[sobota, 15 listopada]
Pow Oliwia
Od kilku dni nurtują mnie pytania, które same mi się nasuwają. ,,Czy wszystko jest okej?" ,,Dam sobie rade?" ,,Co jeżeli ktoś zgłosi do opieki społecznej, że niepełnoletnie dziewczyny mieszkają same?" ,,Pozbieram się po śmierci rodziców?" ,,A co jeżeli jutro się nie obudzę?"
-DOBRA DOŚĆ!- krzyknęłam łapiąc się za głowę. Dobra Oliwka uspokój się. Wdech i wydech, wdech i wydech.-Oliwka wszystko okej?
-Tak tak-odparłam niewyraźnie.
-Napewno?
-TAK GINNY! Znaczy tak Ginny wszystko o-okej. - Kiedy to powiedziałam czułam jak łzy napływają mi do oczu i mocno przytuliłam przyjaciółkę.
-Dobra nic nie jest okej. Od paru dni nasuwają mi się pytania, na których nie znam odpowiedzi...-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Oh liv...Wszystko będzie dobrze. Jesteś bardzo dzielna, pamiętaj, że jestem i masz moje wsparcie, a jeżeli będzie to konieczne to pójdziemy do psychologa.
-J-jeju dziękuje ci kochana. Nie wiem co bym bez cie...Nagle zadzwonił telefon. Poszłam go jak najszybciej odebrać. Okazało się, że to babcia.
-Halo?- zaczęłam.
-Oo dzień dobry wnusiu-powiedziała babcia. Zaraz ty płaczesz czy mi się wydaje?
-Nieee nie płacze hahah, przed chwilą ziewnęłam i trochę łez mi napłynęło.
-No dobrze hahah. Co tam u was?
-Aa bardzo dobrze. Były dzisiaj u nas dwie koleżanki z klasy i byłyśmy chwile na dworzu, a jak u was? Jak się czujecie?
-A no wiesz, ciężko ale dajemy rade... Musimy. Do rzeczy. Przyjechałybyście dzisiaj do mnie, bo mam coś dla was.
-Jasne! O której?-odpowiedziałam radosnym tonem.
-A o której chcecie. Jesteśmy dzisiaj z dziadkiem cały czas w domu, więc wpadnijcie kiedy chcecie.
-Okej, to ogarniemy się i powinnyśmy niedługo być.
-Okej będę czekać. Pozdrów ode mnie i dziadka Ginny.
-Dobrze pozdrowię. Do zobaczenia!
-Do zobaczenia kochanie!Rozłączyłam się
-O co chodzi?- zapytała blondynka.
-Babcia chciała abyśmy dzisiaj do niej przyjechały bo ma coś dla nas.
-Oooo ciekawe co
-Mam nadzieje, że coś dobrego-odpardłam w między czasie poprawiając włosy. To co. Jedziemy?
-Jasne!- krzyknęła z radości Ginny. Dobra idź wyjmij rowery, a ja pójdę jeszcze do łazienki.
-Okej-powiedziałam i po chwili wyszłam z domu.Idąc do garażu ciągle dręczyły mnie te pytania. Starałam się jakoś je ,,usunąć" z mojej głowy, ale to było trudniejsze ode mnie. Tyle wspomnień mam z tym miejscem...- pomyślałam ze smutkiem. Tutaj nauczyłam się jeździć na rowerze...zawsze w wakacje bawiłam się z rodzicami w chowanego...było po prostu idealnie, a teraz? Mam tylko dziadków, kuzynostwo, które mieszka trochę daleko, oraz najwspanialszą przyjaciółkę, która zawsze pomoże i nigdy cie nie skrzywdzi. Codziennie dziękuje Bogu za to. Naprawdę.
Skip time
Pow Ginny
Kiedy wyszłam z domu i kierowałam się w stronę garażu, z którego Liv miała wyciągnąć rowery poczułam jakby dziwne uczucie. Uczucie jakbym o czymś zapomniała. TELEFON!- krzyknęłam i od razu wbiegłam do domu. Wzięłam telefon i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Ruszyłam w stronę garażu.
-Sory, że tak długo, ale zapomniałam telefonu- zaśmiałam się i usiadłam na rowerze.
-Właśnie słyszałam jak krzyknęłaś-odpowiedziała brunetka z uśmiechem na twarzy zamykając garaż. Weź się upewnij czy wszystko napewno wzięłaś, bo zapominalska jesteś .
-Tak już wszystko mam hahah. Jedziemy?
-Jasne!Chwile później, na drodze między drzewami.
Jechałyśmy już ok. 10min i nagle Oliwia zaczęła jechać wolniej. Zdziwiło mnie to, że po chwili się zatrzymała i zsiadła z roweru. Czułam, że jest źle...
Pow Oliwia
Zanim ruszyłyśmy z domu wiedziałam, że będziemy przejeżdżać przez to miejsce...To właśnie tutaj kilka tygodni temu miał miejsce wypadek samochodowy, gdzie zginęli moi rodzice...Przejeżdżając tędy chciałam o tym nie myśleć, ale to jest silniejsze ode mnie. Jak dobrze, że się nie rozpłakałam bo nie chciałam robić nie potrzebnego problemu. Otarłam łzy i znowu ruszyłam w drogę, a Ginny obok mnie.
U babci
Pow Ginny
Cały czas się zastanawiałam, dlaczego na chwile się zatrzymałyśmy na tamtej drodze, ale mniejsza. Odłożyłyśmy rowery na werandę i weszłyśmy do domu. Był on ceglany, średniej wielkości z parterem i pierwszym piętrem. Wokół niego rosło kilka drzew, jakiś krzewów, a trochę dalej był ogródek z kwiatami, owocami i warzywami. Było tam pięknie, szczególnie w wakacje. Po prostu uwielbiałam i nadal uwielbiam tu przyjeżdżać. W środku natomiast miał on jasne drewniane meble, w salonie był duży stół, kredens z ozdobnymi wzorami oraz kominek. Kuchnia była mała i przytulna. Była też łazienka, ale to mało istotne hahaha. Na pietrze była sypialnia dziadków, pokój Oliwii oraz mała spiżarnia. Jak weszłyśmy do domu od razu przywitała nas starsza pani.
-Ooo dzień dobry dziewczynki!-powiedziała szczęśliwa babcia.
-Dzień dobry babciu! Cześć dziadku!-krzyknęła wesoło Oliwia.
-Dzień dobry!- również się przywitałam.
-Szybko przyjechałyście-krzyknął z drugiego pokoju dziadek. Usiądźcie sobie zaraz wody na herbate wstawię.
-Nie trzeba dziadku my tylko na chwile-odpowiedziała dziadkowi Oliwia zdejmując szalik.
-Bardzo nam miło, ale wie pan. Szkoła i te sprawy.
-Weekend macie. Odpocznijcie od tego.
-Chciałabym babciu ale baba od polskiego zadała nam na poniedziałek jakąś prezentacje nie pamietam o kim hahah.
-Niedługo znowu państwa odwiedzimy!- powiedziałam
-No dobrze. Skoro się spieszycie to przygotowałam coś dla was.
-Oj babciu nie trzeba hahaha
-Oooo dziękujemy bardzo
-Prosze tutaj są soki możecie czy to do wody czy do herbaty. Tutaj macie kilka pierogów, a tu kawałek szarlotki-powiedziała staruszka wkładając rzeczy do plecaka Oliwii.
-O kurde ile tego jest hahaha- powiedziałyśmy w tym samym czasie.
-Dziękujemy bardzo!-odpowiedziałam zakładając buty i kolejno kurtkę.
-Dziękuje babciu! Do widzenia!
-Do widzenia
-Do widzenia dziewczynki. Uważajcie na siebie.
-Dobrze będziemy uważać!- powiedziała brunetka i wyszła z domu.Hejka! To jest pierwszy rozdział i mam nadzieje, że wam się spodoba!
CZYTASZ
"Świat którego niektórzy nie widzą"
RandomOpowieść o dwóch przyjaciółkach, które nie boją się marzyć.