1.

2 0 0
                                    

Siedziałam otoczona ludźmi, których nie znam. W tle wyraźnie słychać było muzykę, która nie grała tylko z głośników, ale grała również na moich nerwach. Moja głowa pękała w szwach po nadmiarze nawiedzających mnie myśli. Siedząca obok mnie para dosłownie pożerała swoje twarze, chyba z zamiarem wyżarcia sobie nawzajem migdałków. Z drugiej zaś strony widziałam bardzo skupiony wyraz twarzy Valerio, który seksownie przegryzając wargę skręcał nam kolejnego blanta. Ah gdyby ten przystojny brunet nie był stuprocentowym gejem, a przy tym największym debilem jakiego znałam od przedszkola to naprawdę zastanawiałabym się czy nie zaciągnąć go do najbliższego schowka na miotły.

Ale zanim o tym co aktualnie dzieje się na chyba 4 imprezie, na której się znalazłam tej nocy powinnam się przedstawić.

Jestem Angelina Roftencroft, pochodzę z jakiejś małej dziury, usytuowanej na terenie Anglii. Niedawno, wraz z tym cymbałem, przeprowadziliśmy się do Londynu, gdzie jak na prawdziwe psiapiułki przystało wspólnie studiujemy. Ah medycyna. Wypruwasz sobie żyły ucząc się na kolokwia, a dostajesz w zamian  dwóje - oczywiście tylko wtedy jeżeli masz wielkie szczęście - w innym wypadku czeka Cię poprawka i kolejne nieprzespana noce, podczas których modlisz się żeby to już się skończyło. Takie zmagania przy dobrych wiatrach trafiają 12 lat, o ile nie postanowisz rzucić tego wszystkiego i iść do pracy na kasie w spożywczym. Bo niby czemu by nie?  Sama się nad tym zastanawiam, ale wydaje mi się. Że ma to pewien związek z moja ambicją, która nie pozwala mi się tak łatwo poddawać.

Pewnie chcecie teraz spytać jak imprezowicze z prowincji dostali się na najbardziej obleganą uczelnie. Uwierzcie mi na słowo, też chciałabym wiedzieć. Co prawda odkąd pamiętam praca lekarza była moją wymarzoną, ale nigdy nie sądziłam, że zdam maturę, a co dopiero dostanę się na wymarzony kierunek. Tym bardziej nie sądziłam, że przyjmą również Valeria. No proszę was. Ten dureń nawet nie potrafi włączyć zmywarki!

Z Val poznaliśmy się, chyba, w przedszkolu. Ja jak codzień biegałam z innymi chłopcami za piłką, a on pojawił się znikąd i zaczął ciągnąć mnie za moje długie blond warkocze. Myślałam, że go uduszę! Nienawidziłam i w sumie nadal nienawidzę jak ktoś dotyka moich włosów, no proszę Was, co w tym fajnego? Ale mniejsza z włosami wróćmy do historii tego cymbała. Pojawił się znikąd i odrazu władował się z impetem w moje życie. Sprowadził się ze słonecznej Italii do małej miejscowości na północy wyspy. Nigdy nie rozumiałam jak można wybrać ciągłą ulewę zamiast słońca...
Ale dzięki Bogu, że to właśnie tutaj wylądowała rodzinka Conollich, bo mimo wszystko zyskałam przyrodniego brata.

Jednak o przeszłości jeszcze zdążymy sobie porozmawiać, wróćmy do teraźniejszości, czyli wydarzeń z wieczora 30 września.

Siedziałam na wygodnej kanapie wlepiając zniecierpliwiony wzrok na tego gałgana, który nieudolnie próbował skleić bletkę. Moje długie blond włosy zaczęły irytująco włazić na moją twarz, a mała czarna postanowiła przypomnieć o swoim istnieniu mocno uciskając mój brzuch. To mogło oznaczać tylko jedno...

Zaczynałam kurwa trzeźwieć, a bardzo nie chciałam żeby to miało miejsce.

- Chłopie ile ty to jeszcze będziesz mientolił? Nie możesz się pośpieszyć? - warknęłam znużona czekaniem. Słysząc to brunet spiorunował mnie swoim wzrokiem.
- To niech księżniczka sama to sobie kręci bo ja straciłem do tego cierpliwość - z tymi słowami wepchną do moich rąk działkę najlepszego, londyńskiego zielska i odszedł. Wiem, że jest zdenerwowany tym wszystkim co ostatnio wydarzyło się w jego życiu, ale to nie powód, żeby marnował dary natury takiej klasy!

Postanowiłam wsiąść sprawy w swoje ręce, ale wiedziałam, że najpierw muszę wydostać się z przesiąkniętego alkoholem i potem mieszkania. Przeciskając się przez tłum tańczących ludzi, obściskujące się pary oraz mijając zgonujących amatorów imprezowych kierowałam się w stronę drzwi. Nie wiedziałam nawet kto tutaj jest gospodarzem to impreza, ani w której części stolicy się znajduję, ale na tą chwile mało mnie to obchodziło. Chciałam po prostu zapalić, wyluzować się i zdając się na moją intuicję, znaleść drogę do mojego małego mieszkanka w centrum.

