dalsze początki..

32 5 3
                                    

Ogólnie to nie wiem kogo dać jako postacie więc możecie dawać pomysły.

Rozdział 2

Jacob's pov:

Znów to samo nowa szkoła,nowi ludzie wszystko inne. Wstałem z tą myślą nie wiedząc czego dzisiaj mogę się spodziewać.

Poszedłem do łazienki myśląc nad tym co ubrać. Ogarniając się pomyślałem o standardowym komplecie. Wyciągnąłem z szafy ulubione czarne jeansy, jasną koszulkę z logiem adidas na piersi i czarne wysokie conversy. Ubrałem się i zszedłem na dół by zjeść śniadanie.

-Dzień dobry Jacobie.

-Dzień dobry. -odparłem.

-Jaki dziś ładny dzień .-powiedziała mama.

-Oh tak Ginny, odpowiedział tata odwracając wzrok od gazety.

-Jesteś gotowy? -Gotowy na co? Kolejne przedstawienie?

-Synu, nie bądź tak opryskliwy.

-Ah tak? Ciekawe co byś zrobił będąc w moim wieku na moim miejscu. Hm w sumie to nie na miejscu bo ciągle jest jakaś zmiana!

-Nie krzycz, proszę.

-Nie krzycz tak, tak zawsze musi być jak tylko chcesz.

-Jacob gdzie idziesz? -przecież nawet nie zjadłeś śniadania.

-A no tak śniadanie.

Wziąłem z koszyka banana i wodę z półki.

-Oto moje śniadanie. Wychodzę.

Ugh. Czy oni zawsze muszą doprowadzać mnie do wrzenia.

Ubrałem buty, kurtkę bo pomimo słońca było chłodno. Kolorowa Floryda tak mi mówiono. Jeszcze zobaczymy.

Ojciec od zawsze był zapracowany co skutkowało ciągłą jego nieobecnością. Wielki prawnik i bogacz ugh. Jak ją mnie irytował. Mama zadbana pani domu. Zawsze wyglądała schludnie i starała się wychować nas jak najlepiej.

Jednak to wszystko nie było takie kolorowe. Choroba nie jest czymś co nawet państwo Green by powstrzymali.

Wsiadłem do ciemnego Mercedesa którego dostałem na 16 urodziny. Prawo jazdy było jedną z najlepszych rozrywek jakiej nie mogłem się doczekać. Wbrew pozorom nie byłem typem chłopaka który pasjonował by się piłką nożną,samochodami i dziewczynami. Na rozwijanie zainteresowań nigdy nie miałem większego wyboru ani czasu. Nasze przeprowadzki były męczące, łącznie mieszkaliśmy w siedmiu Stanach.

Szkoła miejsce w którym również nie zaznałem spokoju. Zawsze trafiały się kozły przyczepiające do mnie. Wolny czas wolałem spędzać z dziewczynami. Mam starszą siostrę Tess jest kochana, bezpośrednia, szczera łatwo jej znajdować nowe znajomości. W przeciwieństwie do mnie.

Włączyłem radio z nadzieją na jakiś dobry kawałek, nie zawiodłem się.
Jedna z moich ulubionych piosenek.
Od razu dzień stał się lepszy w zapomnienie poszło to, że jest poniedziałek-najgorszy dzień tygodnia.

Po kilku minutach dojechałem na miejsce. Suvivane school nowoczesny budynek, coś nie codziennego.

Zamknąłem auto, poszedłem w kierunku wejścia. Przechadzałem się po korytarzu by móc odnaleźć salę w której miałem mieć pierwsze zajęcia. Matma super.-odpowiedziałem ironicznie.

Nagle zauważyłem kobietę w średnim wieku co mogło wskazać na to, że jest nauczycielką. Zauważony przywitałem się.

-Dzień dobry, jestem Jacob jestem nowym uczniem. Czy mogłaby pani wskazać mi gdzie znajduję się sala numer dziewięć?

-Jacob ah tak. Witaj, jestem Renona Baker. Będę twoim wychowawcą. Miło mi cię poznać. Tak oczywiście, wskażę Ci salę chodźmy.

-Dziękuję. -odpowiedziałem.

-Zestresowany?

-Zobaczymy jak mi pójdzie.

-To tutaj. Będziesz miał matematykę z panią Turson. Jeżeli będziesz potrzebował jakiś wskazówek lub pomocy przyjdź do mnie z chęcią pomogę.

-Dobrze, dziękuję. -uśmiechnąłem się lekko.

Weszliśmy do klasy. Wzrok wszystkich padł na mnie i nauczycielkę. Powiedziała o mnie i przedstawiłem się.

Kazano usiąść mi obok pewnej dziewczyny. Była bardzo ładna.

-Jacob jestem. -podałem jej dłoń.

-Alice. -Miło mi cię poznać.
Mi ciebie również.

Kasztanowane włosy, niebieskie oczy i naturalna cera. Była jednym słowem śliczna.

Rozdział 2 skończony
Zobaczymy co dalej wymyślę. Poznamy dalsze losy naszych bohaterów. Piszcie,sugerujcie chętnie poczytam i do następnego xx.

Alice hopeful and love 🥀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz