Początek upalnego czerwca. Przez otwarte na oścież okno w kuchni wlatywał gorący, gęsty wiatr. Z westchnieniem przerzuciłam jajko na rozgrzanej niemal do czerwoności patelni. Dziś mój ostatni set tenisowy w tym roku szkolnym. W dodatku z mężczyzną, który zaburza mój światopogląd i spokój wewnętrzny. Oparłam głowę o szafki kuchenne spoglądając pustym wzrokiem za okno. Pomimo bardzo wczesnej godziny słońce już dawno wzeszło. Ostatnimi miesiącami w mojej głowie panował istny meksyk. Albo tylko mi się wydawało... jak zwykły człowiek może tak często odwiedzać mnie w myślach? Z głębokiego transu zamyślenia wyrwał mnie nieprzyjemny zapach.
- Cholera... - syknęłam poirytowana pod nosem odrywając nieznaczny wzrok od okna spoglądając na dymiącą się patelnię.
Wyłączyłam gaz na kuchence. Może moje skromne śniadanie jest jeszcze zdatne do konsumowania.
- Koniec tych namysłów, muszę zjeść śniadanie i jeszcze się rozgrzać przed meczem. - monologowałam do samej siebie desperacko usiłując się zmotywować.
Mozolnymi ruchami dokończyłam śniadanie i w miarę dałam radę się ogarnąć. Nim się obejrzałam stałam już na korcie - ba, nawet już byłam w środku rozgrzewki. Moje nagromadzone myśli i stres skracają czas, niedobrze...
Jeszcze parę razy rozciągnęłam mięśnie barkowe, obiegłam kort kilkakrotnie i usiadłam zrezygnowana na ziemii. Nerwowo skubałam podłoże paznokciami. To już ta godzina. Publiczność złożona w większości z nauczycieli, uczniów, rodziców uczniów oraz rodziców i znajomych zawodników zaczynała się zbierać na trybunach. Chociaż na razie było to zaledwie kilka osób, już odczuwałam natłaczający się stres w środku mnie. Musiałam być gotowa na niego - Nam Haeil'a. Jak będę w stanie się skupić w jego obecności?- Przecież to kompletnie nic, zwykła rozgrywka finałowa ze znajomym. - powtarzałam sobie cały czas w myślach, co oczywiście dało zerowe skutki.
Gdy tylko pojawił się w moim polu widzenia moje serce usiłowało w desperacji wyskoczyć z mojej piersi. Odgarnął swoje przydługie, kruczoczarnych włosy z twarzy. Publika była już niemal pełna. Stanowczym krokiem podszedł do mnie przybliżając się. Czułam, jak krew w żyłach zaczyna mi się gotować, jak zalewam się czerwienią.
- Pójdziemy na układ. Jeśli przegrasz, jesteś moja. - powiedział spokojnym głosem wędrując wzrokiem po całej mojej twarzy.
- A jeśli wygram? - zadałam pytanie na miejscu.
- Będę robić co zechcesz. - powiedział, a kąciki jego malinowych warg delikatnie uniosły się ku górze, natomiast w jego oczach było widać nadzieję.
Chciałam przegrać.
- Zgoda. - odparłam na pozór spokojnie, ale w środku wariowałam.
- Powodzenia w takim razie. - mruknął wymownie unasząc przy tym brwi.
- I nawzajem! - krzyknęłam już biegnąc na drugi koniec kortu.
Chciałam pudłować. Tak bardzo tego chciałam. Ale nie potrafiłam, czułam, że zaraz się rozdwoję. Czy ten cudowny idiota musiał, naprawdę musiał to mówić? To był ważny dla mnie set, trenowałam miesiącami, a teraz miałam przegrać? W dodatku specjalnie?
- Trzy do czterech. - rozległ się dźwięk z megafonu sędziego.
"Wystarczy, że przegrasz o jeden punkt, a będziesz miała wszystko, czego pragniesz."
Jednakże to nie było takie łatwe. Co kilka ruchów starałam się nie trafiać rakietą w piłkę, ale na próżno. Dlaczego nie może mi iść tak dobrze gdy chcę wygrać?
- osiem do sześciu.
Kiedy to minęło? Jak do tego w ogóle doszło? Na szczęście powoli odpadałam. Za mało zjadłam, albo robiłam to specjalnie, podświadomie. Po moim czole spływały już ciężkie krople potu, przy ponad trzydziestu stopniach było gorąco jak diabli. Biegając tam i nazad potykałam się o własne nogi. Wielokrotnie upadałam na ziemię bezradnie, ze skutkiem pocharatanych kolan, z których krew spływała mi aż do stóp. Ale nie mogłam się poddać. Musiałam przegrać godnie.
- Dziewięć do dziewięciu! - z wyjątkowym entuzjazmem ponownie rozległ się okrzyk sędziego.
"Haeil, nie jesteś taki tępy, po prostu traf te dwa razy i miejmy to z głowy."
Przy ostatnich uderzenia nie chciało mi się nawet udawać, że się staram. Po prostu machałam rakietą ma wszytskie boki - gdziekolwiek, byle by nie trafić w piłkę.
"Ostatni raz, proszę Cię nie traf ten ostatni raz"
Teraz nie mogłam trafić. Musiałam zrobić cokolwiek, byle by spudłować. Upadałam na ziemię. Zerknęłam się z piaszczystym podłożem ciesząc się z tego niezmiernie. Mimo, że byłam wyczerpana i że przegrałam, byłam niezmiernie z siebie dumna.
- 11 do 9, wygrywa Nam Haeil! - gromko rozległ się ostatni okrzyk sędziego, a połowa publiczności wpadła w szał radości, a ja razem z nimi.
-----------
Gdy zeszliśmy z kortu, zanim zdążyłam stracić go chociażby na sekundę z oczu złapałam go mocno za rękę przyciągając do siebie. Mimo jego ciemnego koloru oczu byłam w stanie dostrzec jak jego źrenice gwałtownie się powiększają, a pełne usta delikatnie rozchylają, by następnie moje i jego połączyły się w jedność.
A/N: Moi drodzy, więc starałam się aby wyszło to w miarę przyzwoicie. Klimaty nieco inspirowane odcinkiem "Persona" o tytule "Love Set". Gdy to pisałam główną bohaterke (Minhwę) wyobrażałam sobię jak Go Min-si, a Haeila jak Lim Jaebeoma, ale nie pisałam tego na początku ponieważ chciałam, żebyście sami sobie ich wyobrazili na własny sposób <3 mam nadzieję że taki oneshocik wam się podoba, w sumie jest to dosłownie pierwsza opowieść w moim życiu którą skończyłam XDDD whatever, oceńcie <333
CZYTASZ
Court | oneshot
RomanceGdzie Minhwa trenuje miesiącami by wygrać set tenisowy, ale musi specjalnie przegrać by zbliżyć się do ukochanej osoby. TW: NAPISANE NA KOLANKU W 6MIN PRZED SPRAWDZIANEM Z BIOLKI 😃