Miłość. Miłość to pokrętne i dające złudne nadzieje uczucie, które każdy tak bardzo pragnie przeżyć. Ale czym tak właściwie jest miłość, ta prawdziwa i nieskazitelna? Ta, którą widujemy w książka i filmach. Ta, do której każdy tak dąży, ale doświadczać ją mogą tylko nieliczni.
Miłość to głębokie uczucie do drugiej osoby, któremu zwykle towarzyszy pożądanie, silna więź, jaka łączy ludzi sobie bliskich. Wspólnota z czymś, co ma dla nas wielką wartość. Odnajdywanie w czymś przyjemności, obiekt naszych uczuć i pragnień.
Przynajmniej taka definicja jest przypisywana temu uczuciu. Czym więc dla mnie była miłość? Była to jedna wielka niewiadoma. W trakcie całej tej relacji, która nam towarzyszyła, która tak naprawdę tworzyła nas. Myślałam, że moje uczucia do niego to była miłość, ale w jakimże ogromnym błędzie byłam. Bo było to zwyczajne zatracenie się w nim.
W absolutnie toksycznym, egoistycznym, niezrównoważonym absztyfikancie, który jednocześnie był tak pięknym człowiekiem, że kiedy tylko na niego patrzyłam to zapierało mi dech w piersi, który cierpiał, który widział cały galimatias tego obłąkanego i obłudnego świata. W osobie, do której nigdy nie powinnam była nic poczuć, bo oboje mieliśmy świadomość jak to się skończy. W konsekwencji jedyne co uzyskałam z tej relacji to złudne nadzieje, którymi byłam karmiona za każdym razem, kiedy tylko spojrzałam w te nieskazitelne oczy, które do dzisiaj pozostawiły po sobie zagorzały obraz w mojej pamięci, jak i ogromne znamię na sercu. Dlatego iż, miłość do niego była tylko grą, którą przegrałam na samym początku. Tak niebezpiecznym zakłamaniem, że po niej nawet sama marena nie była mi straszna, bo tak naprawdę odejście z tego świata wydawało się przyjemniejsze od tego, co miałam doświadczać w tej niekończącej się chwili.
Ponieważ śmierć była tym, czego tak bardzo pragnęłam, tego spokoju, który był jej nieodłącznym elementem. Moja fascynacja do niego była niczym powolne topienie się, wiedziałam, że dzielą mnie tak naprawdę ostatnie sekundy przed tym, aby całkowicie zniknąć pod głębią jego granatowych niczym sodalit, idealnych oczu, żeby utonąć. Miałam świadomość tego, że to uczucie mnie wyniszcza. Zdawałam sobie z tego sprawę od pierwszego spojrzenia na niego, kiedy nasze oczy po raz pierwszy się spotkały i zobaczyłam tę niebezpieczną iskrę w jego spojrzeniu i ten kpiący uśmieszek, który mi posłał. To już wtedy dotarł do mnie fakt, jak bardzo złamie mnie ta relacja i jak przeraźliwie będę po tym cierpieć, jak bardzo się zmienię. Pomimo tej świadomości — ja i tak byłam gotowa wracać i oddawać się mu za każdym razem. Jednakże w tym przypadku skutki okazały się zbyt katastrofalne. Plony tak dramatyczne, że nawet nasze najgorsze koszmary wydawały się być najcudowniejszym błogostanem.
Myślałam, że jeżeli choć trochę zostanę do niego dopuszczona — zarówno do jego uczuć jak i umysłu, to będę jak na fali. Wszak właśnie na tym polegała nasza więź. Przecież nigdy nie wolno było być pewnym tego, czy za chwilę fala nas nie pochłonie i nie trafimy w naszą ostatnią podróż po głębinach oceanu, żeby w jednym momencie trafić do naszego ostatniego przystanku, jakim było piekło. Wpierw pokryje nas woda w celu złagodzenia tego całego ognia, którego przez wieki będziemy doświadczać w chaosie, aby całkowicie w nim spłonąć za nasze czyny, które były tak grzeszne, że nie liczyliśmy na żadne wybawienie. Gdyż już dawno pogodziliśmy się z naszym losem, albowiem nawet złudne nadzieję nie wchodziły tu w drogę.
Tym właśnie byliśmy — nędznymi grzesznikami, którzy nigdy nie powinni byli się spotkać. W konsekwencji właśnie to przypadkowe spotkanie doprowadziło do naszej całkowitej zguby. Ponieważ miłość to tak naprawdę największy intrygant, z jakim dane było mi się spotkać, który manipuluje tobą i tym, co masz czuć. To coś, czego nie możesz zrozumieć, ale mimo to i tak lgniesz do tego uczucia niczym ćma do światła. Zmienia cię ono bezpowrotnie, bo nigdy osoba, która się zakochała, nie pozostała tą wersja sprzed poznania i przeżycia tego uczucia.
Dlatego nigdy nie ufałam miłości, bo od zawsze widziałam jak wyniszczająca potrafi być, czułam to, jak unicestwia moich rodziców, moją siostra, moje ciotki i moich dziadków. Widziałam ogrom zniszczeń jakie pozostawia po sobie to uczucie, a i tak ta wiedza na niewiele się zdała, kiedy pojawił się on. Liczyłam, że jednak nasz los będzie inny, że ja go naprawię, a on mnie zmieni, że odmienimy ciąg zdarzeń i fatum jakie wisiało nad naszymi rodzinami. Ale właśnie ten złudny afekt doprowadził mnie do klęski i ostatecznego upadku, który był tylko zapalnikiem tego całego piekła, jakie miało mnie zastać.
Czy byłam gotowa? Myślałam, że tak, bo dla niego, byłam w stanie poświęcić wszystko co miałam, każdą relacje, każdą rzecz jaką posiadałam, bo byłam tak pewna i zatracona w tym osobniku, że nic poza nim nie liczyło się dla mnie tak bardzo jak on. Mężczyzna, który zawładnął każdą cząstką mnie, zarówno moim sercem, umysłem, jak i ciałem. Byłam tylko naiwną niezbyt dojrzałą nastolatką myślącą, a wręcz łudzącą się tym, że zdoła zbawić mężczyznę, który już dawno temu był stracony i spisany na całkowitą klęskę. Który nie potrafił okazywać emocji, a co dopiero kogoś nimi obdarzyć. O którym mówiono dzieciom oraz młodzieży jako ostrzeżenie przed tym do tego co może się z nimi stać, jeżeli wdadzą się w złe, nieodpowiednie towarzystwo i będą nieposłuszni swoim rodzicom.
Był największą przestrogą Sherwood, a ja byłam córką szych tego miasta. Która zbyt bardzo lubiła zbaczać z drogi, jaką rodzice pragnęli, żebym wybrała. Lecz na co oni tak właściwie liczyli, że te historyjki, którymi karmiło się całe miasto mnie przestraszą, odstraszą, spowodują jakąkolwiek refleksję?
Przecież ja nie planowałam, że poświęcę mu moje serce, że coś poczuję. To miał być tylko zastrzyk adrenaliny, od której tak bardzo kiedyś byłam uzależniona. Bez której rzadko kiedy potrafiłam prawidłowo działać, bo to, dzięki niej byłam w stanie dalej funkcjonować. Byłam niczym narkomana uzależniony od strzykawki z kolejną dawką heroiny. Myślałam jednak, że dam radę przezwyciężyć uzależnienie i to będzie tylko jednorazowy zastrzyk tego dawno wygasłego już w moich żyłach uczucia.
W tamtym momencie nie obchodziło mnie, dlaczego się mną zainteresował, choć nigdy wcześniej nie zwracał na mnie uwagi. Dlaczego to właśnie ja zostałam dostrzeżona wśród tłumu? — nie miało to dla mnie większego znaczenie; nie wtedy, kiedy czułam ten dawno zapomniany już cudowny posmak epinefryny. Nie przejmowałam się jutrem i tym, że prawdopodobnie będę żałowała wszystkich moich decyzji. Nie zależało mi na tym co o nim mówiono, to czy zadawał się z moim rodzeństwem. Jedyne co mnie interesowało to tu i teraz. Patrząc obecnie z perspektywy czasu... Tak bardzo żałuje, że wtedy im nie wierzyłam, że byłam, aż tak ślepa myśląc, że naprawdę będę w stanie cokolwiek w nim ożywić.
Lecz nie ważne co się wydarzyło w trakcie całej naszej relacje. W ciągu tej przepięknie wyniszczającej historii o mnie i o tobie. Na zawsze pozostaniesz jednym z nieodłącznych elementów mojego życia. Cząstką, której już na amen miało mi brakować. Gdyż już na całą wieczność miałam Cię kochać ponad wszystko i wszystkich. A nasza historia była używana jako przestroga i zobrazowanie tej zakazanej i skażonej grzechem, jak i obłudą miłości.
Wszak nie każdy chce poznać swojego księcia z bajki i zaznać spokojnego życia. Niektórzy właśnie chcą żyć pełną piersią z niedoskonałą miłością swojego życia przy boku, bo to właśnie ten rodzaj namiętności daje ci najwięcej niezapomnianych wspomnień, które, kiedy mimowolnie się przytoczą, pojawia się ten szczery i nostalgiczny uśmiech na ustach pomimo tego, jak bardzo niewłaściwa i bolesna była ta miłość. Albowiem, jeżeli decydujesz się kogoś pokochać, to akceptujesz wszystko to, co reprezentuje sobą ta jedna najważniejsza osoba, wtedy nie liczy się już nikt ani nic.
CZYTASZ
AMOS
Teen FictionGdyż był zwyczajnie ślepą granicą miedzy niebem, a piekłem, która nim spostrzegłam, już została przekroczona © vilotes 2021