Rozdział 4 // W bólu prawda

281 27 21
                                    

UWAGA! PONIŻEJ ZAMIESZCZONY TEKST MOŻE MIEĆ LEKKIE LUB MOCNIEJSZE ODSTĘPSTWA OD KANONICZNEGO LORE LIGI. TEKST BYŁ PISANY BARDZIEJ NA LUŹNO.

Kobieta przez popchnięcie leżała na ziemi podpierając się na łokciach lekko do góry. Sama nie wyglądała jakoś szczególnie wyróżniająco się od reszty przechodniów. Brązowe włosy, typowe Ioańskie szaty. Jednak najwidoczniej to był poszukiwany dłużnik Setta, a raczej dłużniczka.

- Dobra skończ gadać, bo nie mam czasu – beztroska na twarzy rudowłosego momentalnie zamieniła się w powagę, taką jaką używał w sprawach biznesowych. – Wiesz po co tu jestem zgodnie z umową. Mija trzeci miesiąc od naszego ustalonego terminu.

Yasuo stwierdził, że się wycofa i tak jak obiecał popilnuje im „pleców", ale z bezpiecznej odległości.

- No już spokojnie, mam to czego chciałeś – powiedziała kobiet otrzepując z siebie kurz, a następnie wskazała na zaułek, który był całkiem niedaleko i nim również wchodziło się na bardziej zalesione tereny, ale od odwrotnej strony, z której tutaj przyszli. – Ale nie będziemy załatwiać takich spraw w centrum. Trochę gracji i kultury, proszę pana – po chwili zwróciła uwagę na Apheliosa. – Może załatwimy to sami bez twojego współpracownika? – zaczęła iść, a oni razem za nią.

- Nie ma mowy. Ja tu wyznaczam zasady. Pójść, pójdę, ale z nim – Sett wskazał na czarnowłosego, który również za nimi ruszył. Sam Lunari również zaczął wyglądać jakoś „nie tak". Po prostu znowu jego instynkty wyczuwały ogromne niebezpieczeństwo. Czuł, że pójście za nią się źle skończy. Sytuacja mogła nie być taka, jaką oczy przeciętnego śmiertelnika widziały na pierwszy raz.

I zapadła niesamowita grobowa cisza, dopóki kierowali się w stronę tego miejsca. Tylko Phel był rozbudzony. Jego źrenice się znacznie zmniejszyły, a sama czujność był a większa niż kiedykolwiek.

- Tak się składa, że nie mam pieniędzy – powiedziała kobieta. – Posiadam coś znacznie lepszego – odwróciła się do nich tyłem i stało się coś czego Sett się nie spodziewał, ale Aphelios już tak. Kolor jej włosów, skóry, czy ubrań zaczął z niej spływać, jakby się stapiał pod wpływem gorącej temperatury. W końcu ujrzeli prawdziwą postać kobiety, która ich tutaj zaciągnęła. Tak naprawdę nie była to dłużniczka Vastayi, ale jeden z groźniejszych demonów w Runetrrze. Evelynn. – Co powiesz na zapłatę ciałem? Hmmm? Mogę zapłacić nawet wam obu.

Demonica momentalnie rzuciła się na Setta, jedną ze swoich wici odpychając Lunari na drzewo, żeby go trochę ogłuszyć i kupić trochę czasu dla rozkoszy. Najpierw zajmie się jednym, potem drugim.

- Cholera – mruknął Sett pod nosem przyciśnięty do ziemi przez jedną wić Evelynn, usiadła nim, a następnie drugą podsunęła mu pod szyję chichotając pod nosem.

Alune zwykle nie zsyłała swojemu bratu broni w dzień, tak samo jak Evelynn nie polowało w dzień, ale tym razem demon dawno nie zaspokojony był zdolny do wszystkiego. Tak Alune postanowila zrobić wyjątek widząc co to wszystko oczami czarnowłosego.

„Bracie, zsyłam ci Gravitum i Severum. Tak jak broniłeś ludzi naszej wiary, teraz musisz obronić niewinnego. Działaj szybko, wierzę w ciebie"

W dłoniach Phela pojawiły się obie wcześniej wspomniane bronie. Znowu poczuł siłę, energię, poczuł wsparcie swojej bliźniaczki, a w jego oczach zapalił się zimny płomień rwący do akcji. Jedną z broni przewiesił sobie przez plecy, a na następnej mocno zacisnął dłoń. W końcu podniósł się z ziemi. Nieco obolały po ogłuszeniu, ale wciąż dał radę wstać. To był naprawdę bardzo dobry znak.

- No to co my tu mamy , dawno nie kosztowałam Vastayi, hahaha... - mówiła Evelynn, kiedy Sett próbował się od niej uwolnić, ale mimo tego, że był oosobą z ponad przeciętnąsiła nie był w stanie nawet odepchnął na trochę od siebie demonicy. – Masz może, jakiś ogonek? Może byśmy najpierw go odcięli? A potem dopiero sprawdzimy twoje spodnie... - i zaczęła jeździć po nim dłońmi. Zostawiając małe krwawe ślady w niektórych miejscach przez soje spore szpony. – Nie masz? Ph jaka szkoda... Czyli mieszaniec tu widzę...

Tymi słowami demonica trafiła w słaby punkt Setta, najbardziej nie znosił słyszeć, rzeczy tego pokroju, ale z drugiej strony był to idealny moment na atak Apheliosa. Kiedy demonica rozproszona rozkoszowaniem się widokiem zdenerwowanego Setta, którego futro aż stało się złote w pewnym momencie, Lunari zdjął z pleców Gravitum i zbił ją jednym pociskiem z Vastayi. Wyciągnął dloń w stronę nieba i trzy czarne kule z fioletowymi poświatami latające w okół Evelynn zatrzymały, unieruchomiły ją w miejscu. Prędko Lunari chwycił drugą broń Severum i bez opamiętania zaczął atakować demonice, zostawiając jej głębokie rany. W końcu był od zawsze uczony, że jak już zacznie atakować jeden cel, musi dokończyć robotę eliminacją. Przeliczył się jednak, ponieważ żaden śmiertelnik nie jest w stanie pokonać demona. Nawet za pomocą księżycowego kamienia. Mimo chwilowego unieruchomienia, zaraz potem rzuciła się na Apheliosa, przynajmniej próbowała, bo rozjudzony Sett złapał ją w „locie".

- Coś ty powiedziała?! – wykrzyknął Sett, dało się go usłyszeć nawet w mieście.Pewnei zaraz bierze się tu tłum gapiów. – Nikt, ale to nikt, ale to nikt nie ma prawa tak mówić, ja jestem jedyny w swoim ro- - nie dane mu było dokończyć, bo demon wyrwał się. Próbował załatwić sprawę jak najszybciej. O mało co Vastaya nie skończyłby z podciętym gardłem, przez wić Evelynn, ale Lunari prędko wbiegł przed niego. Trafił jeszcze jednym strzałem z gravitum. Demonica znowu stanęła w miejscu, ale Aphelios skończył z wielkim cięciem na klatce piersiowej. Poprzedni cios, który był wymierzony Setta, spadł na niego, trafiając w jedno z wrażliwszych miejsc. Już kiedyś miał tam dosyć pokaźną rane z pewnych pojedynków. Z początku czarnowłosy nic nie czuł, jednak następnie, oparł się plecami o Vastaye z bezsilności. Wić Evelynn nakładała w końcu dodatkową truciznę.

- Czy ty też do reszty zwariowałeś?! – wykrzyknął rudowłosy podtrzymując chłopaka. Nie chciał mieć nikogo na sumieniu. – Phel, przecież bym sobie poradził...

„To rozkaz księżyca" pokazał jeszcze dłońmi Aphelios zanim jego powieki przez usypiające działanie trucizny demonicy. Bez księżyca w walce miał też mniejszą wytrzymałość.

- Co wyście znowu narobili? – usłyszeli głos Yasuo za nimi i pojawiły się spojrzenia gapiów. Wszystko na ich korzyść. Poskutkowało to prawie, że natychmiastowym zniknięciem Evelynn. Było to właściwie ostatnim co usłyszał czarnowłosy Lunari.

„Świetnie się spisałeś, Apheliosie. Nikt nie zginął, nie zginiesz też i ty..."

***

Lunari obudził się w kompletnie innym miejscu, bo w sypialni, którą Sett mu użyczał. Leżał na łóżku, bez koszulki, bo miał całkiem spory bandaż na torsie. Zanim się podniósł spojrzał się kątem oka w stronę okna. Była już noc, światło księżyca wpadało do pokoju. Podniósł się na łokciach do góry lekko skrzywiając usta, przez ból jaki poczuł. Powiedzmy, że na ludzki ból był w miarę uodporniony, jednak z tym demonicznym było nieco trudniej. Na co dzień nie walczył z kimś takim. Gdy usiadł rozejrzał się do pokoju, w miejsce gdzie najbardziej skupiało się światło księżyca. Otworzył nieco szerzej oczy, gdy zauważył, że Vastaya leży obok niego na łóżku. Najwidoczniej spał. No cóż trudno się dziwić przez nerwy jakie przeżywał podczas nieprzytomności Phela. Przede wszystkim ogromne wyrzuty sumienia i poczucie winy, ze mimo wszystko, że Yasuo ostrzegał, nie posłuchał się i przez niego ktoś nie winny mu niczego mógł zginąć. Dodatkowo wyścig z czasem. W sprawie demonicznej trucizny trzeba było działać szybko, żeby nie miała skutków ubocznych większych niż nieprzytomność przez moment. Chciał też przypilnować Apheliosa podczas jego snu. Postanowił nie odstępywać go ani na krok, bo w końcu teraz on był dłużnikiem czarnowłosego Lunari. Jednak sam zasnąl wcześniej. Naprawdę przejął się tym, że ktoś byłby w stanie za niego poświęcić swoje życie.

 ***

Przechodzimy do grubszych akcji, jest progress, bo wciąż jeszcze nie porzuciłam tych wypocin xD

Bayo (nie mam tutaj emotek ; ( )

Nowy Księżyc // Sett x Aphelios League of LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz