The Neighbourhood – Wires
~ All that he invested in goes
Straight to hell ~
Niewiedza to najgorsze, czego człowiek mógł doświadczyć. Brak wyciągania wniosków z naszych doświadczeń życiowych negatywnie wpływała na trafność naszych przyszłych decyzji. Nasza własna historia odgrywała kluczową rolę, gdyż definiowała nas i pokazywała, ile w życiu musieliśmy wycierpieć, aby znaleźć się w obecnym miejscu. Udowadniała ludziom dookoła, że każdy był inny. Nie było w tej kwestii sprzecznych zdań czy myśli. Świadczyła o tym, kto z nas był dobrym człowiekiem, a kto złym. Choć wielu powiadało, że nie taki podział nie istniał, ponieważ każdy z nas robił złe rzeczy. I robić będzie je już zawsze.
Gdybym mogła poznać swoje korzenie, zrobiłabym to bez wahania. Miałam nadzieję wewnątrz swojego złamanego serca, że w najbliższym czasie było to możliwe. Rozpatrywałam w głowie wiele scenariuszy, jakie mogły się wydarzyć. Poczynając od tych najpiękniejszych, a kończąc na istnym koszmarze. Nie wiedziałam do końca, co o tym wszystkim sądzić. Nie zliczyłabym na palcach obu rąk, ile razy prosiłam Laurę czy Doriana o prawdę. Ja wręcz błagałam ich na kolanach, a jedyne co dostałam w odpowiedzi, było to, że mam się zamknąć i iść przygotować na spotkanie z gośćmi. Łzy same spływały po mojej twarzy. Nie kontrolowałam ich, bo nie umiałam. Nikt mnie tego nie uczył.
Wszystkiego musiałam próbować sama. Odkąd babcia odeszła, wszystko się zmieniło. Nie było osoby, która wstrzymywała prawie każdą awanturę w domu ze mną w roli głównej. Nie pamiętałam chwili, w której w głowie nie pojawiały się czarne i martwiące myśli. Codziennie wypatrywałam w gwiazdach jej pięknie namalowanego uśmiechu, dodającego mi odwagi. Odwagi do tego, aby nauczyć się żyć i nie chcieć zginąć, odejść z tego świata.
Męczyłam się w swoim ciele i ze swoimi myślami, a także wszystkim, co dotyczyło mojej osoby. Babcia mówiło o mnie jak o Aniołku. Podarowała mi z tej okazji łańcuszek z małymi skrzydełkami. Tłumaczyła mi, że od tamtej chwili zawsze stał obok mnie Anioł Stróż. Jako iż byłam małym dzieckiem, wierzyłam w to i uśmiechałam się. Odkąd jej zabrakło, szczęście i radość zniknęły i na ich miejscu pojawiła się tylko czerń, która do końca stała bacznie po mojej prawej stronie, podpowiadając, że byłam nikim. Nie miałam nikogo, kto mógł mi pomóc. Zdana byłam tylko i wyłącznie na samą siebie.
Przekręciłam się na drugi bok, rozszerzając ostrożnie powieki w obawie przed promieniami kalifornijskiego słońca. Mruknęłam zdegustowana porankiem i nakryłam jeszcze wyżej kołdrą. Skuliłam delikatnie swoje ciało okryte jedynie za dużym podkoszulkiem. Gdy nieznacznie poruszyłam głową, poczułam ból w okolicy szyi. Położyłam się na plecach, rozszerzyłam powieki i przetarłam je dłońmi. Wyciągnęłam ręce w górę, by lekko je rozciągnąć. Rzuciłam okiem na zegarek, który stał na szafce nocnej. Wskazywał godzinę ósmą trzydzieści, co oznaczało, że nastał czas, aby wziąć kolejną dawkę leków, bez których moje zachowanie byłoby zupełnie inne. Na skutek tego zmuszona musiałam wstać i odszukać je w torebce, a gdy udało mi się to zrobić, popiłam je wodą również znalezioną w czeluściach swojego bagażu podręcznego.
– Cześć, Madelaine. Cieszę się, że już jesteś – pisnęłam przestraszona, w rezultacie czego podskoczyłam do góry. – Och, wybacz. Nie chciałem cię przestraszyć. Jestem Thomas.
– Umm, cześć. – Podrapałam się po karku, wcześniej odwracając się w stronę małego chłopca. – Przepraszam cię, ale jestem lekko skołowana.
– Wina leży po mojej stronie. Powinienem był cię wcześniej uprzedzić, że zechcę wpaść w odwiedziny do ciebie – zachichotał i rozweselony usadowił się wygodnie na moim łóżku.
CZYTASZ
The Fake Hope || W SPRZEDAŻY [TOM 1]
RomanceSiedemnastoletnia Madelaine Lily White w ramach międzynarodowej wymiany uczniów wyjeżdża z Wielkiej Brytanii do USA. Rozpoczyna naukę w Bersant Hills - jednym z najlepszych liceów w Los Angeles. To dla dziewczyny ogromna szansa, która pozwoliła jej...