Chodziłam pustymi przesmykami lasu myśląc o tym co się stało. Nie wiem nawet kto zabił Burntstar. To wszystko wydarzyło się tak nagle, zdecydowanie zbyt szybko. Ona tam leżała z prętem wbitym w skrzydło, w spalone skrzydło, cała w kałuży Energonu, poraniona z zadrapaniem pod lewym okiem...to był straszny widok. Cały czas miałam ten obraz przed oczami. I nikt mi nie wmówi, że wszechświat mnie nie nienawidzi. Jasne, że tak. Zesłał na mnie takie nieszczęścia, pogrążył mnie już na zawsze w tym smutku i rozpaczy. Pobiegłam w trybie bestii do bazy, chciałam coś zrobić by choć na chwilę móc oderwać się od tych wszystkich problemów. Weszłam do bazy i od progu przywitała mnie Peak.
-Właśnie miałam iść cię szukać - powiedziała.
-A no to jestem. Coś się stało?
-Tak, chciałam po prostu porozmawiać - mówiła ponuro. Gdzieś cała ta radość z niej zniknęła.
-To chodźmy. Znajdźmy jakiś cień, byś znów się nie przegrzała i nie zaczęła opowiadać jak to ci się chciało pić na Morzu Rdzy - o dziwo Pumapeak nie zaśmiała się, jedynie wyszłyśmy poszukać cienistego miejsca.
Obie siedziałyśmy pod drzewem, nikt nic nie mówił, nikt nie chciał nic mówić. W pewnym momencie dołączył do nas także Speedstrike. Usiadł obok i także wpatrywał się w niebo, które przecież było tak związane z Burntstar. Wetchnęłam ciężko i spojrzałam na moich towarzyszy. Wszyscy mieli smutne miny, spuszczone głowy...
-To mogło się inaczej skończyć gdybyśmy wcześniej się zjawili - zaczęłam rozmowę - Nawet nie wiemy kto ją zabił... Jeśli jednak dowiem się kto to, to zabije go własnoręcznie. Przysięgam.
-Ja także w to wchodzę - dopowiedziała Peak. Jeszcze czekamy co na to powie Speedstrike.
-Myślę, że raczej nie znajdziemy jej zabójcy. To jest po prostu prawie niemożliwe, by znaleść go w tym wielkim świecie, wszechświecie...
-Który nas nienawidzi - dokończyłam wypowiedź Speedstrike'a po czym znów zapadła cisza.
Burntstar
Nikogo tu nie miałam, nikogo tu nie znałam. Postanowiłam, że odwiedze Cybertron, umarły Cybertron...
Spacerowałam ulicami Iaconu. Dawniej nie dało się tu przejść, tak wielki tłum był, miasto tętniło życiem, nawet w nocy. Nie raz ze Starfeather przebiegałyśmy bocznymi ulicami, byle tylko ominąć tłum. Często z okna mieszkania Peak obserwowałam zatłoczone ulice. Nawet w nocy było tu jasno. Nie wiem jak Pumapeak dawała sobie radę, tu, w Iacon. Ja ze Starfeather mieszkałyśmy wiele ulic dalej, na małym osiedlu z domami. Tam prawie nikt nie chodził i był spokój. Poszłam w tamtą stronę zatrzymując się przed drzwiami, które niegdyś należały do mnie. Były niebieskie. Farba w większości się lekko pozacierała, ale wciąż było to widać. Nagle...otworzyły się. Same z siebie. Chciałam je zamknąć, ale wpadłam do środka, jakby ktoś mnie popchnął. I znalazłam się w próżni. Nie wiem co to miało znaczyć, ale po chwili zobaczyłam Starfeather. Taką uśmiechniętą i radosną. Wyciągnęła do mnie ręce jakby chciała bym przytuliła ją. Postanowiłam, że podejdę bliżej, lecz kiedy to zrobiłam, wszystko się rozpłynęło. Znów byłam przed niebieskimi drzwiami, w tym samym miejscu, ale leżałam. Leżałam na ziemi. Szybko się podniosłam i poszłam dalej oglądać zniszczone ulice Iaconu. Dotarłam wkrótce do rzeki, do której kiedyś wpadłam. Poślizgnęłam się na kamieniach i straciłam przytomność. Kiedy ocknęłam się leżałam na dnie. Po wypłynięciu na powierzchnie widziałam jak ostatnie statki opuszczają Cybertron. Postanowiłam zrobić to samo lecz...zostawiłam tu moich przyjaciół. Do dziś się za to obwiniam, bo to był ostatni raz kiedy się z nimi widziałam. A teraz moja historia dobiegła końca.
Speedstrike
Siedziałem w naszej ,,bazie'' godzinami, nic nie robiąc, tylko rozmyślając. Rozmyślałem o tym jak to jest w Krainie Wiecznej Wszechiskry, jak to jest się z nią połączyć, jak się tam wygląda, co się tam dzieje, co porabia Burntstar... Ciekawe czy zna tam kogokolwiek. Nic się nie działo, Peak siedziała w swoim zagłębieniu w skale, w jej jaskini, Starfeather spacerowała już trzeci raz dzisiaj, a ja po prostu siedziałem tu. Przypatrywałem się wszystkiemu co mnie otaczało. Patrzyłem się w niebo, które przecież było tak związane z naszą przyjaciółką. Słońce się lekko zniżało ku horyzontowi, wszystko było tak normalne.
-Ej, co to jest!? - krzyknęła Starfeather wbiegając do naszej ,,bazy'' i zatrzymując się obok mnie. Peak zrobiła tak samo, a ja wstałem. Wszyscy wpatrywaliśmy się w niebo nie wiedząc co to jest. Słońce powoli było zakrywane przez jakiś obiekt na niebie. W końcu doszło do całkowitego zakrycia słońca, jedynie wystawało zza tego czegoś. Było widać prześwitujące światło i jasno-żółtą obwódkę.
-Czy to jakiś koniec świata!? - krzyknąłem w lekkim strachu, odchodząc kilka kroków do tyłu.
-Nie wiem, pierwsze widze - odpowiedziała mi równie poddenerwowana jak i zdziwiona Pumapeak.
-Wow... - odpowiedziała całkiem spokojnie Starfeather z otwartą buzią. Wszystko teraz zrobiło się ciemniejsze, jedynie to zakryte słońce... Nie zdążyliśmy się dobrze napatrzeć, a słońce znów wyglądało normalnie.
-Co się stało, co tu się wydarzyło? - spytała zmieszana Peak. Także miałem co do tego mieszane uczucia. Zaproponowałem byśmy to obgadali i porozmawiali na spokojnie, dlatego wszyscy usiedli i zaczęliśmy snuć różne teorie na temat co to było.
-Może kolejne nieszczęście zesłał na nas wszechświat? - zaproponowała Starfeather.
-Może jakaś anomalia pogodowa? - zaproponowała tym razem Peak.
-To dość logiczne wytłumaczenie...tak faktycznie mogło być... - rozmyślałem na głos, ale to było naprawdę logiczne i prawdopodobne. Tak naprawdę mogło się stać, tak mogło być.
-Czyli co, ustaliliśmy właśnie co się stało? - spytała Starfeather przerywając moje rozmyślanie.
-Myślę, że tak - odpowiedziałem krótko i zwięźle.
-Ciekawe czy Burntstar by wiedziała co to... - powiedziała nagle zasmucona Peak. W sumie, ciekawe pytanie. Nie możemy jednak jej w żaden sposób zapytać... Widziałem jak Pumapeak wyjmuje zza ucha pióro i przygląda mu się. Było krwisto-czerwone, bardzo ładne. Jedno z piór, które wziąłem miało lekko ciemno-szary kolor, a drugie było czarne. Starfeather dostała krwistoczerwone pióro, a drugie białe, do połowy od dołu tak samo krwistoczerwone jak pierwsze pióro. Były naprawdę ładne.
CZYTASZ
Księgi Vectorowe [ZAWIESZONE]
Truyện NgắnChodzę pustymi ulicami szukając tak naprawdę niczego. Kiedyś tętniły życiem, dziś przeciwnie. Nie ma tu nikogo, można natrafić jedynie na zwłoki. Podeszłam do drzwi, które niegdyś należały do mnie. Dziś są niczyje, zniszczone. Zniszczone jak wszystk...