Droga Ty
Czy zauważyłaś jak kurewsko proste jest to dla nich wszystkich? Tak? Chciałabym, chociaż to takie ciężkie. Chciałabym myśleć tak jak oni, wiesz? Uśmiechnij się, przecież życie jest piękne. Przecież nikt Ci nie umarł. Jest tylko jeden mały nikły problem - to ja umarłam. Szczerze mówiąc, nie byłabym w stanie komukolwiek wytłumaczyć tego, co czuje. Mówią, żeby po prostu to za sobą zostawić, żeby nie myśleć tyle i starać się myśleć pozytywnie. Że będzie dobrze, muszę przecież tylko trochę lepiej się nastawić. Wiem, że oni wszyscy chcą dobrze. Wiem, że mają rację. Wiem, że jestem im cholernie wdzięczna i że kocham każdą osobę, która kiedykolwiek okazała mi wsparcie. Ale wiesz co jeszcze? Nie zdają sobie sprawy, jakie to trudne. Nie wiem, mam wrażenie że nie rozumieją. I to sprawia, że czuję się samotna.
Nie wiem. Nie jestem pewna, kiedy to się zaczęło. Może było ze mną zawsze. Może moje demony pojawiły się wraz z moimi narodzinami. Nie wiem, w każdym razie mam wrażenie , że towarzyszyły mi od zawsze.
Był taki czas, kiedy to co się ze mną dzieje tłumaczyłam słabą psychiką i wrażliwością. Ale wiesz co? Gówno prawda. Potem obwiniałam ludzi którzy mnie skrzywdzili. Może i racja. Nie wiem. W każdym razie, ostatecznie zaczęłam obwiniać siebie i tak już mi zostało. Nie wiem, doszłam do wniosku, że to wszystko było i jest moją winą. Wszystko. Od samego początku.
Nie wiem co musi być ze mną nie tak że obwiniam się o błędy innych ludzi względem mnie ale tak już chyba po prostu jest. I może nigdy się nie zmieni. Może nie mam szczęścia do ludzi, może po prostu nie zasługuje na szczęście. Może jedno i drugie, ogólnie rzecz biorąc faktycznie obstawiam oba.
Chciałabym być stabilna psychicznie, nie wiem taka normalna i zdrowa. Ale nie umiem. To trudne. Mówią, że jestem nastolatką i dlatego mam teraz najlepszy etap życia przed sobą. Tylko, że ja nie umiem do końca się nim cieszyć, wiesz? I jak faktycznie, czasami ma takie szczęśliwe chwile. Wtedy kiedy jestem sama ze sobą, kiedy medytuje, czytam, pisze pije herbatę i słucham śpiewu ptaków. Kiedy mam przy sobie ludzi, za których w każdej chwili byłabym w stanie oddać życie. Wtedy czuję, że jeszcze kiedyś może być dobrze, że jeszcze kiedyś będę w stanie stać się szczęśliwą.
Ale to jest trudne. Najtrudniejsze.
Bo potem jest tak jak zawsze. I wtedy czuję że już nie ma nadziei.
Nienawidzę Cię, chociaż kiedyś Cię kochałam. Tak tak, nienawidzę cię dlatego, że jesteś mną. Moją duszą, moim umysłem i ciałem. Moimi trzęsącymi dłońmi, moim dziwnie ogromnym brzuchem, moimi zmęczonymi oczami, cieniami pod powiekami, tyłkiem który ludzie dotykali bez mojej zgody i umysłem, w którym panuje bałagan. Pamiętasz jaki kiedyś tak strasznie byłam za Ciebie wdzięczna. Cóż, te czasy już minęły. Możemy się chyba tylko łudzić, że pewnego dnia wrócą.
Dziękuję za to, że czasami mogę to wszystko z siebie wyrzucić. To chyba nienormalne, pisać listy do samej siebie ale nie ważne. Już i tak możliwe że jestem wariatką. Bo to pomaga. Czuję się bardziej lżejsza kiedy kończę swoje listy do Ciebie. Nienawidzę zadręczać innych swoimi problemami. Chyba dlatego, że wtedy oddaje im trochę swojego ciężaru, który noszą potem przez jakiś czas. A ja nie chcę tego. Chcę, żeby ludzie byli szczęśliwi. Nie ja, oni. Kocham troszczyć się o ludzi, tylko wtedy czuję się chociaż trochę potrzebna.
To tyle, odezwę się jeszcze
Ja