Kiedy dostałam się na klatkę mijały mnie kolejne osoby, zapewne kierujące się na imprezę, którą postanowiłam opuścić. Typowe Brytyjki z ogromną tapetą oraz zarzuconymi na ramiona płaszczami w panterkę żywo plotkowały o tym, która kogo dzisiaj zaliczy. Nie mogłam dalej słuchać takich głupot. Ludzie mnie męczyli, te ich płytkie cele, bzdurne gadanie na nudne, przyziemne tematy. Oczywiście ja tez nie zawsze chciałam sobie zawracać głowę pytaniami o nasza egzystencję lub spekulowaniem co nas czeka po śmierci, ale jak chyba setny raz podczas jednego wieczoru słyszę dokładnie to samo, to naprawdę musicie mi wybaczyć moja małostkowość.  Rozglądając się po klatce postanowiłam udać się na dach, chciałam odetchnąć świeżym powietrzem i w spokoju dostarczyć mojej krwi trochę THC.

Po otwarciu masywnych drzwi uderzyło we mnie zimne powietrze a na moją twarz zaczęły docierać krople deszczu - wiadomo, deszcz jest tutaj wszechobecny - witamy w Angli! Budynek, na którego szczycie się znajdowałam musiał mieć co najmniej z 10 pięter bo widok był niesamowity. Postanowiłam usiąść na krawędzi. Jeszcze przed wejściem na dach, dzięki racjonalnemu myśleniu, przewidziałam ,że nie znajdę tutaj warunków odpowiednich do skręcenia mojego śmiesznego papieroska, dlatego udało mi się zrobić to już wcześniej. Teraz moglam w spokoju zaciągając się rakotwórczym oraz odurzającym dymem i delektować się cisza i spokojem.

Siedziałam tak nie wiem ile czasu, wiem tylko że było mi to bardzo potrzebne. Szybko się nudzę wiec postanowiłam wracać. I takim sposobem aktualnie idę pięknym parkiem, w środku nocy, kierując się w stronę mieszkania, które znajduję się tuż przy drugim wyjściu. Na ulicach było pusto, w końcu była chyba 3, albo 4 na ranem. Faza nadal troszkę mnie trzymała, bo zdarzało mi się zaśmiać z samej siebie co około 100 metrów. Nagle nawprost mnie zobaczyłam postać, pewnie też jakiś imprezowicz postanowił wrócić do domu na noc. Mimo wszystko mam skłonności paranoiczne wiec zaczęłam się niepokoić. Widziałam z daleka, że był to wysoki mężczyzna, nic więcej nie byłam w stanie wywnioskować. Kiedy jego sylwetka znajdować się w coraz mniejszej odległości ode mnie postanowiłam przyspieszyć. Niestety moje ofermowate usposobienie postanowiło akurat w tym momencie dać o sobie znać. Mijając chłopaka straciłam równowagę i szturchnęłam go w bok, przy okazji zawartość mojej lewej kieszeni postanowiłam wylądować na chodniku.

- Jak łazisz kobieto? - warknął na mnie jakbym conajmniej przebiła mu rękę gwoździem.
- Sory - odburknęłam jedynie w jego stronę i zaczęłam się schylać w kierunku mojej trawki, która oczywiście postanowiła opuścić swoje miejsce w mojej marynarce. Niestety nie było mi dane dokończyć czynności:
- Sory? Kultury Cię w domu nie nauczyli, co? Nie dość, że łazisz środkiem chodnika to jeszcze nie potrafisz utrzymać równowagi?! - mówiąc to szarpną mnie za przedramię i wyprostował. Nie ukrywam, siły to on miał sporo, a nasza kolizja musiała go bardzo zdenerwować, ponieważ jego ogromna dłoń praktycznie uniemożliwiała dopływ mojej krwi w stronę nadgarstka. I wtedy stało się coś czego nigdy nie zapomnę. Pierwszy raz spojrzałam w te tęczówki, te zimne, czarne jak węgiel tęczówki. Miałam wrażenie, że mijają godziny a ja rozpływam się. Ich ciemność uzależniała, nie potrafiłam się od nich oderwać, nie zwracałam uwagi na nic innego.

-Języka Ci w gębie zabrakło? - i to właśnie zdanie wytrąciło mnie z transu i przywróciło do żywych. Teraz byłam w stanie dokładnie zlustrować jego twarz. Idealnie wyrzeźbiona żuchwa, wyraźnie odznaczające się kości policzkowe, pełne usta. Na jego czoło opadały niesforne hebanowe kosmyki prostych ciut dłuższych włosów. Oh był on przystojny, nawet bardzo, ale nic poza tym. Gdyby głos i wzrok mogły zabijać, już dano leżałabym tutaj martwa. Jego oczy ciskały w moją stronę błyskawice i chyba tracił już cierpliwość bo stawały się one coraz bardziej intensywne.
- No przepraszam, no. Każdy mógł stracić równowagę, nie musisz zgrywać takiej księżniczki. - potraktowałam go takim samym wzrokiem jakim on traktował mnie. W wyrazie jego twarzy dostrzegłam nutkę zdziwienia, które udało mu się szybko zamaskować. Chyba wtedy domyślił się, że nie otrzyma przeprosin i błagania o litość, których oczekiwał, odwrócił się na pięcie, warcząc coś pod nosem, i zaczął kierować się znów w stronę swojego celu.

- Dupek - szepnęłam pod nosem i ponownie schyliłam się, aby pozbierać moje rzeczy. Jak aroganckim trzeba być żeby w środku nocy, a może już początku dnia wydzierać się na kogoś, kto przypadkiem naruszył twoją przestrzeń osobistą. Po ponownym uzupełnieniu mojej kieszeni pokonałam szybko krótki dystans dzielący mnie od drzwi kamienicy, w której wynajmowałam mieszkanie. Nie mogłam pozbyć się z głowy myśli i frustracji jakich wzbudził we mnie nieprzyjemny incydent z nieznajomym i to jak zadufanym w sobie osobnikiem gatunku ludzkiego on był, ale również obrazu jego czarnuch tęczówek...

How to (not) get madOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz