Słoneczna wysepka w Grecji to miejsce o którym Levi marzył od dawna. Zawsze pragnął wypoczynku w słońcu nad morzem z niesamowitą naturą i pysznym jedzeniem. Przyjechał tu ze swoim narzeczonym Robertem Makłowiczem.
Oświadczyny były bardzo romantyczne, na jachcie na środku morza. Levi bez zastanowienia odpowiedział tak, po tym jak przestał dusić się pierścionkiem. To był bardzo dobry pomysł aby umieścić pierścionek w kaszance.
Tak czy inaczej znali się już parę miesięcy i stwierdzili, że to zbyt wielka miłość, aby być tylko parą. Przy okazji robienia wesela chcieli spotkać znajomych z którymi stracili kontakt przez prowadzenie straganu z warzywami we Włoszech. W końcu z Włoch do Niemiec i Polski nie jest tak blisko.
Dzisiejszy dzień był wręcz idealny na ślub. Słońce świeciło, ptaki latały, stopni 30, lekki wiaterek. Na placyku widokowym na wybrzeżu wysepki stał ślubny kobierzec. Ozdobiony kwiatkami czekał na gości, księdza i parę młodą.
-Kochanie to już dziś, nasz wielki dzień. - Mówił rozmarzonym głosem Robert, przytulając od tyłu małego czarnowłosego. Pocałował go na szyi. Drobny facet przed nim jęknął z radości. Nie może uwierzyć, że trafił na tego jedynego. Myślał, że do końca zostanie prawiczkiem, ale jednak jego zwierz z wielką chochlą spadł przed nim z nieba. Był bestią w łóżku i szarpał jak pies szynkę. Liwajowi brakowało takiego dominanta i jedyne o czym marzył co noc to o chłoście koperkiem.
-Niedługo powinni pojawić się moi stuknięci znajomi z liceum. Dawno ich nie widziałem, więc mam nadzieję, że dobrze zareagują na żywo. Co prawda pisałem im o naszym związku i ślubie dosyć dokładnie... znaczy eee, tak coś tam wspomniałem o nas.- zarumienił się.
-Oh kochanie już się tak nie zamyślaj. Pomyśl że po szybkim ślubie będzie impreza do nocy. Zamówiłem wino u jakiegoś blond brodacza, podobno najlepsze w europie. Jedzenie przygotują moi znajomi. Będzie mnóstwo zabawy, a potem uciekniemy razem na dziką noc poślubną.
Ackermański na te słowa zrobił się mocno czerwony. Bardziej niż pomidory na jego straganie. Odwrócił się i chciał skosztować ust starszego kucharza podróżnika, ale nagle ujrzał dwójkę postaci w tle.
-O to moi przyjaciele z liceum, ci o których wspominałem.
Wysoki blond mężczyzna i ekstrawertyczna kobieta w brązowych włosach z okularami na nosie podeszli do Levi'a.
-Robert kochanie, przedstawiam ci Eruwina brwi i Handzeja.
-Miło mi! Od dawna chciałam poznać wybranka levisiusia- krzyczała energicznie kobieta i potrząsnęła rękę Makłowicza prawie wyrywając ją. Koledze Eruwinowi już wyrwała...
-Mi również miło, jestem Eruwin w pełni poślubiony pracy- ścisnął mocno rękę Roberta- cieszę się, że w końcu jakiś przystojny i porządny kawaler się nim zajmie - lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy, po czym poprawił białe skarpety do sandałów.
-niezmiernie miło mi jest państwa poznać, zapewniam, że nigdy nie skrzywdzę mojego przyszłego męża
Radośnie czwórka ruszyła w stronę krzeseł po czym zajęli swoje miejsca. Z czasem coraz więcej osób przychodziło. Jakiś menel bez nogi i owłosiona małpa zaplątali się nawet. Armani Alert z anką i janeczkiem i mareczkiem i mikaską i connieczkiem i jakiś ziemniak z kucharzem. A jak mowa o kucharzach to przybyła sama Magda Gessler z Michelem moron z wojciechem modestem amaro z Okrasą i Pascalem oraz gordonem Ramsayem. Cała ekipa była.
Makłowicz podniecił się, bo miał nadzieję, że oni coś ugotują na wesele, bo on ze stresu zapomniał zrobić cokolwiek czy nawet katering wynająć. Lecz jego znajomi byli przygotowani i mieli ze sobą ciężarówkę z owocami morza, wodą i innymi smakołykami. Obok była skrzynia z tym niby ekstrawaganckim winem, a bynajmniej tak pisało na aliexpress.
CZYTASZ
Wyklep mnie jak mięso [Levi x Makłowicz]
FanfictionTo miłosna historia pomiędzy kucharzem Robertem Makłowiczem, a Levi'em Ackermanem. Nie pytajcie o genezę shipu. I nie bierzcie tego na poważnie.