Pov. Wiktorii
Poraz kolejny jungkook złapał się za głowę, było widać że cierpi, po chwili zaczął się dusić krwią i... zemdlał.
Podbiegłam do niego i położyłam jego głowę na swoje kolana.
W- kooki obudź się, j-ja nie mogę cię stracić po raz kolejny
Nie kontrolowałam swoich emocji, łzy leciały mi jak z wodospadu. Podeszli do nas chłopcy, zabrali Jungkooka do sypialni.
Ja podeszłam do Amelki i wtuliłam się w nią.
A- Wika spokojnie on teraz jest niezniszczalny nic mu nie będzie
W- Ami ja nie mogę patrzeć jak on cierpi, mimo że właśnie go odzyskałam to i tak on mnie nie pamięta.. Musimy wyjechać.
A- dopiero co tu przyjechaliśmy...i co z chłopakami?
W- im krócej tu jesteśmy tym mniej będziemy cierpieć odchodząć.
A- jak to jest dla ciebie słuszne to dobrze jutro pojedziemy do naszego domu w Daegu.
Tydzień puźniej
Właśnie jedziemy z Amelką do naszego nowego domu. Od tygodnia czuję na sobie czyiś wzrok, mimo że nikogo nie ma w pobliżu.
Po pewnym czasie dojechałyśmy do domu