Październik
Listopad
Grudzień
Styczeń
Luty
Życie mijało mi monotonnie. Ból zadawało nawet rytmiczne tykanie wskazówek zegara. I chociaż czas dłużył się niemiłosiernie, to przemijał.Czasem leciał szybciej, czasem wolniej. Wydawał się żyć swoim życiem, bo tempa nie nadawały mu żadne wydarzenia.
Właściwie to żadnych nie zauważałam. W ciągu ostatnich miesięcy działałam jak robot, byłam otępiała i nie zwracałam uwagi na otoczenie.W ostatnich miesiącach potrafiłam na jawie odpłynąć w niebyt do tego stopnia, że czasem, doszedłszy do siebie, potrzebowałam kilkunastusekund, aby połapać się w tym, co się ze mną w międzyczasie działo. Potrafiłam ocknąć się w swoim pokoju, nie pamiętając ani otwierania drzwi frontowych, ani jazdy samochodem.
Nie przejmowałam się takimi incydentami, wręcz przeciwnie - tęskniłam za chwilami zupełnego zatracenia.
Otępienie przydawało się, zwłaszcza gdy musiałam zmierzyć się z przeszłością - na przykład przy otwieraniu szafy. Nie walczyłam z nimi tylko dzięki temu mogłam obojętnie przejechać wzrokiem po upchniętych w kącie przedmiotach zakrytych stertą nienoszonych już przezsiebie ubrań. Nie myślałam o tym, że gdzieś tam, w czarny plastikowym worku na śmieci, kryje się wiele prezentów, jakie od Niegodostałam.
Od pół roku starałam się nie zostawać ze swoimi myślami sam na sam. Gdy tylko wracałam z uczelni, a miałam jeszcze trochę czasu dorozpoczęcia pracy, zatracałam się w nauce, przykładowo w lekturze podręcznika od matematyki. Bo gdy tylko zostawałam ze swoimi myślamisam na sam, w mojej głowie działo się autentyczne piekło.
Podczas godzin męki, zaczęłam odróżniać dwa stany.
Pierwszym z nich była ułuda. Tam aż tak bardzo mnie nie bolało. Czułam nacisk jakiejś nicości, i gdy tylko się jej nie opierałam, niebolało mnie AŻ TAK. Och, oczywiście bolało mnie, i to bardzo, ale było to nic w porównaniu do następnego stanu.
Nie mam dla niego nazwy, bo i żadne słowa nie byłyby w stanie odnieść się do tego, co czułam.
Wolałam przebywać w ułudzie, jednakże ten drugi stan tak szybko mnie doganiał. Brzegi niewidzialnej rany pulsowały, z trudem łapałamoddech, a na klatce pierśiowej czułam nacisk. Pewnie brzmi to strasznie, aczkolwiek to co opisuję, to nic. Tego, co przeżywam,
znajdując się w drugim stanie, nie da się opisać żadnymi słowami.
Myślę, że zrozumieją mnie tylko ci, którzy też kiedyś stracili bliską sobie osobę...
CZYTASZ
miłość bez warunków
Romancejest to krótkie, SKOŃCZONE opowiadanie opowiadające o odczuciach wewnętrznych osoby, która straciła ukochanego. w całości autorskie, myślę, że warto przeczytać. wbrew pozorom wciąga