3.

5 0 0
                                    

Październik










Listopad










Grudzień










Styczeń









Luty





Życie mijało mi monotonnie. Ból zadawało nawet rytmiczne tykanie wskazówek zegara. I chociaż czas dłużył się niemiłosiernie, to przemijał.Czasem leciał szybciej, czasem wolniej. Wydawał się żyć swoim życiem, bo tempa nie nadawały mu żadne wydarzenia.


Właściwie to żadnych nie zauważałam. W ciągu ostatnich miesięcy działałam jak robot, byłam otępiała i nie zwracałam uwagi na otoczenie.W ostatnich miesiącach potrafiłam na jawie odpłynąć w niebyt do tego stopnia, że czasem, doszedłszy do siebie, potrzebowałam kilkunastusekund, aby połapać się w tym, co się ze mną w międzyczasie działo. Potrafiłam ocknąć się w swoim pokoju, nie pamiętając ani otwierania drzwi frontowych, ani jazdy samochodem.


Nie przejmowałam się takimi incydentami, wręcz przeciwnie - tęskniłam za chwilami zupełnego zatracenia.


Otępienie przydawało się, zwłaszcza gdy musiałam zmierzyć się z przeszłością - na przykład przy otwieraniu szafy. Nie walczyłam z nimi tylko dzięki temu mogłam obojętnie przejechać wzrokiem po upchniętych w kącie przedmiotach zakrytych stertą nienoszonych już przezsiebie ubrań. Nie myślałam o tym, że gdzieś tam, w czarny plastikowym worku na śmieci, kryje się wiele prezentów, jakie od Niegodostałam.


Od pół roku starałam się nie zostawać ze swoimi myślami sam na sam. Gdy tylko wracałam z uczelni, a miałam jeszcze trochę czasu dorozpoczęcia pracy, zatracałam się w nauce, przykładowo w lekturze podręcznika od matematyki. Bo gdy tylko zostawałam ze swoimi myślamisam na sam, w mojej głowie działo się autentyczne piekło.


Podczas godzin męki, zaczęłam odróżniać dwa stany.


Pierwszym z nich była ułuda. Tam aż tak bardzo mnie nie bolało. Czułam nacisk jakiejś nicości, i gdy tylko się jej nie opierałam, niebolało mnie AŻ TAK. Och, oczywiście bolało mnie, i to bardzo, ale było to nic w porównaniu do następnego stanu.


Nie mam dla niego nazwy, bo i żadne słowa nie byłyby w stanie odnieść się do tego, co czułam.


Wolałam przebywać w ułudzie, jednakże ten drugi stan tak szybko mnie doganiał. Brzegi niewidzialnej rany pulsowały, z trudem łapałamoddech, a na klatce pierśiowej czułam nacisk. Pewnie brzmi to strasznie, aczkolwiek to co opisuję, to nic. Tego, co przeżywam,

znajdując się w drugim stanie, nie da się opisać żadnymi słowami.




Myślę, że zrozumieją mnie tylko ci, którzy też kiedyś stracili bliską sobie osobę... 

miłość bez warunkówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz