Rozdział 2. Wstyd 2/2

115 11 0
                                    


Odwyk jest gorszy niż myślałem.

To cholernie boli.

Moja skóra pełznie, jakby małe owady zostały zasadzone w moich mięśniach, a ja nie chcę niczego więcej niż zdrapać to uczucie, aż będę tylko mięśniem i kością.

Mój mózg sprawia wrażenie, jakby ktoś wpychał mi do niego kawałki poszarpanego szkła, powoli i bez końca. Jeden długi kawałek znajduje dom, a drugi zaczyna powolny gwałt na moim umyśle.

Mdli mnie i trzęsę się, wymiotuję, aż moje gardło jest surowe, a krew wylewa się do toalety.

Z jakiegoś powodu, którego nie rozumiem, Granger tam jest.

Wycisza pokój i trzyma mokre szmaty na mojej szyi i czole. Pomaga mi wejść do wanny, kiedy cuchnę potem i żółcią żołądkową.

Błagam ją, żeby mnie zabiła. Błagam o więcej narkotyków.

W pewnym momencie, podczas intensywnych halucynacji - kiedy przysięgam, że widzę robaki pod skórą na przedramieniu - zaciskam pazury na moim Mrocznym Znaku, aż krwawię, a kiedy ona znajduje mnie z krwią spływającą po ramieniu, płacze.

George też przychodzi. Pociągam za jego spodnie w poszukiwaniu narkotyków, a on smutno kręci głową. Mówi, że jest czysty.

Cholernie genialne.

Później krzyczę na nią, że ma to w dupie. Oskarżam ją o ukryte motywy i ciskam nią ostro w ścianę. Jej głowa rozbija się o drewno, a ona osuwa się na podłogę z szerokimi, przerażonymi oczami.

Moje ręce wędrują w jej stronę, przeprosiny czekają w opuszkach palców, a ona wzdryga się. Ja wzdrygam się jeszcze mocniej.

Co za pieprzony potwór ze mnie.

Od tamtej pory Hermiona już nie wróciła. Teraz jest Molly: marudząca, przynosząca mi jedzenie i dbająca o mój komfort. To Molly pociera moje plecy przez drgawki i topi mnie w ręcznie dzierganych kocach, gdy zstępują zimne poty.

Po dniach, tygodniach... może miesiącu, budzę się i moje oczy są czyste.

Mrugam gorączkowo na strych, jakbym widział go świeżymi oczami. Światło wpadające przez pojedyncze okno rozjaśnia przestrzeń bardziej niż pamiętam i wszystko zostało uporządkowane; nie jest to już chaos, jaki panował podczas odwyku.

Na słabych, chwiejnych nogach powłóczę się do łazienki, opierając szare dłonie na krawędzi umywalki.

Z przerażeniem patrzę na swoje odbicie.

Oddech wstrząsa moim ciałem, kiedy moje oczy w końcu zdają sobie sprawę, że tępy mężczyzna w lustrze to ja, jest surowy i niepokojący. Moje włosy są zbyt długie, zwisają luźno nad brwiami i mają teraz odcień brudnego, nie-malfoyowskiego blondu. Mój zarost rozrósł się do krótkiej brody, a dłoń przesuwa się po długości szczęki, kiedy przekręcam głowę do przodu i do tyłu, wciąż przeglądając się w brudnym lustrze.

Ledwo rozpoznaję osobę, która się na mnie patrzy: ciemne kręgi i nowe blizny.

"Co ty sobie zrobiłeś?" Mój głos jest pustym echem na tle kafelków łazienki.

Odwracam się w kierunku ledwie słyszalnego stukania odbijającego się od nagich ścian i nie jestem zaskoczony, że zastaję tam Granger. Zawsze jest cicha w swoich podejściach, podczas gdy obecność Molly zawsze wydaje się zajmować przestrzeń w pokoju.

Odwracam twarz tuż nad moim ramieniem, moje brwi podnosząc w drodze powitania.

- Wróciłaś...- mruczę i czuję, jak ciepło plami moje policzki.

[T] [PL] Dramione - Słodkie Załamanie / Sweetly brokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz