drarry

286 23 76
                                    

Obudziłem się, była 5 rano. Poszedłem pod prysznic, zimna woda kojąco lała mi się po barkach. Przejechałem rękami po twarzy i włosach, namydliłem się. Chwilę stałem pod chłodną wodą po czym dokładnie spłukałem całą pianę. Całkiem przyjemnie. Zimny prysznic to jedyna rzecz która jeszcze przynosi mi ukojenie i....nawet przyjemność. Wracając, postanowiłem nie budzić mojego przyjaciela. Wszedłem do pokoju wspólnego i zacząłem pisać wypracowanie z eliksirów, jak zwykle bardzo trudne. Męczyłem się z tym 2 godziny i w końcu zeszła Miona:

-hej, co robisz? - zapytała. Nie miałem ochoty jej odpowiadać, ale przemogłem się i powiedziałem coś w stylu ,,wypracowanie od Snape'a"

Po naszej jakże rozwiniętej wymianie zdań, podszedłem obudzić mojego najlepszego przyjaciela Rona.

-IDZIEMY Z HERMIONĄ NA ŚNIADANIE-krzyknąłem nad łóżkiem rudego

-Nooo juuż-powiedział zaspanym głosem Weasley, po czym wstał i zaczął się ubierać

Na śniadaniu nałożyłem sobie na talerz jednego naleśnika, prawie go nie ruszyłem. Wychodząc z Wielkiej Sali zatrzymał mnie Malfoy-mój największy wróg.

No co tam Potter? Coś taki chudy, widziałem że na śniadanku nic nie zjadłeś, ale może ci to dobrze zrobi- drwił ze mnie blondyn, ale postanowiłem to zignorować, poza tym musiał się we mnie wpatrywać przez cały posiłek, żeby widział ile zjadłem.  na 'pożegnanie' rzuciłem tylko ,,nie mam ochoty" i poszedłem na pierwszą lekcje, jaką było zielarstwo z puchonami. Nic ciekawego.

****

Po lekcjach postanowiłem z przyjaciółmi iść do Hagrida

-O cholibka, witajcie- mówił coś lecz już po kilku słowach przestałem go słuchać, myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Myślałem o tym, że w szufladzie obok mojego łóżka jest żyletka i zastanawiałem się czy nie użyć jej. Po stracie Syriusza było mi naprawdę ciężko, na początku przyjaciele próbowali mnie pocieszać jednak po naszej kłótni jak powiedziałem im żeby mnie zostawili w spokoju (tylko w dużo gorszy sposób) nie odzywali się do mnie przez miesiąc.

Co o tym myślisz Harry....Harry? HARRY!-ktoś krzyknął ale ja nie miałem zamiaru odpowiadać po prostu wstałem i wyszedłem.

Przechadzałem się po Błoniach, nikt mi nie przeszkadzał, usiadłem pod drzewem. Nie miałem co robić więc wziąłem kawałek trawy i rozrywałem ją. Cały czas jednak w głowie miałem tą pierdoloną żyletkę, coś jednak mnie powstrzymywało. Myślałem o rodzicach i Syriuszu, straciłem wszystkich których kocham, teraz jeszcze Hermiona i Ron z nimi też nie czuję już praktycznie żadnej więzi. Myślałem o tym że już nie długo zamieszkałbym z Syriuszem w naszym domu, może nawet z jego chłopakiem, a moim byłym nauczycielem Remusem... 

Nie dałem już rady i po prostu się popłakałem. Płakałem tak jakiś czas, aż podszedł do mnie Malfoy, wyjątkowo nie było przy nim ani Zabini'ego czy Nott'a, ani nawet żadnej z fanek. -czemu ryczysz Potter? Stop, nie obchodzi mnie to- mówił ale ja go nie słuchałem. Po prostu wstałem i zacząłem iść w stronę Hogwartu

-co jest Potter, płaczesz, a teraz tchórzysz?!

-PO CO SIĘ DO MNIE ODZYWASZ GŁUPIA, TLENIONA FRETKO?!

-spokojnie Potter, złość piękności szkodzi....chociaż nie wiem czy tobie może coś jeszcze zaszkodzić

-Malfoy czy ty chodź raz nie możesz sobie odpuścić?! Na prawdę nie mam humoru.....

-Odpuszczę sobie jak powiesz co się stało.

-nic ci nie powiem deblu

-to widzimy się w łazience na 3 piętrze, jutro o 8.

I still love you|| drarry  ~one-shot~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz