupie chemię.

- Kochanie porozmawiamy o tym w domu dobrze? - Zapytała moja mama widząc jak już się gotuję ze złości.

- Niech będzie. Kiedy mogę wyjść doktorze? - Zapytałam mojego lekarza.

- Za dwie godziny będzie gotowy wypis, jednak musisz się zjawić jutro na chemii. - Burknął lekarz, coraz bardziej go nie lubię.

-W porządku, więc do widzenia. - Odpowiedziałam równie niechętnie co on.

A więc tak to ma teraz wyglądać. Pobyty w szpitalu, chemię, brak możliwości grania w kosza. Rak wszystko mi uniemożliwił. Nie myślałam o tym jednak zbyt długo, ponieważ musiałam się spakować i ogarnąć. Ciekawi mnie tylko ile czasu tutaj spędziłam, skoro mam tu torbę.

-Mamo ile czasu byłam w szpitalu? - Zapytałam rodzicielki.

- Dwa dni, wypisali cie tylko dlatego, że w domu czeka pielęgniarka, która będzie miała cię na oku. A i nie martw się zadzwoniłam do Alexy. - Odpowiedziała dosyć delikatnie.

- Aha, w porządku. - Mruknęłam szybko.

Poszłam umyć zęby i wciąż szybki prysznic. Nienawidze łazienek szpitalnych są obrzydliwe.

Kiedy się już umyłam, postanowiłam, że spakuje swoje rzeczy z nadzieją, że nigdy tu nie wrócę. Niestety jak zwykle musiałam się mylić.

***
Dwie godziny temu odebrałam wypis i teraz siedzę już w domu pod kołdrą. Niestety moja mama nie żartowała z pielęgniarką, ponieważ od trzech godzin ślęczy mi nad głową, sprawdza ciśnienie i inne rzeczy. Przez ten cały czas była u mnie moja najlepsza przyjaciółka Alexa. Widziałam, że cholernie się martwi, mimo że tego nie okazywała. I właśnie za to ją kocham, że traktuje mnie jak przed chorobą, jakby nigdy nie istniała.

Jutro mam pierwszą chemię i skłamałabym mówiąc, że się nie boję. Mam z czasem stracić włosy, jednak słyszałam, że mogę je po prostu teraz zgolić i efekt nie będzie mnie aż tak bardzo przerażał jakby mi wypadały garściami.

- Alexa zgole głowę. - Wypaliłam szybko. - Nie chce potem patrzeć jak wypadają mi garściami, to by zbyt bolało.

- Rozumiem Katie, pomóc Ci z tym? - Zapytała przytulona do mnie przyjaciółka.

- Tak, było by fajnie. - Odpowiedziałam szczęśliwa, że taka osoba jest w moim życiu.

Podniosłyśmy się z łóżka i udałyśmy do łazienki. Ostatni raz spojrzałam w lustrze na swoje brązowe włosy, które sięgały za łopatki. Będę za nimi strasznie tęskniła.

Usłyszałam dźwięk maszynki, którą trzymała blondynka. Teraz albo nigdy, stracić włosy teraz wszystkie naraz, czy później garściami. Rozmyślałam w mojej głowie.

- Gotowa? - Zapytała przyjaciółka, na co jedynie kiwnęłam głową.

Widziałam jak kosmyki włosów spadają na podłogę i na moje ubrania. Widziałam zamglony obraz przez łzy, chociaż nawet nie wiem kiedy się rozpłakałam.

Po upływie piętnastu minut byłam już całkiem łysa, przejrzałam się w lustrze. Miałam brązowe oczy, ciemniejszą karnację, miałam metr sześćdziesiąt osiem i byłam łysa.

-Nawet tak wyglądasz pięknie. - Usłyszałam za sobą łamiący się głos mojej przyjaciółki.

Znowu usłyszałam dźwięk maszynki, w związku z czym odrazu się odwróciłam i spojrzałam na blondynkę, która ma wygoloną część głowy.

-Alexa co ty robisz? - Zapytałam lekko zdezorientowana.

- Jesteśmy we wszystkim razem wiesz o tym, twój horror to i mój horror, a Twoje szczęście to moje szczęście. Ty nie masz włosów, więc ja też nie będę ich miała, nie zostaniesz w tym sama.
- Załkała moja przyjaciółka.

- Alexa nie musiałaś, miałaś takie piękne długie włosy. - Odpowiedziałam czując jak łzy się zbierają w moim oczach.

- Wiem, ale jesteśmy w tym razem, kocham cie Katie. - Podeszła i mnie przytuliła.

-Też cie kocham Kochana. - Odpowiedziałam łamiącym się głosem, pozwalając łzom na wypłynięcie.

A więc tak będzie wyglądało moje życie. Chemię, ukrywanie choroby w szkole, brak możliwości grania w kosza. Naprawdę chciałam umrzeć i uwolnić się od tego. Miałam nadzieję, że albo rak mnie wykończy, albo się zabiję.

Niestety nie przewidziałam tego co będzie potem.

Czerwona opaska Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz