Rozdział I- Początek drogi do piekła

11 2 0
                                    

Pewnego ciepłego dnia postanowiłem iść na cmentarz. Odbywała się tam wycinka niepotrzebnych drzew. Ludzie wycinali gałęzie itp. Będąc tam pomyślałem, że również pomogę. Zapytałem więc, w czym mogę pomóc, oni na to, że mogę wykopać dziurę, do której zmieszczą się te kawałki drzew oraz będą mogli je po prostu spalić tak, by nic innego do okoła się nie podpaliło. Ja na to, że ok, będę pomagać, wręczyli mi łopatę, którą miałem wykopać dół. Zacząłem kopać, po jakimś czasie dokopałem się do jakiegoś korytarza podziemnego. Zaciekawiony wszedłem tam, gdyż nie wiedziałem co to tak naprawdę jest. W środku zauważyłem dosyć duży kawałek złota, aczkolwiek był on tak ciężki iż nie mogłem go podnieść. Po tym znalezisku postanowiłem przejść jeszcze jakiś nie duży odcinek. Okazało się, że korytarz jest bardzo duży, ale zwłok ani tym podobnych rzeczy w nim nie było. Możliwość więc iż są to po prostu katakumby odeszła. Po kilu minutach zauważyłem faceta, który powiedział mi iż są to korytarze podziemne miejskie po prostu. I, że może mnie oprowadzić po nich, zgodziłem się, aczkolwiek sam nie wiem dlaczego, jakkolwiek głupio to nie zabrzmi. Prowadził mnie tak długo aż powiedział, że dalej mogę sam iść. Już wtedy miałem obawy co do tego, w co się wpakowałem tak naprawdę. Próbowałem odnaleźć to wyjście, aczkolwiek było ono już zalepione cementem. Niestety nikt z ludzi przebywających na cmentarzu nie wiedział tak naprawdę, gdzie poszedłem. Nawet nie wiedzieli kim jestem. Podziemie było dosyć dobrze oświetlone, przynajmniej mniej/więcej było wszystko widać. Były to lampy gazowe, takie, jak w szkołach się wiesza, wiadomo o co chodzi. W pewnym momencie zgasły one. Byłem tak zestresowany, że włączyłem latarke w telefonie. Spotkałem znowu tego samego mężczyzne, zapytałem się go, dlaczego mnie zamknął w tych korytarzach podziemnych. On na to, że bardzo lubi kolekcjonować ludzi w swoim podziemiu, wybuchł złowieszczym śmiechem oraz odszedł ode mnie. Przez kilka godzin chodziłem próbując złapać sygnał w telefonie, aczkolwiek go nie było. Podziemia były albo wyłożone folią aluminiową, która skutecznie blokowała sygnał. Część również była wbudowana tak jakby w pagórek jakiś, wiedziałem o tym, gdyż podczas przechadzania się tymi korytarzami nadknąłem się na kilka wizjerów. Z nich było widać jakieś bloki, znałem je, to były bloki znajdujące się w moim mieście. Kolejnym moim zajęciem było słuchanie muzyki, aczkolwiek gdy zostało mi 50% baterii stwierdziłem, że nie będę marnował jej na to. Pogrążony w smutku zasnąłem.

Zamknięci w podziemiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz