#16

171 9 1
                                    

Staliśmy w ciszy. Nie wiedziałam jak powiedzieć im, że w stronę Ziemi leci statek pełen transformerów. Pomijając to, że będzie tu miała miejsce bitwa jakiej jeszcze nie widzieli, chociaż Steve żył w czasach II Wojny Światowej, więc kto wie.

- Dzisiaj miałam dziwny sen, była to wizja, przestroga, mówiąca, że czeka mnie trudny wybór. Z początku to zbagatelizowałam, jednak teraz to wszystko nabiera sensu.

- Co nabiera sensu? Wytłumacz nam to. - Warknął poirytowany pirat.

- Zobaczyłam moich rodziców, nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby nie to, że od dawna nie żyją. Matka podeszła do mnie i powiedziała, że czeka mnie wybór między osobami, które zajmują bardzo ważne miejsce w mojej iskrze. Jeśli popełnię błąd lub spóźnię się z podjęciem decyzji zarówno Megatron, jak i Optimus zgasną walcząc między sobą. - Wbiłam wzrok w czubki moich butów. Nie miałam odwagi spojrzeć im w oczy. Moja obecność naraża mieszkańców tej planety. - Problemem jest także to, że są oni liderami przeciwastawnych frakcji, więc jeśli zaczną walczyć to mogą spowodować ogromne straty.

- Reasumując, sądzisz, że wojna, która zniszczyła waszą planetę prawdopodobnie przeniesie się na Ziemię? - Usłyszałam damski głos przy prawym uchu. Odwróciłam się w stronę kobiety. Odetchnęłam z ulgą, gdy ujrzałam Natashę, a za nią resztę drużyny.

- Tak, prawdopodobnie tak to by się skończyło, ale nie mogę na to pozwolić. Nie chcę, aby niewinne istoty zamieszkujące Ziemię musiały płacić za nasze błędy i głupie decyzje. - Usiadłam na krześle i wstrząsnął mną szloch. - To wszystko moja wina.

- O czym ty mówisz? Jak to twoja, przecież nawet cię wtedy tam nie było. - Powiedział pewnie Steve i położył rękę na moim ramieniu.

- No właśnie! Nie było mnie. Może gdybym ich nie opuściła, tylko wspierała w trudnych chwilach, to wszystko byłoby dobrze, a żadna wojna nie miałaby miejsca. Mówiłam, że nasz gatunek jest wysoko rozwinięty, a tak na prawdę jesteśmy bandą zapatrzonych w siebie kretynów, którzy nie potrafią przyznać się do błędu, ani porażki. - Uniosłam głowę, aby spojrzeć na moich słuchaczy. W ich oczach widziałam wielki smutek ze szczyptą współczucia.

- To nie twoja wina, rozumiesz? Czasu nie cofniesz, ale możesz zapobiec ponownej wojnie, która mogłaby zabrać jeszcze więcej istnień. Jest szansa jeszcze to wszystko zakończyć raz na dobrze. - Blondyn kucnął przede mną i złapał mnie za ręce. Spojrzałam w jego oczy z nadzieją. Z nadzieją na to, że możemy zakończyć tą bezsensowną wojnę raz na zawsze.

- Masz rację, muszę wziąść się w garść. Tak sobie myślę, a co jeśli zabrałabym ich do mojego hangaru. Decepticony nie zaatakują tej bazy, Optimus zresztą tak samo. Z tego co wiem to mogliby nawet pomóc, ponieważ chronią życie na zamieszkałych planetach. - Wzrok wszystkich zwrócił się w kierunku Fury'ego. To do niego należała ostateczna decyzja. Mężczyzna westchnął i mruknął ciche 'niech będzie'. - Dziękuję piracie. Dobra ekipa, trzeba ustalić plan działania... Proponuję abym poszła tam sama. Nie zabiją mnie, a gdyby przyleciał mój wiadrogłowy przyjaciel, będę w stanie go uspokoić... Zgadzacie się? - Głucha cisza panowała przez kilka minut. Każda osoba cicho kalkulowała zalety i wady mojego pomysłu.

- To chyba jedyne rozsądne wyjście. Bądźmy szczerzy, żaden człowiek nie ma szans z nimi.

~time skip~

Od poprzedniej rozmowy minęło osiem  godzin. Wszyscy rozeszli się w swoją stronę, aby zacząć się przygotowywać, gdybym potrzebowała wsparcia lub statek zmienił kurs i uderzył w miasto.

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju i podziwiałam widoki za oknem. Z letargu wyrwało mnie pukanie do drzwi.

- Proszę! - Krzyknęłam, a zza drewnianej powłoki wyjrzała ruda czupryna. - O Nat! Mogę ci w czymś pomóc?

Ostatni Predacon [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz